nieznajomi 1 wpis dla sprawdzanej frazy

Wiersze

  • Wagon
    Adam Waży
    Dwaj kolejarze pod oknem palą i grają w karty
    co który bije atutem podnosi rękaw wytarty
    Rozmawiasz z manichejczykiem podobnym do buchaltera
    on bilansuje zło i dobro świat sprowadzając do zera
    Młoda para po ślubie w niebywałej emocji
    ogląda w książce rozłożony na części motocykl
    I ciebie można rozłożyć podobnym sposobem
    na serce mózg żołądek i wątrobę
    dlatego i ta anatomia nagle cię przeraża

    Patrzysz na ludzi za szybą idących w głąb korytarza
    Jest tam manekin z baczkami w rurkach wąziutkich spodni
    Dziewczyna z twarzą ujętą w płomyki czarnej pochodni
    obnaża jedno ramię starannie według mody
    Taki widok rozczulał cię i drażnił kiedy byłeś młody

    Luźne strumienie włosów z miedzianym połyskiem
    oczy przedłużone w strzałki barbarzyńskie
    owale twarzy rozbite jak wyspiarskie bóstwa
    zagubione powieki odnalezione usta
    maski wydobyte z dna kultów i marzeń
    w obojętnych wcieleniach płyną korytarzem
    niektóre z nich przystają na chwilę i przez szyby
    fosforyzują grzebieniem jak głębinowe ryby
    Ten pochód orficki nie rozeźliła i nie drażni
    zawczasu wypruwając cię z resztek wyobraźni

    Tymczasem jedna przesłała ci uśmiech daleki
    Nie znasz jej lecz poznajesz te czułe powieki
    te zgrywające się oczy które wołały zobacz
    gdy ktoś wieczorem jej głowę niósł pod ramieniem jak zdobycz
    Ach ona cię bierze za mędrca i właśnie przed tobą
    przechwala się że stać ją na miłość jaskiniową

    Kolejarze wysiedli i sam teraz siedzisz przy oknie
    Tą drogą w dawnych latach jeździłeś wielokrotnie
    Słupy biegną do tyłu i ów czas który minął
    pokrywa cztery topole melancholijną patyną

    Rozmawiasz z biuralistą technikiem studentem
    natrafiasz na dziwne zwroty nie wiadomo skąd wzięte
    chcesz inne dawne słowa usłyszeć od podróżnych
    kłócisz się z czasem i zadasz od niego jałmużny
    a oni siedzą przed Tobą barierą lat odcięci
    i daremnie szukasz ich prototypu w pamięci

    Te nowe pokolenia tak niepodobne są do poprzednich
    że nie można odnaleźć pokoleń pośrednich
    spojrzenia ich są jak sygnały bez klucza

    Z nieznanych przyczyn wagon gwałtownie zarzuca
    mijając przykre bo gołe budynki stacyjne
    Obok ciebie siedzą nie te osoby ale zupełnie inne
    To ludzie z wagonów śmierci wytraceni gazem
    Zabił ich śniąc swoje życie jarmarczny król-błazen

    Od tego czasu minęło już lat kilkanaście
    blizny się otwierają jak maskowane przepaście
    sól łez fosfory snów tam krążą w ukryciu
    i wspomnienia o zmarłych utrzymują przy życiu
    Usuwasz się w głąb jak po skałach jak mimowolny czarodziej
    imiona więzną ci w gardle i tłum się przy tobie schodzi

    Teraz konduktor obojętnie dziurkuje bilety
    korytarzem powoli przechodzą dwie zgrzybiałe kobiety
    One są starsze od ciebie i wiele zmian przeżyły
    na szyjach mają sine wysuszone żyły
    Przechodzi ktoś kto jest cieniem być może znałeś go niegdyś
    w tych nieobecnych oczach świecą dalekie śniegi
    Matka prowadzi płaczące dziecko do umywalni
    Ci nieznajomi ludzie są natarczywie realni
    ich troski chcą w tobie zamieszkać starasz się od nich obronić
    Przerzucasz grubą powieść od końcowych stronic
    albo oglądasz barwne ilustracje
    a za oknem przelatują małe wzgardzone stacje

    Wagon zgrzyta i przysiągłbyś że to zgrzyta na niebie
    obłok który chimerycznie oddziela się od siebie
    Rozdwojony obłok jest obrazem wieku
    obłoczna technika doszła do wielkiej perfekcji w człowieku
    Władca oklaskiwał swój portret i sam u sobie
    hieratycznie mówił w trzeciej osobie
    Był to fakt rozdwojenia ponad zwykłą miarę
    inni się rozszczepiają na doświadczenie i wiarę

    Patrzysz na puste pola przez otwarte okno
    Borykałeś się jak w chorobie z tajemniczą epoką
    z trudem dotarłeś do jej szyderczej reguły
    teraz przejmują cię tylko ludzie i szczegóły
    Jesteś jak rekonwalescent i ubrany w pokorę
    zamiast milczeć rozmawiasz z jakim takim humorem
    Przy tobie i za tobą jedzie wiele światów
    młode śmieciły są ostre jak ścinanie kwiatów
    klekotają rozbite obyczajów zwierciadła
    szczątkowa wiedza życia która się rozpadła
    Jest ktoś kto obiera jabłko

    Jest świat elementarny
    namacalny jak rana i od kilku lat nuklearny
    są pochody wzorów i liczb wypierających słowa
    świat gdzie nawet abstrakcja wydaje się zmysłowa
    i rzut kości nabiera nie przeczutej rzutkości

    Szukasz czegoś w kieszeniach jesteś roztargniony
    odnajdujesz i czytasz krótki list od żony
    Twoje dzieci biegają po wiśniowym sadzie
    Czujesz jak żona dłonie na ramionach ci kładzie
    wtedy myślisz o dzieciach cóż im wytłumaczę
    Podrosną i odczytają całą przeszłość inaczej

    Wychodzisz na korytarz wyprostować nogi
    Jedziesz przez las wyszczerbiony i przez kraj ubogi
    na osobności biegnie rozgrabiony dom
    chłopcy tam kopią ziemie albo zbierają złom
    Myślisz o innym złomie z którego już nic będzie
    Czas goi rany i obraca idee w obce narzędzie

    Widzisz aleję wierzbową i czujesz zapach Wisły
    wierzby zawsze pochyle dziś jeszcze bardziej nawisły
    Na korytarzu chłopka wygładza zniszczoną spódnicę
    dziewczyna z warkoczykiem ma kostium w szachownicę
    lekkoatleta stoi w kilku brutalnych kolorach
    chłopczyk w koszulce jak błękitny koral
    przysadziste kobiety jak nakrapiane grzyby
    zieleń wilgotna prawie dotyka szyby
    lokomotywa gwiżdże wniebogłosy.

    W lustrze na korytarzu widać siwe włosy.