Wiersze - W. B. bez tytułu

W. B. bez tytułu

Co mi tam po tytułach:
wystarczy własne nazwisko,
by po odbitym w Wiśle księżycu się tułać
i widzieć wszystko.

Ja słyszę, jak trawa rośnie,
i od tego serce mi rośnie,
ale co tam zielona trawa,
kiedy co dzień, co godzina czuję,
jak się z gruzów okrutnych dźwiga i buduje
Warszawa

Ja nie chcę być szefem BOS-u,
bom nie inżynier,
ale umiem dźwigać pod niebiosa
Wrocławie, Szczeciny, Gdynie!

Węgiel dobywać? przędzę prząść? -
nic by z tego nie wyszło.
Ja na sto koni parowych chcę wsiąść
i pędzić w przyszłość!

Za to wszystko chce otrzymać w darze
ten z Wisły księżyc srebrny -
ambasador republiki marzeń,
minister spraw niepotrzebnych.