Wiersze - William Blake strona 4

Drzewo jadu

A Poison Tree

I was angry with my friend:
I told my wrath, my wrath did end.
I was angry with my foe:
I told it not, my wrath did grow.

And I water'd it in fears,
Night and morning with my tears;
And I sunned it with smiles,
And with soft deceitful wiles.

And it grew both day and night,
Till it bore an apple bright;
And my foe beheld it shine,
And he knew that it was mine,

And into my garden stole
When the night had veil'd the pole:
In the morning glad I see
My foe outstretch'd beneath the tree.


Drzewo jadu

Pokłóciłem się z przyjacielem:
Zawierzyłem gniewowi, on to zniósł.
Byłem zły na swego wroga:
Zamilkłem, mój gniew rósł.

I zalałbym to obawami,
Noc i poranek pijane łzami;
Rozjaśniłem obłudnymi uśmiechami,
I subtelnymi wabikami.

I rosło dzień cały i noc,
Póki przejrzyście nie znużyło;
I mój wróg ujrzał to opromienione,
On wiedział, iż było moje,

I do mego ogrodu zakradł się
W czas, gdy noc przysłoniła żerdź:
Rano z ulgą dostrzegłem drzewo
I mego wroga zwisającego zeń.





(tłum. Monika Waraksa)

Dusze zagubione

Dobro i zło
czerwień i czerń
są odzwierciedleniem duszy twej
Twarze dwie
lustrzana igraszka pozwoli ci zrozumieć
obudź swe zmysły, by
zlały się z hukiem gromu
ciemnością nocy
odgłosem śmierci sunącej po szkle

Chcę by po tamtej stronie
nasze dusze radowały się razem
gdy jedna się uśmiechnie
niech druga powtórzy ten gest
Marzyła mi się noc
Noc nadeszła
I jest!

Dziewczynka odnaleziona

Noc całą z rozpaczą,
Skroś pustyń co płaczą,
Skroś jarów, otchłani,
Rodzice znękani

Szli w bólu i lęku
Schrypnięci od jęku,
Szli przez pustki w udręce
Siedem dni ręka w ręce.

Siedem nocy uśpieni
Śród głębokich cieni
Snili postać Liki
Na pustyni dzikiej

Blada, głód ją morzy,
Błąka się śród bezdroży -
Słaba z płaczem, z męką,
Popiskując cienko.

Drżąc w rozpaczy powstała
Niewiasta struchlałą,
Słania się, niebożęL
Dalej już iść nie może.

On niósł ją steraną,
Zbrojny smutku raną,
Aż tu im w pół drogi
Lew zastąpił srogi.

Nie umkną przed losem;
Grzywy ciężkim włosem
W ziemię lew ich tłoczy:
Węszy, kołem kroczy.

Cucili się z lęku,
Gdy liżąc ich po ręku
Zwierz stanął nad nimi
Cichy i olbrzymi.

W zdumieniu głębokim
Objęli go wzrokiem:
Duch przed nimi stoi -
Zjawa w złotej zbroi

Na skroniach korona,
Z głowy ramiona
Włos się toczy złoty -
Pierzchły ich zgryzoty.

"Pójdźcie za mną" rzecze,
"Nad Liką mam pieczę:
W moim śni pałacu -
Poniechajce płaczu".

Poszli tedy, bladzi,
Gdzie zjawa prowadzi:
Śród tygrysów żywa
Dziewczynka spoczywa.

Żyją tam i ninie
W samotnej dolinie;
Nie trwoży wilcze wycie
Ni lwi ryk o świcie.

Dziewczynka zbłąkana

Widzę w przyszłym czasie,
Co proroctwem zda się
Ziemia ze snu wstanie
(Zakarbuj to zdanie!)

I szuka swojego
Stwórcy łagodnego
A z dziekiej pustyni
Cichy ogród czyni

*

W południa krainie,
Które latem słynie
Co nigdy nie znika
Leży śliczna Lika.

W siódmej swojej wiośnie
Dzień cały radośnie
Szła od drzewa do drzewa
Kędy ptak zaśpiewa

"Śnie mój, przyjdź tu, senku,
Pod drzewo po ciemku.
Płacz ojcze, mateczko:
Gdzie też śpi wasze dziecko?

"Wasza ulubiona
Na puszczy zgubiona.
Jak ma spać maleńka,
Gdy płacze mateńka?

"Gdy we śnie ucicha -
Lika też nie wzdycha;
Gdy matce serce pęka -
Budzi się maleńka.

"Sroga, sroga nocy,
Zamknę teraz oczy,
A twój nad pustynię
Niech miesiąc wypłynie".

Lika we śnie leży,
A zwierz z jaskiń bieży,
Gdzie śpiąca spoczywa,
Jej się przypatrywa.

Lew z królewski wzięciem
Stanął nad dziewczęciem,
Święte ziemi koło
Obtańczył wesoło,

Tygrysy, lamparty
Też stroiły żarty,
Gdy ów lew nobliwy
Skłonił złotej grzywy,

Uśpioną na ziemi
Łzy rubinowemi
Ócz płonących ziewał,
Parą swą ogrzewał.

A lwica z maleńkiej
Liche jej sukienki
Zdjęła: nagą, bosą
Do lwiej jamy niosą.

Tłumaczenie: Adam Pomorski

Eternity

He who binds to himself a joy
Does the winged life destroy;
But he who kisses joy as it flies
Lives in eternity's sunrise.

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 12 13 ››