Piosenki - Szanty strona 22

Na statku Calibar

Czy chcecie przyjaciele posłuchać pieśni mej?
Ma tylko kilka zwrotek, nie znudzę was treścią jej.
Opowiem o przygodach, jakie kiedyś przeżyłem sam,
Gdym pierwszy i ostatni raz wszedł na statek „Calibar”.

A „Calibar” to stary wrak, wodę z dzioby i z rufy brał
Za rufą dźwigał potężny ster, zamiast koła wielki rumpel miał
Gdy żagle wypełnił silniejszy wiatr, w godzinę robił mili pół
To najszybszy statek, jaki znam w Kanale nie ma równych mu.

Kapitan to był wielki drab, wzrost met pięćdziesiąt trzy
Czerwone oczy, zielony nos, pruski błękit z policzków bił
Na piersi skórzany medal, z krymskiej wojny pamiątkę miał,
A małżonka jego to słynny kuk ze statku „Calibar”

Pewnego razu Stary rzekł: „Chodź tu chłopcze i prawdę mów
Czy chciałbyś być żeglarzem i opłynąć wiele mórz?
Jeżeli chcesz być żeglarzem, to szybko wskakuj na dek,
Na razie płyniemy do Portadown, w ładowni węgiel jest.

Nazajutrz o poranku pożegnaliśmy stały ląd
Poranna bryza zaczęła wiać, w dali zniknął zielony most
Przez kilka niebezpiecznych miejsc udało nam się przejść
Aż nagle- Łup! Trafił w skałę dziób, choć na mapie nie było jej.

Zaraz wszyscy wpadli w popłoch i zaczął się wzmagać wiatr
Bosman na deku poślizgnął się i do ładowni wpadł
„Cała naprzód!”- Stary wrzeszczał, „Bo prąd na zniesie na brzeg”
Mechanik z lądu krzyczał, że koń już szybciej nie może biec.

Gdy za burtą wszyscy byli już, to jaja zaczęły się
Na brzegu jakiś facet stał zdjął szelki, pasek, koszulę kalesony...
Związał to wszystko razem
I wyciągną nas wszystkich na brzeg,
Nie będę już żeglarzem, nie chcę znać oceanów i mórz
Następnym razem do Portadown pojadę pociągiem i już.

Nieczułe morze

Tysiące strof piękno twe już zna
I nie ma gamy twoich barw.
A ty wciąż dumne i zachłanne tak,
Urodą swoją stale mamisz nas
I znów w chłopięcych jesteś snach!

Czy w martwej ciszy
Czy w sztormie-
Ja to wiem,
Nieczułe jesteś morze me.
Czy błogosławić,
Czy przeklinać mam ten dzień-
W którym w niewolę wziąłeś mni.

Z chłopięcych marzeń co zostaje gdy
Już twą prawdziwą zna się twarz?
Oraczem twoim dzisiaj jestem i
Och! Jakże ciężko wiernie służyć ci,
Lecz chyba sól we krwi już mama!

Codzienność z tobą dziś tak szara jest
Odarta z wielkich, pięknych słów.
W dusznych kabinach wolno płyną dni,
w jazgocie maszyn ciężkie ma się sny,
smak samotności także znam.

Swą smugę cienia już za sobą mam..
Poznałem twe zasady gry.
I nie mam żalu, cóż wybrałem sam
Choć czasem jeszcze muszę przyznać się-
Świat wielkich żagli mi się śni.

Nie sprzedawajcie swych marzeń

Samotni ze sobą nie możemy znaleźć
Miejsca i czasu na zadumy chwile
Uciekamy do nikąd - pod prąd wyobraźni
Zostawiając sny jak bezbronne motyle

Ref.
Ludzie - nie sprzedawajcie swych marzeń
Nie wiadomo co się jeszcze wydarzy
W waszych snach
Może taka mała chwila zadumy
Sprawi, że te marzenia pofruną
Jeszcze raz
Jeszcze raz

Wstawcie w okna tęczę, szykujcie witraże
Na które wiatr swawolny gwiazd nam nawieje
Na pewno przyjdzie wiosna z uśmiechem na twarzy
By jak matka dzieciom rozdawać nadzieję

Nocne holowanie

Gdy słońce rusza, hen, na drugi brzeg,
Jak stary kliper rzuca cumy w noc.
Gdy duszy twej nie szarpie żaden głód,
Posłuchaj krzyku mewy, jak tę ciszę tnie.

Tak właśnie było, kiedym spotkał ją,
W swój warkocz wplotła ten wrześniowy zmierzch.
Mój Panie- łkając zapytała mnie-
Czyś widział mego Johna? Gdzieś Ty Johny, gdzie?

U schyłku wieku odszedł Johny w dal,
Na wiecznej wachcie płyną jego dni,
A ja, mój Panie, wciąż przychodzę tu,
Gdzie znalazłam ciało. Tu ma dusza tkwi.

Mijają wiosny na czekaniu tym,
Cóż jednak więcej pozostało nam.
Ja jednak słyszę mego chłopca płacz,
Zaklęty w krzyku mewy. Duszę za to dam.

Gdym wracał z wachty już, w odpływu czas,
Znalazłem po niej tylko ślady stóp
I nie wiem sam czym śnił, czym widział ją,
Gdy słyszę wciąż krzyk mewy:
Wróć mój Johny, wróć- Wróć mój Johny, wróć.

North - West Passage

Spróbuj chociaż raz Nord- Westowe przejść zdobyć
Znajdź miejsca gdzie zimował Franklin u Beauforta wrót
Wykuj własny szlak przez kraj dziki i surowy
Przejdź drogą północ- zachód poza lód.

Brnę przez kry na zachód od Davisa zimnych wrót
Szlakiem tych których bogactwa wiodły na Daleki Wschód
Sławę zdobyć chcieli zostały po nich tylko proch
Białe kości popłynęły gdzieś na dno.

Trzy wieki przeminęły na wyprawę ruszam znów
Śladami dzielnych chłopców co walczyli z furią mórz
Miasta z lodu wyrastają by rozpłynąć za mną się
Jak odkrywcom dawnym wskażą nowy brzeg.

Mile wloką się bez końca całą noc pcham się na West
Tu MacKenzie, David Thompson cała reszta z nimi też
Wytyczali dla mnie wśród iskrzących lodem gór
W mroźnych wiatrach głos ich słyszę jak ze snu.

I czymże ja się różnię od pionierów szlaków tych?
Tak jak oni- porzuciłem życie pośród bliskich mi
By znów odkryć North- West Passage dla tak wielu koniec snów
Ale marzę bym do domu wrócić mógł.

‹‹ 1 2 19 20 21 22 23 24 25 34 35 ››