Wiersze - Thomas Stearns Eliot strona 2

T. S. Eliot - Aunt Helen

Miss Helen Slingsby was my maiden aunt,
And lived in a small house near a fashionable square
Cared for by servants to the number of four.
Now when she died there was silence in heaven
And silence at her end of the street.
The shutters were drawn and the undertaker wiped his feet--
He was aware that this sort of thing had occurred before.
The dogs were handsomely provided for,
But shortly afterwards the parrot died too.
The Dresden clock continued ticking on the mantelpiece,
And the footman sat upon the dining-table
Holding the second housemaid on his knees-
Who had always been so careful while her mistress lived.

T. S. Eliot - Burbank with a Baedeker: Bleistein with a Cigar

Tra-la-la-la-la-la-laire--nil nisi divinum stabile
est; caetera fumus--the gondola stopped, the old
palace was there, how charming its grey and pink--
goats and monkeys, with such hair too!--so the
countess passed on until she came through the
little park, where Niobe presented her with a
cabinet, and so departed.
 
Burbank crossed a little bridge
Descending at a small hotel;
Princess Volupine arrived,
They were together, and he fell.
Defunctive music under sea
Passed seaward with the passing bell
Slowly: the God Hercules
Had left him, that had loved him well.
The horses, under the axletree
Beat up the dawn from Istria
With even feet. Her shuttered barge
Burned on the water all the day.
But this or such was Bleistein's way:
A saggy bending of the knees
And elbows, with the palms turned out,
Chicago Semite Viennese.
A lustreless protrusive eye
Stares from the protozoic slime
At a perspective of Canaletto.
The smoky candle end of time
Declines. On the Rialto once.
The rats are underneath the piles.
The jew is underneath the lot.
Money in furs. The boatman smiles,
Princess Volupine extends
A meagre, blue-nailed, phthisic hand
To climb the waterstair. Lights, lights,
She entertains Sir Ferdinand
Klein. Who clipped the lion's wings
And flea'd his rump and pared his claws?
Thought Burbank, meditating on
Time's ruins, and the seven laws.

T. S. Eliot - Conversation Galante

I observe: "Our sentimental friend the moon!
Or possibly (fantastic, I confess)
It may be Prester John's balloon
Or an old battered lantern hung aloft
To light poor travellers to their distress."
She then: "How you digress!"
And I then: "Some one frames upon the keys
That exquisite nocturne, with which we explain
The night and moonshine; music which we seize
To body forth our vacuity."
She then: "Does this refer to me?"
"Oh no, it is I who am inane."
"You, madam, are the eternal humorist,
The eternal enemy of the absolute,
Giving our vagrant moods the slightest twist!
With your aid indifferent and imperious
At a stroke our mad poetics to confute--"
And--"Are we then so serious?"

T. S. Eliot - Cousin Nancy

Miss Nancy Ellicott Strode across the hills and broke them,
Rode across the hills and broke them--
The barren New England hills--
Riding to hounds
Over the cow-pasture.
Miss Nancy Ellicott smoked
And danced all the modern dances;
And her aunts were not quite sure how they felt about it,
But they knew that it was modern.
Upon the glazen shelves kept watch
Matthew and Waldo, guardians of the faith,
The army of unalterable law.

T. S. Eliot - East Coker

II
Czy zwodziły nas,
Czy zwodziły siebie ciche odgłosy starców,
Dając nam tylko receptę na fałsz?
Pogodę - tylko rozmyślną tępotę,
Mądrość - jedynie wiedzę o matwych sekretach,
Bezużytecznych w mroku, w który spoglądali
Lub od którego odwracali oczy. Jest, jak się wydaje,
W najlepszym razie tylko przybliżona wartość
W wiedzy wynikłej z doświadczenia.
Wiedza narzuca wzór, i przez to spacza,
Gdyż wzór jest nowy w każdej chwili,
A każda chwila jest nową i szokującą
Oceną tego, czym byliśmy. I tylko nie zwodzi
To, co nas zwodząc nie może już szkodzić.
W środku, nie tylko w środku drogi,
Lecz na całej drodze: w środku lasu, w gąszczu jeżyn,
Na brzegu bagien, gdzie nie ma bezpiecznej piędzi ziemi,
Straszeni przez potwory i błędne ogniki,
Narażeni na czary. Nie chcę słyszeć
O mądrości starców, lecz o ich szaleństwie,
O ich lęku przed lękiem i szałem, lęku przed opętaniem,
Należeniem do kogoś drugiego, do innych albo do Boga.
Jedyna mądrość - którą możemy osiągnąć,
Jest mądrością pokory: pokora jest nieskończona.
Wszystkie domy zniknęły, zalało je morze.
I tancerze zniknęli, przykryło ich wzgórze.



