Piosenki - Szanty strona 16

John Kanaka

1. Mój kumpel dzisiaj do mnie rzekł:
- John Kanaka-naka, tullai-hej!
Roboty nie ruszę, choćbyś się wściekł.
- John Kanaka-naka, tullai-hej!

Ref.: Tullai-hej, oh, tullai-hej!
John Kanaka-naka, tullai-hej!

2. Ech, szlag by trafił ten pieski świat,
Do domu jeszcze drogi szmat.

3. Jak szliśmy raz do Frisco Bay,
Sto dni się ciągnął parszywy rejs.

4. Jak szliśmy raz wokół przylądka Horn,
Sam diabeł nam powiedział - "Won!"

5. I zawsze butlę rumu miej,
A kiedy lejesz, to równo lej!

6. A ciągnij brachu, będzie lżej,
I ciągnij z butli, pełną butlę miej!

7. A kupże pierścionek dziewczynie swej,
A kiedy pierzesz, to równo lej.

Jolly Roger

Śmiejesz...
I kiedy...
Gdy...
Przedrzeźniasz...

ref:
Jolly Roger...
Jolly Roger...
Jolly Roger...
Jolly Roger...
Na, na, na...

Kobiety z portu

Piękny połów rejs nam dał
Widać los łaskawy był
Każdy myśał gdyśmy już do domu szli
Na lądzie da się przeżyć
miesiąc albo trzy
Ci co żony mieli, już liczyli dni.

ref. A nasze kobiety w porcie są
Wypatrują swoje oczy od rana do nocy
A wieczorem stawiają w oknach świece zapalone
I mają nadzieję, że to godzin już niewiele

Bosman pierwszy poczuł cios
Choć przygłuchy trochę był
Krzyknął: Chłopcy, kry nam kadłub drą!
Potem szybko poszło wszystko,
Maszt jak słomka cienka prysnął
I nasz szkuner z desek, z trzaskiem
Nieuchronnie szedł na dnref.

ref. A nasze kobiety...

Kumple w falach przed chwilą
Teraz wszyscy już są w Hilo
Szyper w oczy mi popatrzył i podążył tam
I z załogi kilkunastu w martwej ciszy, już bez wrzasków
Uczepiony jakiejś belki pozostałem w morzu sam

ref. A nasze kobiety...

Cud to chyba, że przeżyłem, chociaż w morzu długo byłem,
A do portu, skąd wyszliśmy, jakoś wracać strach
Bo gdzie oczy swe podzieję, gdy odbiorę im nadzieję
Tym kobietom, których mężów głosy ciągle słyszę w snach.

Kołysanka dla Janka

Wkładam stary płaszcz
I wychodzę z siebie
Niosę twój płacz, dokąd niosę nie wiem.
Na spacer po stary porcie,
Na długą drewnianą keję
W horyzontu wbijam paznokcie
Na cumach życia butwiejąc.

Niech mówią mi- Antypodów nie ma
I niż ma wyjść gdy się wkleszcza w schemat.
Bo przecież nie umrą żaglowce
Ni oddech wody i nieba
A ty mi niedługo dorośniesz
Choć wiem dzisiaj zostać mi trzeba.

Więc śpij synku mój pod kołderką marzeń
Niech Ci się śni syty wiatrów żagiel
Bo przecież nie umrą żaglowce
Ni oddech wody ni nieba
A ty mi niedługo dorośniesz
Choć wiem dzisiaj zostać mi trzeba.

Więc wkładam stary płaszcz
I wychodzę z siebie
Niosę twój płacz, dokąd niosę nie wiem.
Na spacer po stary porcie,
Na długą drewnianą keję
W horyzontu wbijam paznokcie
I będę czekał na ciebie.

Koniec sezonu

Jeszcze nas przechodzi dreszcz,
kiedy zmierzch się wita z wodą,
Lecz zgubiły nam się gdzieś:
drugi brzeg i druga młodość.
Za wysoki dla nas próg,
zatrzymaliśmy się w biegu,
Miast wyglądać jak James Cook
wyglądamy z lękiem śniegu.

A więc kochani - szmaty w dół,
A więc kochani - maszt do schronu.
Żegnaj Ameryko, życia pół,
Nadciąga już koniec sezonu.

Oto kochani - wreszcie ląd,
Oto kochani - dobijamy.
Koniec sezonu, jedźmy stąd,
To nie ryk mórz, to śmiech na sali.

W zamieszaniu szotów i want, w żagli roztrzęsionej bieli,
Tęskno nam do czterech ścian, do pachnącej snem pościeli.
Już nie czeka na nas nikt, tylko mąż jej i jego żona,
Nawet nam nie było wstyd za ten idiotyczny romans.

Pod nóż poszły nasze sny, a pod młotek idą słowa,
Słychać uderzenia trzy, aukcja trwa posezonowa.
Kto się sprzeda za psi grosz, a kto wkupi i zostanie,
Tylko u nas proszę - grosz, po sezonie zawsze taniej

‹‹ 1 2 13 14 15 16 17 18 19 34 35 ››