Nadzieja - bez zaskoczeń
Po tej stronie bloku blade jak kalafior słońce
świeci na zimno Wieczny cień Szarą matę nieba
nakłuwają strzykawki anten Żadnych pisków Tylko
czasami jęk hamulców przed skrzyżowaniem
Dostawczy żuk z piekarni stoi na czerwonym
Zapach ciepłych chlebów i rogali na chwilę zapalił
pożądanie w ustach siedzących na przystanku
którzy jednak szybko bez zbędnych gestów zawodu
opuścili głowy Podjechał autobus z maseczką
pary na szybach Ruch na przystanku Nikt
nie wysiadał To jest pierwszy ranny postój Wchodzę
do środka z nadzieją odnalezienia na siedzeniach
resztek ciepła pasażerów ostatniego wczorajszego
kursu Siadam Kładę ręce pod uda
Pod dłońmi zimny skaj
No, już
No, już. Przeszło? Leż na plecach.
Leż tak, żebym gubił się pośród ciebie i
ogółu twoich preferencji.
Kiedy zapierasz się w ten twój sposób
o pluszowe oparcie wersalki wiem,
że teraz na pewno dziejemy się naprawdę.
Ograniczone słownictwo
i co powiesz?
Czy jeszcze o to chodzi, żeby być
na chodzie i mleć ozorem?
Ja stanąłem w miejscu.
Zadowolony?
Teraz język ma dosyć,
podobnie jak życie
wyjęte z Twojego kontekstu.
Popołudnie-mam 9 lat
Agnieszce
Ta dziewczynka z klatki obok
zawsze w zaplamionej musztardą sukience
kładła mnie w mokrym tłuszczu piaskownicy
prosząc bym machał rękoma jak orzeł Ja
tropiłem ślady bieżnika sandałów
które nosiła niedpoięte jak niebo przed deszczem
Popisywałem się woimi sztuczkami z nadmuchiwaniem żab
gdy ona moczyła stopy w stawie nieopodal elektrowni
Drapiąc się pod kolanami pytała mnie
o kolor swoich pięt głęboko wytartych pumeksem
Popołudniami grzebiąc palcami w ostrej trwawie
Nasłuchiwaliśmy zbliżających się pociagów z węglem
Dostała czkawki kiedy dotknąłem
jej ust ciepłym od kataru nosem
Właśnie, że nie
Właśnie, że nie. Zupełnie się nie nadajesz
do konstruowania możliwych światów.
Kłamałem za każdym razem, kiedy milczałem,
że przetrzymam ciebie i tego siebie, którego nie znałem.
Od początku marzyłem, żebyśmy zapomnieli o sobie.
Żeby wszystkie prywatne istotności, osobne zgrozy, osobiste szczęścia
dzieliły się tylko na wspólne lub
niebyłe.