Pejzaż bałkański 1995
Zdejmowaliśmy Bałkany kawałek po kawałku odsłaniając
niebo z lotu ptaka; krwawiło barwiąc chmury na fioletowo.
Pod każdą warstwą żyły świeże rany, niewypały i spalone wioski.
Kobiety w czarnych chustach zanurzone w Dunaju
oddawały ciepło grząskiej ziemi szukając oczyszczenia
i swoich bliskich. Samoloty krążąc
nad Dubrownikiem jak ważki rozrzucały ulotki na przemian
z nowymi wierszami Karadzicia. Świat umierał i odradzał się
w jednej chwili. Dalmacja gotowała się
do głębokiego zanurzenia. Puste hotele
zabite deskami rzucały się w oczy
lub zakopywały w piasku. Od świata oddzielały nas
puste okopy i stosy masek przeciwgazowych.
Radio nadawało komunikaty o pogodzie i Bregovicia.
Kobiety o rysach Penelopy stały na rogatkach
ściskając zdjęcia swoich bliskich; w ich twarzach
odbijała się troja. Wieczorem
z kiści winogron wybieraliśmy odłamki.- wino przesiąkło
śmiercią.
Pierwsze gwiazdy kaszlały dławiąc się dymem.
Mostar milczał otoczony kłębowiskiem wiadomości
z drzewa złego i dobrego. Była wiosna, o tej porze
wszystko jest tu bolesne, nawet szept. Księżyc
od strony gwiazdozbioru koziorożca
przypominał pomarszczonego starca.
Jego i nasze dni wydały się być policzone. Na wzgórzach
zdziczałe osły wielogłosem witały kolejny pogrzebowy orszak.
Kobiety wietrzyły ogniska,
zawijając delikatnie wschód słońca w grube chusty.
Śmierć przy wtórze orkiestry ubrana w paradny mundur wkraczała
między pierwsze domy. Rolety w oknach
wygaszały spojrzenia. Kamień wrzucony do studni
uderzył o dno..
Srebrenica od świtu czekała na autobusy...
26.04.2008/1.05.2008r.