Wiersze - Walt Whitman strona 3

O, Kapitanie, Mój Kapitanie!

O kapitanie, mój kapitanie!!
Nasza pełna lęku podróż dobiegła końca.
Okręt pokonał każdą nawałnicę, nagroda, na którą polowaliśmy, zdobyta,
Port już niedaleko, słyszę dzwony, ludzie wiwatują.
A oczy wiodą na kil, statek groźny i śmiały;
O serce! O serce! Serce!
O skrwawione kroplami czerwieni!
Tam gdzie na pokładzie Mój Kapitan leży
Zimny i martwy.

O kapitanie, mój kapitanie!
Powstań i posłuchaj dzwonów;
Powstań – dla Ciebie wciągnięto flagę – dla Ciebie trąbka zagrała,
Dla Ciebie bukiety i ozdobne wieńce – dla Ciebie nabrzeże triumfujące,
Tobie wiwatuje ten rozkołysany tłum, ochocze twarze obracają się,
Słuchaj Kapitanie! Ukochany ojcze!
Moje ramię pod Twoją głową!
To ten sam sen, który śniłeś!
Ten właśnie sen z Twojego pokładu,
Na którym spocząłeś zimny i martwy.

Ale Mój Kapitan nie odpowiada, jego usta są blade i bezgłośne.
Mój ojciec nie czuje mojego ramienia, nie ma w nim życia i woli.
Okręt już zakotwiczył bezpiecznie i pewnie, podróż skończona i dokonana,
Z przerażającego rejsu zwycięski statek przybywa z nagrodą,
Wiwatuj tłumie i dzwony dzwońcie!
Lecz ja żałobnym krokiem
Przechadzał się będę po pokładzie,
Gdzie mój Kapitan leży zimny i martwy.

Wyruszając z rybokształtnego Paumanok, gdzie się
urodziłem,
Dobrze poczęty, wychowany przez doskonałą matkę,
Wędrujący przez wiele krajów, miłośnik tłumnych ulic,
Mieszkaniec Mannahatty, mojego miasta, albo wędrujący
przez południowe sawanny,
Żołniez spoczywający w obozie albo dźwigający plecak
i strzelbę, górnik w Kalifornii;
Wiodący nieokrzesany żywot w borach Dakoty, jedzący
mięso, pijący wodę ze źródła
Albo odchądzący w jakieś głębokie pustkowie, aby dumać
i rozmyslać,
Z dala od zgiełku tłumów, w samotności upojony
i szczęśliwy,
Ddostrzegający nową swobodną dawczynię, wartko płynącą
Missouri , patrzacy na potężna Niagarę,
Patrzący na stada bawołów pasących się na równinach,
bawołów kosmatych o mocnych piersiach,
Na ziemię, skały, kwiaty piątego miesiąca, gwiazdy, deszcz
i śnieg, to zadziwienie moje,
Studiujący dogłębnie tony ptaka przedrzeźniacza i lot
górskiego sokoła,
Słuchający o świcie niezrównanego dźwięku, śpiewu drozda
pustelnika z nadbagiennych cedrów,
Samotny, śpiewający w ziemi Zachodu, przebijam drogę
do Nowego Świata.
-
tłumaczenie: Zygmunt Kubiak

Zmarli poeci, myśliciele, kapłani,
Męczennicy, artyści, wynalazcy, rządy dawno minione,
Twórcy mów ludzkich z innych wybrzeży,
Narody potężne niegdyś, a dziś okrojone, usunięe w cień
lub opuszczone,
Nie śmiem ruszyć dalej, nie uczciwszy z całym uznaniem
spuścizny , którąście tu przelotem zostawili,
Przejrzałem ją i mam za rzecz cudowną ( jako iż przez czas
pewien wśród niej się obracałem ),
Sadzę, że nic jej prześcignąć nie zdoła, nic na wiekszą nie
zasługuje pochwałę,
Lecz - popatrzywszy na nią uważnie przez dłuższą
chwilę - usuwam ją z pola mej myśli,
By stanąć w mym własnym miejscu u boku dnia
dzisiejszego.
 
Tu lądy są żeńskie i męskie,
Tu dziedzice i dziedziczki świata, tu gorejące tworzywa,
Tu duchowość, co przekazuje swe jawnie głoszone orędzie,
Dążąc niezłomnie naprzód, wcielając cel ostateczny
kztałtów widzialnych -
Ona, dawczyni zadowolenia, krocząca naprzód po długich
okresach wstępnych wyczekiwań,
Tak, oto nadchodzi pani moja, dusza.
-
tłumaczenie: Zygmunt Glinka

9 -

Czegóż szukasz, zamyślony tak i milczący?
Czego nie dostaje ci, Kamerado?
Miły synu, czyż sądziłbyś, że miłośći?
 
Miły synu, posłuchaj - słuchaj, Ameryko, córko lub synu,
Bolesne jest miłować nadmiernie męża albo niewiastę,
a przecie to zadowala, jest wielkie;
Wszelako co innego jeszcze zaprawdę jest wielkie, czyni,
że wszystko wiąże się w jedność
I w chwale wyniesione ponad doczesność, ogarnia całość
dłońmi niestrudzonymi.
-
tłumaczenie: Stefan Napierski

A przecież, przecież znam was także

A przecież, przecież znam was takżę, godziny czarnej melancholii,
Krępujecie mi ruchy, lgniecie do nóg jak ołowiane kule,
Ziemia zmienia się w dom żałoby - słyszę arogancki, drwiący głos:
Materia zwycięży - tylko wieczna materia zatryumfuje.
 
Nieustannie dobiegają mnie krzyki rozpaczy,
Dochodzi mnie strwożone, niepewne wołani najbliższego kochanka:
Morze, którym wkrótce odpłynę, powiedz mi,
Powiedz, dokąd podążam, do jakiego portu.
 
Rozumiem twoją udrękę, ale nie mogę ci pomóc,
Podchodzę, słyszę, widzę: smutne usta, spojrzenie, twoją niemą prośbę:
Powiedz mi, dokąd odejdę z łoża, na którym spoczywam;
Trwoga i niepewność starości - głos młodej kobiety błagającej o pociechę
Głos młodzieńca: Nie ma dla mnie ratunku??

‹‹ 1 2 3 4 5 6 9 10 ››