Wiersze - W pracowni

W pracowni

 
 
Lekkim krokiem
przechodzi
od plamy do plamy
od owocu do owocu
 
dobry ogrodnik
podpiera kwiat patykiem
człowieka radością
słońce błękitem
 
potem
poprawia okulary
nastawia herbatę
mruczy
głaszcze kota
 
Pan Bóg kiedy budował świat
marszczył czoło
obliczał obliczał obliczał
dlatego świat jest doskonały
i nie można w nim mieszkać
 
za to
świat malarza
jest dobry
i pełen pomyłek
 
oko chodzi sobie
od plamy do plamy
od owocu do owocu
 
oko mruczy
oko uśmiecha się
oko wspomina
 
oko mówi można wytrzymać
gdyby tylko udało się wejść
do środka
tam gdzie był ten malarz
bez skrzydeł
w opadających pantoflach
bez Wergiliusza
z kotem w kieszeni
fantazją dobroduszną
i nieświadomą ręką
która poprawia świat