Cytaty autorów na literę C - Harlan Coben

Lepiej kochać, a potem płakać. Następna bzdura. Wierzcie mi, wcale nie lepiej. Nie pokazujcie mi raju, żeby potem go spalić.

Najpierw rezygnujesz z drobiazgów, potem z większych rzeczy, a w końcu z wszystkiego. Śmiejesz się coraz ciszej, aż wreszcie zupełnie przestajesz się śmiać. Twój uśmiech przygasa, aż staje się tylko imitacją radości, czymś nakładanym jak makijaż.

Czasem pakujemy stare rzeczy i chowamy je na strychu, nigdy nie zamierzając ich wyjmować, ale nie potrafimy się ich pozbyć. Pewnie tak samo jak marzeń.

Wspomnienia wywołują ból. Najdotkliwszy zaś sprawiają najlepsze z nich.

Nie odkładaj na jutro tego, co trzeba zniszczyć dziś.

Marzenia nie umierają. Już myślisz, że są martwe, a one tylko zapadły w sen zimowy jak wielki stary niedźwiedź. A gdy takie marzenie drzemie dłuższy czas, niedźwiedź budzi się głodny i zły.

Seks jest dla wszystkich, ale wzajemna miłość po nim tylko dla zakochanych.

Problem z tragedia jest taki że musimy dalej żyć, nie ma wyboru, nie możesz zjechać na pobocze i poczekać, choć byś nie wiem jak tego chciał.

Miłość jest jak światło gwiazd - nie umiera nigdy.

Są takie miejsca, do których nie należy zapuszczać się myślami, ale one i tak tam podążają.

[...] nigdy nie wiemy wszystkiego o tych, których kochamy. I może, jeśli dobrze się nad tym zastanowić, nie wiemy wszystkiego nawet o nas samych

Cierpiał. Naprawdę wierzył, że go nikt nie kocha, a taka świadomość niezależnie od tego, kim jesteś, boli.

- Przyznaj że cię intryguję.
- Owszem.
- No i?
- Intryguje mnie też, co myśli skaczący z drapacza chmur, zanim plaśnie na chodnik.

Zaczęłam wrzucać jej rzeczy do pudeł. Ale trudno jest spakować czyjeś życie.

Nie ma nic cięższego od żalu. Żal jest straszliwą otchłanią w najczarniejszym oceanie, bezdenną głębią. Zżera człowieka. Dusi. Paraliżuje skuteczniej od przeciętych nerwów.

(...) tak to już bywa z banałami, że często trafiają w sedno.

Życie rzadko jest sprawiedliwe. Bóg nie rozdziela nieszczęść równo.

Powoli. Oto hasło dzisiejszego dnia.

Śmieję się śmierci w twarz. A raczej chichoczę. Cicho. Urągliwie.

Wspólnota w nieszczęsciu i cierpieniu przyciągnęła ich do siebie jak magnes. Zaczęło się od pokusy, a gdyby tak wszystko rzucić i uciec.

Cofasz się w przeszłość i znów jesteś mały i bezpieczny, bezpieczny tak zupełnie, tak bez reszty, jak dziecko w obecności taty. Wciąż masz go przed oczami - stoi w ciemnych drzwiach, cichy strażnik twojego dzieciństwa - i śpisz snem istoty naiwnej, niewinnej, niedojrzałej. A kiedy dorastasz, dociera do ciebie, że bezpieczeństwo to było złudą, jeszcze jednym dziecięcym wyobrażeniem, tak jak rozmiar twojego podwórka za domem.

Bardzo cienka linia oddziela upór od głupoty.

Świat nie jest ani okrutny, ani radosny. Jest po prostu chaosem pędzących na oślep cząsteczek, mieszaniną reagujących ze sobą substancji chemicznych. Nie ma w nim prawdziwego ładu. Nie ma uświęconego potępienia zła i zwycięstwa słusznej sprawy.

Możesz ufać naturze, ale nie człowiekowi.

Może kiedy wszystko zostało już powiedziane i przesądzone, chcę się łudzić, że jestem człowiekiem.

Nasza miłość była silna, ale także spokojniejsza, dojrzalsza, i może miłość wcale nie powinna taka być. Wiedziałem, że rozstanie będzie bolesne, ale nie druzgoczące. Zastanawiałem się, czy to również przychodzi wraz z dojrzałością, czy może po wielu latach sercowych zawodów w końcu zaczynasz się bronić.

Płomień gniewu opada, powoli przygasa. Rany się goją. Kiedy jednak pozwalasz, żeby tak się stało, umiera też część twojej duszy.

Żeglowanie na spokojnych wodach nie oznacza, ze nie wpadniesz na górę lodową.

Dziecino, nawet twoje najlepsze wspomnienia z czasem zblakną jak atrament.

Każdy wybiera swoje własne wojny.

- Kobiety nie mogą mi się oprzeć - ciągnął Win. - Jak tylko mnie zobaczą, muszą mnie mieć. To klątwa, której brzemię dźwigam przez całe życie.

Istnieje interesująca zależność między celowo wywołanym cierpieniem a ulgą, coś jak odpowiednik gaszenia pożaru ogniem.

Obsesja nie wykrywa problemów i nie rozwiązuje ich. Tworzy je z niczego, podsyca i wzmacnia.

Plugastwa jednak nie da się całkiem wyplenić. Ono jest jak karaluch. Zawsze przetrwa. Zejdzie pod ziemię lub się ukryje.

Gdyby Bóg obdarzył go drugim rozumiem, to ten rozum umarłby z samotności.

I wreszcie, chociaż może zanadto się w to wgłębiam, nie można mieć frontu bez tyłu, a góry bez dołu, tak więc wcale nie jestem przekonany, że światło może istnieć bez mroku, czystość bez brudu, a dobro bez zła.

Powiada się, że lekarze są najgorszymi pacjentami.