Wiersze - Ballada z makaty

Ballada z makaty

Jest sobie zielony ogród
na wszystkie pory
w rajskie szczypiory
w drzew kalafiory.

Panna tu leży w jarzynie
(myśli, że na mięcie),
za długie nóżki - podgięte,
obie lewe i przejęte,
łokcie podpierają brodę -
z boku widzianą urodę -
odwrotną urody modę;
nad urodą wieniec dziwny
krakowski z Pelcowizny.

Na co panna czeka
z zamyśleniem na flekach?

Anilinowe ptaszki
weselą ogród rajski.

Jeden chudy ptaszek
w palcach chłopca śpi,
jak do panny nadszedł -
zagrał fi-fi-fi!

A co to za plebejusz?
A co ma za kapelusz?
Kapelusz ma jak dudy...
A gra ten patyk chudy.
A słychać go za flety,
aż panna tupie we fleki.
Trzepoczą pantoflowe wstążki,
dygają rajskie widoczki.
Panna w tych bucikach
na leżąco fika,
stuka w pantofelki
oberki - sztajerki:

Raj tu nielichy,
graj pan - muzyki!
ja pantofelkami
radi-radi-ra!<
Maj
mi po głowie
ow-
szem nie powiem
radi-radi-radi-
ra-ra!!

Graj, panie młody,
do końca pogody,
póki te ogrody
nie tracą urody,
a że te ogrody
nie zmienią urody
ody-rydy-rydy
uha!!!