Wiersze - Kłopoty małego stwórcy

Kłopoty małego stwórcy

  
        1
 
Szczenię pustych obszarów
nie gotowego świata
ścieram ręce do krwi
pracując nad początkiem
 
ziemię niepewną jak dmuchawiec
pielgrzymią stopą ugniatałem
 
podwójnym oczu uderzeniem
utwierdziłem niebo
i z szaleńczą fantazją
nadałem mu kolor niebieski
 
krzyknąłem kiedy obraz skały
potwierdził najprawdziwszy dotyk
i nie zapomnę chwili kiedy
rozdarłem skórę o krzak głogu
 
w szczelinę wydrążoną palcem
imiona składam roślin zwierząt
potem podziwiam w trawie leżąc
paproci kształt i ogon pawia
 
w końcu odpocząć zapragnąłem
w cieniu fal na białym kamieniu
napisałem historię naturalną
kompletny wykaz gatunków
od ziarna soli do księżyca
i od ameby do anioła
 
to dla was
drodzy potomni
by lekkich waszych snów
nie tłoczyły kamienie
gdy noc pustoszy świat na nowo
 
        2
 
Nikomu nie przekażesz wiedzy
twój tylko słuch jest i twój dotyk
na nowo musi każdy stworzyć
swą nieskończoność i początek
 
najtrudniej jest przekroczyć przepaść
co się otwiera za paznokciem
i doznać dłonią bardzo śmiałą
obcego świata usta i oczy
 
        - dobrze planetom małym
        które łagodna krew obmywa
        ślepe -
 
        jeśli zaufasz pięciu zmysłom
        świat zbiegnie się w laskowy orzech
        jeśli powierzysz rwącym myślom
        na wielkich szczudłach teleskopów
        zajdziesz daleko w pewną ciemność
 
        to właśnie chyba twoim losem
        być tworem bez gotowych kształtów
        który poznaje - zapomina
 
nie marzyć ci o takiej chwili
gdy głowa będzie stałą gwiazdą
nie ręką lecz promieni pękiem
pozdrowisz ziemię już wygasłą