Wiersze - Supermarket w Kalifornii

Supermarket w Kalifornii

Myślę o tobie dziś wieczór, Whitmanie, gdy z bólem głowy schodzę
bocznymi uliczkami wśród drzew, świadomy siebie patrząc w pełny księżyc.

Z mym głodnym zmęczeniem, poszukując wizji odwiedziłem rozjarzony
neonami supermarket owocowy, marząc o twych wyliczeniach!

Cóż za brzoskwinie i półcienie! Całe rodziny na wieczornych zakupach!
Przejścia pełne małżonków! Żony w avocado, dzieci w tomatach! - a ty,
Gardo Lorco, co robiłeś przy melonach ?

Widziałem cię, Whitmanie, bezdzietny, samotny stary szperaczu, jak
grzebiesz wśród mięs w chłodziarce popatrując na chłopców z obsługi.
Słyszałem, jak pytasz ich: Kto zabił kotlety wieprzowe? Po ile ananasy?
Jesteś moim Aniołem ?

Błądziłem za tobą wśród wspaniałych Stosów puszek, a za mną szedł w
mej wyobraźni sklepowy detektyw.

W naszym samotniczym rojeniu przebyliśmy- razem otwarte korytarze
próbując karczochów i wszystkich tych mrożonych przysmaków, ale
trzymając się z dala od kasy.

Dokąd pójdziemy, Whitmanie? Za godzinę zamykają. Jaki kierunek
wskaże twa broda ?

(Dotykam twojej książki i myślę o naszej odysei w supermarkecie i
doznaję uczucia absurdu).

Czy będziemy całą noc spacerować pustymi ulicami? Drzewa stoją cień w
cień, światła w domach wygaszone, będziemy obaj samotni.

Czy będziemy marząc o straconej Ameryce miłości przechodzić obok
błękitnych aut przed domami w kierunku naszej cichej chaty?

Ach, drogi ojcze, siwobrody staruszku, samotny stary nauczycielu odwagi,
jaką ty miałeś Amerykę, gdy Charon opuścił trap swego promu, a ty
wyszedłeś na zakopcony brzeg i stałeś patrząc, jak znika łódź wśród
czarnych wód Lety ?