Wiersze - Władysław Broniewski strona 21

Baby kamienne

Były kobiety,
a ja się starzeję.
Niestety:
dzieje...

Widziałem w Nieborowie baby kamienne
scytyjskie, sprzed tysiąca lat.
Baby były bez twarzy,
poważne,
groźne,
senne,
każda miała po tysiąc lat.

Ja mam lat siedemnaście,
a nie pięćdziesiąt.
Baby, baby
pokażcie,
że lat pięćdziesiąt -
to przesąd.

Bagnet na broń

Kiedy przyjdą podpalić dom,
ten, w którym mieszkasz - Polskę,
kiedy rzucą przed siebie grom
kiedy runą żelaznym wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą
kolbami w drzwi załomocą -
ty, ze snu podnosząc skroń,
stań u drzwi.
Bagnet na broń!
Trzeba krwi!

Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
obca dłoń ich też nie przekreśli,
ale krwi nie odmówi nikt:
wysączymy ją z piersi i z pieśni.
Cóż, że nieraz smakował gorzko
na tej ziemi więzienny chleb?
Za tę dłoń podniesioną nad Polską -
kula w łeb!

Ogniomistrzu i serc, i słów,
poeto, nie w pieśni troska.
Dzisiaj wiersz - to strzelecki rów,
okrzyk i rozkaz:
Bagnet na broń!

Bagnet na broń!
A gdyby umierać przyszło,
przypomnimy, co rzekł Cambronne,
i powiemy to samo nad Wisłą.

Bakunin

Żylasta dłoń na rękopisie,
schylonej głowy zarys lwi.
Na niedomknięte pada drzwi
olbrzymi cień. Na stole tli się
naftowa lampa.
Noc niezmierna,
gwiaździsta. (Ciężko nieść tę ciszę.)
Mróz. Północ. Śnieg na dachach Berna,
puszysty śnieg.
Bakunin pisze.

(Żylasta dłoń. I grzywa lwia.
groźny, czarny cień na drzwiach.)

Ten cień, być może, wzleci chmurą,
by runąć burzą jeszcze dziś!
(Jak ciąży dłoń. Jak ciąży myśl.
Jak ciąży dłoni piorun - pióro...)

Za oknem gwiazdy, północ, śnieg.
Herbata stygnie. Dymi fajka...
I oto on - katorżnik, zbieg -
po wolność idzie sam za Bajkał,
a za nim tajgą pościg carski,
a przed nim okręt do Japonii.
I w całym świecie ślady po nim
zasypał biały śnieg szwajcarski.

Narasta cisza. Pełznie mrok.
Wiśniowa fajka sennie dymi...
Ten cień na drzwiach, ten cień olbrzymi
to on - czterdziesty ósmy rok!
I znów zachłanna i drapieżna,
wietrząca w dziejach zapach krwii,
powraca pieśń barykad Drezna
i brzmi jak wtedy: - Więzy rwij!
Ta pieśń - to pożar Europy,
to wiosna ludów, wiew swobody,
to prący tłum milionostopy,
to - w salw akordach - Wagner młody...

...Stracone wszystko. Jeszcze w buncie
zaświeci Praga. Potem mrok.
Tak zgasł czterdziesty ósmy rok
w łańcuchach, w lochu Ołomuńca.

(Codziennie myślą mierzył świat,
krokami celę swą ponurą.
Swobodo! - wiele ciężkich lat
twe imię w męce szeptał murom.
W łańcuchy skuł go car Mikołaj,
łańcuchów dźwięk wydzwaniał bunt.
Swobodny obszedł świat dokoła
i wszędzie płonął pod nim grunt.
A dziś mu ciąży cisza Berna,
ten śnieg Syberią legł na serce...
"Swobodo dzika i niezamierna!
Tęsknoto, jakiej nie znał Hercen!")

W ogromnej ciszy, zda się, czas
ciężarem wspomnień wstecz się toczy.
I chce Bakunin jeszcze raz
z Orłowem mówić w cztery oczy.
Nie będzie cara jednać łgarstwem,
nie schyli już jak niegdyś czoła -
złowrogim cieniem Pugaczowa
jak upiór stanie nad cesarstwem,
ludowy bunt, ludowy gniew
on stąd, z więzienia, rozkołysze
na świat, na Rosję! ...
Marszcząc brew,
w styczniową noc Bakunin pisze:

"Zostanie po mnie to, co mam:
wytarty płaszcz i myśl swobodna.
Ze szklanki życia łyknę do dna
i znów po wolność pójdę sam.
Odchodzę już. Szwajcarskie Berno
i ciszę - zwracam zegarmistrzom.
Tam straszniej chyba gwiazdy błyszczą
w ogromnym niebie nad Syberią.

Powoli będę szedł po śniegu
za głosem wiatru północnego,
co w wiecznej burzy i zamieci
swobodny wieje od stuleci
i grożąc ziemi, grożąc niebu,
człowieka uczy swego gniewu."

Bezdomność warszawska

Pisać pod Tuwima? -
nie chce się.
Pisać pod Gałczyńskiego? -
nic z tego.
Ja bym napisał coś pod Broniewskiego,
ale jego nie ma w domu,
on samotny chodzi Żoliborzem
i nawet domu nie ma,
tylko ruiny bez kształtu,
on chce się nad Wisłą położyć
i krzyczeć: "Gwałtu!"

Ale jeśli będą gwiazdy w niebie,
on się chwilę pomodli do ciebie,
przeżegna się przez Oriona
na Wielką Niedźwiedzicę,
gwiazdy powiedzą: "Ona
jest ..."
Gwiazdy!
gdzie ją widzicie?

Bezradność

    Na rozstajnych drogach usiądę,
autostopem dojadę wszędzie...
Słusznie mówicie- rozsądek
 i ty - że nic z tego nie będzie.
  
Owijam się w wiersze, jak mumia w tkaniny,
żeby przez wieczność drzemać,
szukam rymu do szumu kaliny-
i nie ma.

Jednak wieje wiatr śródziemnomorski,
wieją tęsknoty...
A ty lubisz kręcić włosy,
a ty lubisz kolorki
i koty.

I tak już na zawsze zostaniesz w pamięci,
a skutek:
że będziesz na palcu kręcić, kręcić, kręcić
mój smutek.

Odjedziesz. Legenda będzie rosła.
Do widzenia.
Ty przeszłaś koło mnie jak wiosna,
którą widziałem z więzienia.

‹‹ 1 2 18 19 20 21 22 23 24 40 41 ››