Piosenki - Turystyczne strona 22

Ballada o syrenie okrętowej

Gdy nasz statek szedł na dno,
Martwił się tym mało kto,
Co tam jeden statek mniej, jeden więcej.
Zresztą miał opinię złą, przeznaczony był na złom,
Już armator go skreślił w swojej księdze.

Gdy wiatr hulał, a deszcz siekł, tak jak sito kadłub ciekł,
Trzeszczał każdy dyl w nim, każdy gnat,
Krzywy komin sadzą wiał, wodę tak jak gąbka brał,
Stara łajba, stare pudło, stary wrak.

Pływaliśmy tyle lat, zwiedziliśmy cały świat,
I trzeba było zejść z tego statku.
Najpierw Dany, potem Jim, ja zeszedłem razem z nim,
Dalej Billy i szyper na ostatku.

Odpływała z nami łódź, szyper krzyknął: "Wiosła rzuć,
Gwizdkiem mu ostatni salut dajmy!"
Poszedł z wiatrem ostry dźwięk, a ze statku nagle jęk,
Jęk syreny pełen smutku, pełen żalu.

Nikt nie został przecież tam, on oddaje salut nam,
On nas żegna, tak jak zwyczaj każe.
Jeszcze komin w górze tkwi, jeszcze chwila i już znikł,
I bez statku zostali marynarze.

Słowem się nie ozwał nikt, mechaniczny może trik,
Gdy dociekniesz i tak nic Ci nie pomoże.
Jak siedliśmy wtedy pić, tak pijemy aż do dziś,
Czasem dziwne rzeczy dzieją się na morzu.

Ballada o turystach

Gdzieś na skraju dnia i nocy
pod słońcem gwiazdami
żyli ludzie spod włóczęgi herbu
zwani turystami

Oni szli tam gdzie byli
i chodzili gdzie nie byli
spośród nowych dróg zdobytych
snuli legend opowieści

Wspólnie jedli wspólnie pili
dzieląc równo chleb i wodę
nocą dla nich ogień światłem
dniem ruszali dalej w świat

Ballada o wojnie i pokoju

Ty jesteś wojną ja pokojem
Z nocy wyszedłeś ja ze światła
Stać lubisz w wietrze z burzą w głowie
Gdy ja się modlę o pogodę
Dom umiesz zburzyć podrzeć spokój
Który ja tkałam całą dobę
Gdy przeciw sobie się wyprawiasz
Daremnie ci zabiegam drogę
Ból umiesz zadać gwiazdę strącić
Cudzą lub własną by spadała
Ja będę wtedy nad kołyską
Cierpliwie nową rozniecała
Jedna jest od początku waga
A w niej dwie szale - ty i ja
I tylko nocą między nami
Przez chwilę zawieszenie trwa.

Ballada R.

Byłem ptakiem na mostach,
Co się w niebo chce dostać
I spadłem z hukiem aż na dno.

Byłem światła grą, cieniem,
Obcym w lustrze imieniem
I pytałem lustra : To jest kto ?

Ale nawet u rozpaczy czarnych drzwi
Powtarzałem w duchu : Panie, dzięki Ci

W domach nocy i w nawach,
Byle szczęścia móc zaznać,
Byłem siebie gotów wyrzec się.

I wracałem nad ranem,
W pustym ciele spal zamęt,
A zabawki mną bawiły się.

Ale nawet na klęczniku ciężkich dni
Powtarzałem w duchu : Panie, dzięki Ci

Byłem tam, gdzie duch ziemi
Chytrze bawi się nami,
Mówi : Zobacz, możesz zdobyć świat !

Biegłem po ... dotyk dłoni,
Po paproci kwiat, po nic,
Teraz nagle mam 50 lat.

Ale póki nie braknie nowych dni
Będę mówił w duchu : Panie, dzięki Ci

Ballada wiatrem podzyta

Gdy mnie wezwało słońce dalekie
Na swą wędrówkę po kalekiej ziemi
Topniał kamienny tętent miasta
W jego świszczącym oddechu.

Siodlaste zbocza parsknęły mgłami
Poszło po lesie rżenie radosne
Wiatr usiadł wierzchem na połoninie
Ruszył z kopyta na Otryt.

Schyliłem głowę jak strojne drzewa
Widząc, że wiatr się rozswawolił
I nawet dumny ruski święty
W drewnianej chatce na kurzej łapie
Zaskrzypiał pełen pokory.

Wietrze, wietrze szalony
Prowadź mnie po błękitnych drogach
Zimą w bieli, wiosną w zieleni
Graj, graj moją balladę.

A wiatr jak bies na przekór niebu
Zawrócił, dmuchnął w twarz babim latem
Pewnie się teraz ze mnie śmieje
U wodopoju, gdzieś nad Sanem.

‹‹ 1 2 19 20 21 22 23 24 25 47 48 ››