Wiersze - Stosunek do śmierci w stosunku ze Śmiercią

Stosunek do śmierci w stosunku ze Śmiercią

Stosunek do śmierci w stosunku ze Śmiercią

 

 

 
Blada, pachniała naftaliną, zbutwiałą szafą, w której
 
wiesza się czas na czas nieużywania.
 
Z policzkami jakby zapadała noc
 
opadła.
 

 
Silne sine wargi przygryzała, malując je gryzmolącym językiem.
 

 
Zardzewiałe sprężynowe łóżko z mosiężnymi kulasami na czarnych kolumnach wyło.
 

 
Leżała na wznak, dając mi znak, abym przed nią uklęknął.
 

 
Krucze włosy powbijane w zagłodzone łono dopuściły dłonie
 
penetrujące w nich namiastki ciepła.
 
Sztywny trup penisa utonął w czeluści – z braku powietrza.
 
Rozciął go na dwoje ruch w tył i przód
 
skalany skazą nieskazitelnie ostrą.
 

 
Próbowałem udobruchać tę śmierć.
 
Świece syczały, obok mamrotał ciśnięty o ścianę cień,
 
za kotarą opluwał szyby deszcz dusz parami pukających o parapet.
 

 
Usiadła okrutnym okrakiem,
 
okryła energiczne zaangażowanie obojętnym prześcieradłem i wykonała
 
dance macabre, aż wyblakłem i stałem się ścianą
 
białą, z oderwanym od istnienia tynkiem i grzybem od wilgoci.
 

 
Wycisnęła ze mnie ciśnienia – nieustającym, wyrafinowanym tańcem i
 
zabłądziła do łazienki.
 
W białej trumnie bulgoczących z bólu bąbelków opłukiwała się,
 
wypychając do pokoju grobową ciszę westchnień.
 

 
Zasnąłem ze splecionymi na brzuchu palcami, oplecionymi różańcem białych
 
ptaków róż.
 

 
Nie każdy może śmierć mieć.
 

 
Może jeszcze wróci?
 
A nuż.