Sen
Sierpakiem
O ciężkiej, ręcznie kutej głowni
Ścinałem badyl
Gruby jak słup telegraficzny.
Miałem podwinięte rękawy
I powietrze owiało chłodem moje ramiona
Gdy wziąłem zamach i zatopiłem ostrze,
A potem mozoliłem się, by je wyciagnąć.
Następny cios
Ujawnił pod sieprem ludzką głowę.
Zanim się obudziłem
Usłyszałem stal zatrzymującą się
W kości czoła
W Toomebridge
Gdzie płaska woda
z Lough Neagh przelewała się przez groblę,
jakby właśnie dosięgła krawędzi płaskiej Ziemi
i spadła ze swoim blaskiem w niedokonane tryby
teraźniejszego czasu rzeki Bann.
Gdzie kiedyś był punkt kontroli
granicznej. Gdzie powieszono, w dziewięćdziesiątym ósmym, młodego powstańca.
Gdzie ujemne jony pod bezchmurnym niebem
są mi poezją. Tak jak były nią raz
śluz i srebro utuczonego węgorza.
Zbyteczne dziecko
Znaleziono go w kurniku, gdzie
go więziła. Nie potrafił powie-
dzieć nic.
Kiedy paliła się lampa,
Żółtko światła
W tylnej części domu,
Dziecko w komórce
Przystawiało oko do szpary -
Mały chłopcze zkurnika,
O rysach ostrych jak zapamiętany
Nów księzyca, twoje zdjęcie
Wciąż przebiega jak szczur
Po podłodze mojego umysłu,
Księżycowy człowieczku,
Chowany w budzie
Na końcu podwórka, i wierny,
Twoja krucha postać, jaśniejąca,
Nieważka, podnosi pajęczyny,
Kurz, zaschnięte odchody kur
Leżące pod grzędami
I mdłe zapachy resztek
które wsuwała ci przez drzwiczki
Rano i wieczorem.
Odgłosy tamtych kroków, cisza;
Czuwanie, samotność, posty,
Niechrzczone łzy
I zagadkowa miłość do tego światła,
Lecz teraz mówisz w końcu
Jakimś nieznanym gestem
O czymś poza wytrzymałością,
Swym rozdziawionym niemym świadectwem
Lunarnych przestrzeni
Przebytych poza punkt miłości.