Wiersze - Wojciech Bellon strona 3

Sad

Siostrze Masi


W moim mieście wyrąbali sady
Ciągnące się szeroko hen aż po Zdrój
W moim mieście wyrąbali sady
Pachnące wiosenną zamiecią
Lata owocem dojrzałym
Sad

W moim mieście wyrąbali sady
I nieważne kto wyrąbał
Ważny jest fakt
Sad

W moim mieście wyrąbali sady
Z dawien zwane od ich właścicieli mian
W moim mieście wyrąbali sady
Jesiennym się dymem snujące
I śniegiem jak ule w pasiece
Sad
W moim mieście wyrąbali sady
I nieważne kto wyrąbał
Ważny jest fakt
Sad

Nie pozostały nawet kikuty drzew
Ni cień ani trawy
Tylko pole które resztkę promieni żarło
By wzrósł siew
Tylko twarze domów twarze
Wpatrzone oknami w miejsce gdzie trwał
Obcy zupełnie im obcy świat
Sad

Kolejka od czwartej nad ranem
Ten spod piątki jak zwykle pijany
Że też żona na niego nie bluźni
Ty na obiad jak zwykle się spóźnisz
Dziecko spać chce balanga na górze
Ileż można wytrzymać tak dłużej
Ileż można wytrzymać tak dłużej
Ileż można wytrzymać tak dłużej
----------------------------------------
----------------------------------------
----------------------------------------
W naszym mieście wyrąbali sady
Więc stwórzmy sad własny po horyzont aż
W naszym mieście wyrąbali sady
Więc spłodźmy go w znoju miłości
Niech drzewa jak dzieci wnuki przyniosą nam
Te niech płyną niech lecą
Z nadzieją że gdzieś na nie czeka świat
My zaś w oknach smutnych swych bloków
Chusteczki podnieśmy by machać im w ślad

W naszym mieście wyrąbali sady
I nie ważne kto wyrąbał
Bo ważny jest fakt
Że w nas trwa
Że w nas trwa
Że w nas trwa
SAD

Jasnej

Najpiękniejsza jesteś kiedy Twoje oczy
Rozgwieżdżają noc we mnie
Najpiękniejsza jesteś kiedy Twoje włosy
Rozjaśniają myśli me ciemne
Najpiękniejsza jesteś kiedy oddychaniem
Rozświetlasz powietrze
Moje myśli wiatr rozwiewa a Ty jesteś w wietrze
Oddechem i światłem w powietrzu
Najpiękniejsza jesteś kiedy ciała nasze
wspólnym potem pachną
Najpiękniejsza jesteś boś dla mnie
Powietrzna i Jasna

Zakochani

W śniegu słońcem połączeni
Plotąc tkliwości przędze
Ponad czasem żyją
Sami w wirze zdarzeń
Krok za krokiem
Krok za krokiem
Idąc krokiem sarnim
Zakochani
Deszczu krople ci utoczę
W świecidełko przejrzyste
Rozniebieszczę morze
Rozszeleszcze liście
Coraz bliżej
Coraz bliżej
Wspólne oddychanie
Zakochani
Dam na dłoni ciepła garstkę
Oczu palcami dotknę
Chcesz powróżę z kart Ci
Cisze zwielokrotnię
Lat już tyle
Lat już tyle
Połączeni snami
Zakochani
Na kobiercu resztek zimy
Ręce związane chmurą
Biblia Połoniny
Błogosławią góry
Dokąd idą
Dokąd idą
Życia stromą granią
Zakochani

Poranek (pobudka dla Oli)

Już poranek przeciągnął się zgrabnie
i grzbiet słońca wyprężył jak kto
Ptaki chórem śpiewają gra radio
A Ty ciągle wędrujesz przez noc

Jesień pachnie zza okna jabłkami
Sad otrząsa się z nocnej mgły
Mleko dawno już czeka pod drzwiami
Wszyscy wstali i śpisz tylko Ty

Dzwonek zabrzmiał w szkole naprzeciw
I targowy zaludnił się plac
Wszystkim nagle zaczęło się śpieszyć
Otwórz oczy córeczko czas wstać

Poślę dziewczynie

Poślę dziewczynie torbę pomarańcz
Niechaj ich wielki kuliste głowy
W Jej drobnych dłoniach radośnie tańczą
Taniec ogniście pomarańczowy
Taniec ogniście pomarańczowy

Poślę dziewczynie kwiaty niedrogie
Co zapach ziemi płatkami kryją
Rosnące cicho na kopcach mogił
Takie nie swoje - jak ja niczyje

Poślę dziewczynie na liściach buka
Promienie słońca i wiatru zapach
Choć długo będę po górach szukał
Naniosę wreszcie na liście mapy
Poślę dziewczynie ślad kół szeroki
Co się nie kończy i nie zaczyna
Odbity w kurzu spękanej drogi
Po której schodzi z gór biała zima
Po której schodzi z gór biała zima

Poślę dziewczynie miłość do szlaków
Do gór połonin bacowych gadek
Poślę Jej czerwień ze wszystkich maków
A później chyba już sam przyjadę
A później chyba już sam przyjadę

‹‹ 1 2 3 4 5 6 ››