Bywają ognie - podobne do ciszy...
Bywają ognie - podobne do ciszy,
Co na przechodnia w zaroślach czatuje...
Takich się ogniów nie widzi, lecz słyszy -
Nawet nie słyszy, lecz raczej zgaduje.
Serca im w piersi wonieją, jak róże -
Lecz im nie wolno korzystać z róż mocy,
Ni czarów własnych nadużyć po nocy,
Ni łkać, ni wątpić, ni konać w lazurze!
Nie wolno modlitw gałązki jednej,
Niesionej Bogu ku czoła ozdobie,
Przełamać stopą - lub przyśnić się tobie
W postaci nagiej, zuchwałej dziewczyny!...
Więc próżno patrzą w słoneczność dokolną,
Bo im ni kochać, ni szaleć nie wolno.
Ciało me wklęte w korowód istnienia...
Ciało me wklęte w korowód istnienia,
Wzruszone słońcem od stóp aż do głów,
Zna ruchy dziwne i znieruchomienia,
Ktore zeń w śpiewie przechodzą do słów.
Zna pląsy gwiezdne, wszechświatów taneczność
I wir, i turkot rozszalałych jazd -
Pieśnią jest życie i pieśnią jest wieczność
W takt mego serca i nie moich gwiazd!
Gdy wieczór na noc do snu się układa,
Zmierzchami tłumiąc purpurowy żal,
Bóg, niby z nieba strącona kaskada,
W pierś mą uderza i rozdzwania w dal...
I drgają w piersi rozdzwonione losy,
Bije do głowy rozśpiewana krew,
I pieśnią całe ogarniam niebiosy,
I ziemię całą widzę poprzez śpiew!
Co w mgłach czyni żagiel na głębinie...
Co w mgłach czyni żagiel na głębinie?
Nic, prócz tego, że żegluje.
A co wiosna, w zielonej dolinie?
Nic, prócz tego, że wiosnuje.
Czym są rany, co pierś tobie krwawią?
To amulet koralowy.
A czym łzy, co gardło twe dławią?
To różaniec bursztynowy.
Czym ty byłeś o słońca zachodzie?
Byłem duchem, byłem ciałem.
Czemuś zabił dziewczynę w ogrodzie?
Nie zabiłem, lecz kochałem.
Coś tam mignęło dalekiego...
Coś tam mignęło dalekiego
Wbrew niedalekiej wodzie -
Coś tam wezbrało rosistego
W ogrodzie - w ogrodzie!
Coś się spełniło skrzydlatego
Nad przynaglonym kwiatem! -
Coś tam spłoszyło się bożego
Pomiędzy mną a światem!...
Ćmy
Przychodzą nieustannie z tamtej strony ciszy
Psy, wierzby, nagłe sady, ćmy białe, ćmy szare
I próżnię zapełniają, gdzie czasem brak myszy,
By zasklepić czymkolwiek w świat wyziorną szparę.
Przychodzą potłumione zielenią otchłanie,
I dziewczęta, co w oczach dźwigają los nieba -
I obłoków nad ziemią srebrne górowanie
I ta wiara, że właśnie tak trzeba, tak trzeba...
I przychodzą modlitwy o większą tęsknotę,
Źli bogowie, złe wiosny i mgła zagrobowa,
Bzy bez jutra, bez wczoraj, ćmy czarne, ćmy złote
I ty, co tak się smucisz, gdy piszesz te słowa...