Cytaty autorów na literę F - James Frey

Chcę drinka. Chcę pięćdziesiąt drinków. Chcę butelkę najczystszego, najmocniejszego, najbardziej niszczycielskiego najbardziej trującego alkoholu na Ziemi.Chcę pięćdziesiąt butelek. Chce cracku, brudnego i żółtego i wypełnionego formaldehydem. Chcę kopę metamfy w proszku, pięćset kwasów, worek grzybków, tubę kleju większą od ciężarówki, basen benzyn tak duży, żeby się w nim utopić.Chcę czegoś wszystkiego czegokolwiek jakkolwiek ile tylko się da by zapomnieć.

Kiedyś sądziłem, że jestem twardzielem, ale uprzytomniłem sobie, że to nieprawda. Byłem słaby i osłaniałem się grubym pancerzem, raniłem ludzi, żeby oni nie mogli zranić mnie, myślałem, że na tym polega bycie twardym, ale się myliłem. Bycie twardym przejawia się tym, co robimy teraz. Odbudowaniem, dokonywaniem zmian, naprawianiem szkód, stawianiem czoła lękom.
Jeżeli mi się uda, to dopiero wtedy możesz nazwać mnie twardzielem.

Ja tylko walczę o siebie, ja tylko nie chcę umierać, ja tylko pragnę pokochać.

W życiu potrzebna jest miłość, bez niej jest wielka pustka, która dusi, zabija, męczy.

Nie odczuwam nienawiści i żalu do świata, ale jeszcze sobie nie potrafię wybaczyć.

Chcę uciec albo umrzeć albo się rozjebać. Chcę być ślepy i niemy i nie mieć serca. Chcę się wczołgać do dziury i nigdy nie wyjść. Chcę zmieść swoje istnienie z powierzchni ziemi. Z powierzchni jebanej ziemi. Biorę głęboki oddech.
Trzeba iść.

Trudno jest dopasować się do sposobu życia i myślenia ludzi, którzy zawsze chcą więcej, nigdy nie są usatysfakcjonowani.

Czuję krew cieknącą mi z ran na twarzy i czuję bicie serca i czuję, jak ciężar mojego życia zaczyna ciążyć, i zdaję sobie sprawę, dlaczego o świcie mówi się ranny.

Spodnie khaki, biały T-shirt, kapcie. Są ciepłe i miękkie i miłe. Czuję się prawie jak człowiek.

Jest kolorowo i jasno i bezpiecznie. Wszędzie chodzą ludzie i się uśmiechają.

Moje życie to Piekło, było Piekłem już zbyt długo. Jeżeli nie przestanę, to umrę. Nie jestem pewien, czy chcę już być martwy.

Budzę się zlany zimnym potem z ulgą, że to tylko mara i z tęsknotą, że to tylko sen.

Zamykam oczy i robię głęboki wdech i myślę o swoim życiu i jak tu wylądowałem. Myślę o szkodach, zniszczeniach i krzywdach, jakie wyrządziłem sobie i innym. Myślę o nienawiści do samego siebie. Myślę o tym, jak i dlaczego i co się stało i myśli przychodzą z łatwością, ale odpowiedzi nie.

Chcę zobaczyć oczy. Chcę zajrzeć pod powierzchnię bladej zieleni i zobaczyć, co jest wewnątrz mnie, co jest we mnie, co ukrywam. Zaczynam podnosić wzrok, ale odwracam się. Próbuję się zmusić, ale nie mogę.

Wstaję i zaczynam chodzić po Łazience w tę i z powrotem. Krzyżuję ramiona i zaczynam pocierać ciało. Robi mi się zimno i czuję chłód w krzyżu. W jednej sekundzie chce mi się płakać, w jednej chce mi się zabijać, w jednej chce mi się umrzeć. Rozważam bieganie, ale nie ma gdzie biegać, więc chodzę szybkim krokiem, pocieram ciało i jest mi zimno.

Chcę ją kochać. Chcę się jej oddać. Chcę ją posiąść pod każdym względem chcę zachowywać się normalnie wobec drugiego człowieka prowadzić z nim normalne życie. Nie chcę bać się miłości nie chcę bać się kochać i być kochanym. Mam już cholernie dosyć samotności. Nie daję rady i jest mi wstyd.

Bolą mnie różne nienazwane.

Gdy ktoś chce zrobić dla ciebie coś miłego, nie dyskutuj, nie przeciwstawiaj się, nie odmawiaj, nie próbuj mu tego wyperswadować. Tylko uśmiechnij się i podziękuj, pomyśl, jakie to szczęście mieć wokół siebie hojnych ludzi.