Wiersze - Czesława Miłosza wiwisekxja przekorna...

Czesława Miłosza wiwisekxja przekorna...

Zapamiętałeś Czas Wileńskiego przełomu, W
Którym poeta Gałczyński Leżąc nago na tapczanie  
czytał Horacego.
Wyrażałeś obawy o przyszłość Baczyńskiego
Obserwując rzędy maszerujących pluskiew Do
Spalonych domów Powstańczej Warszawy.
 
Możesz mnie nazywać faryzeuszem obłudy, Choć
Tymi faktami kopii poetyckiej nie kruszę, Bo
O pierwszej  z nich, ku przestrodze poetyckim bardom
Konstanty Ildefons napisał: „Był u mnie urzędnik Miłosz”.
A o drugiej? Zapomnieli Zniewoleni Proletariusze.
 
Prawdy kiedyś ukryte odkurzam zbyt późno, W
listach Noblisty, odnajdując Szczegóły
Nowojorskich sprawozdań do kraju.
Fragmenty zapisane, Na Każdym zakręcie historii
Tu i Teraz,
Były by prawdopodobnie dowodem Współpracy Dla
Komisji Śledczej Sejmu Rzeczypospolitej, Ale
Nie będą istotne w Poetyckim Raju.
 
Groźne Są, ale i Wspaniałe Dokumenty,
Powstałe w umysłach Poetów, Bo
Tylko tam są strony zapisane w Kształt zadziorny,
Gest bezradności, Słowo przetrwałe i Ból wykrwawiony.
Tych Normalnych, pozbawionych aktów ujawnionej wiary,
Pochłonie niepamięć mediów, nahajki zaborców,
Muzyka rynny deszczowej aury.
 
Poeci zawsze odnajdą swoje miejsca w piekle Natury,
Razem z grzmotem nieokiełznanej wyobraźni,
Niedojrzałą refleksją wiersza, zderzeniami faktów w tle,
Burzą umysłów, pod postacią Żywego,
Niekoniecznie Świętego Mikołaja, Za  
Którego przebrała się Ta, z którą chciałbym(?)