III
O ciemno ciemno ciemno. Wszyscy odchodzą w ciemność,
W próżnię przestrzeni międzygwiezdnej, istoty puste w pustkę,
Kapitanowie, bankierzy, znakomici pisarze,
Hojni patroni sztuk, mężowie stanu i władcy,
Wysocy urzędnicy, prezesi rad nadzorczych,
Potężni przemysłowcy, drobni handlarze - wszyscy odchodzą w ciemność;
I gaśnie słońce i księżyc, i Almanach Gotajski,
I Gazeta Giełdowa, i Skorowidz Dyrektorów,
I stygnie rozum, i traci motywy działania.
I wszyscy podążamy z nimi w milczącym orszaku,
Na niczyim pogrzebie, bo grzebać nie ma kogo.
Powiedziałem do duszy mej, bądź spokojna i pozwól, by ciemność zstąpiła
na ciebie,
Bo będzie to ciemność Boga. Jak w teatrze -
Światła zostały zgaszone, by zmienić scenę
Z pustym dudnieniem kulis, z przesunięciem ciemności na ciemność;
I wiemy, że wzgórza i drzewa, daleka panorama
I dumna, imponująca fasada zostały uprzątnięte -
Lub jak w metrze, gdy pociąg zbyt długo stoi pomiędzy stacjami
I rozmowa narasta, a potem z wolna przechodzi w milczenie,
I widzisz poza każdą twarzą coraz głębszą pustkę
I wzrastające przerażenie - że nie ma o czym myśleć;
Lub pod narkozą, gdy umysł jest świadom, lecz świadom niczego;
Powiedziałem do duszy mej, bądź spokojna, czekaj bez nadziei,
Bo byłaby nadzieją niewłaściwych rzeczy; czekaj bez miłości,
Bo byłaby miłością niewłaściwych rzeczy; jest jeszcze wiara,
Lecz wiara, nadzieja i miłość - wszystkie są w oczekiwaniu.
Czekaj bez myśli, bo nie jesteś gotowa do myśli:
Tak że ciemność będzie światłem, a bezruch tańcem.
Szept wartkiego strumienia i zimowa błyskawica.
Dziki tymianek nie dostrzeżony i leśna poziomka,
Śmiech w ogrodzie, zachwyt zdwojony echem,
Nie utracony, lecz wymagający - wskazujący na udrękę
Narodzin i Śmierci.

Mówisz, że powtarzam
To co mówiłem uprzednio. Powiem to raz jeszcze.
Czy mam to powiedzieć jeszcze raz? Aby dotrzeć tam,
Aby dotrzeć tu, gdzie jesteś, aby wyruszyć stamtąd, gdzie ciebie nie ma,
Musisz iść drogą, na której nie ma ekstazy.
Aby dotrzeć do tego, czego nie wiesz,
Musisz iść drogą, która jest drogą niewiedzy.
Aby posiąść to, czego nie posiadasz,
Musisz oddać to, co posiadasz.
Aby dojść do tego, czym nie jesteś,
Musisz iść drogą, na której nie ma ciebie.
A to, czego nie wiesz, to jedyne, co wiesz
A to, co posiadasz, jest tym, czego nie posiadasz
A tam, gdzie jesteś - nie ma ciebie wcale.



IV
Jedynym zdrowiem jest choroba
Jeśli słuchamy konającej siostry,
Która nas nie chce zadowolić,
Lecz przypomina naszą i Adama klątwę:
Aby ozdrowieć, musimy umierać.

Ziemia jest naszym ogromnym szpitalem,
Który milioner zrujnowany wzniósł,
Gdzie każdy zdrowy umiera powoli
Wśród absolutnej ojcowskiej kontroli,
Która nas nie opuści, lecz w końcu wyzwoli.

Od stóp do kolan pełznie mróz
Gorączka śpiewa w mózgu zwojach.
Aby się ogrzać, muszę marznąć,
Dygotać w czyśćca lodowatych zdrojach,
Których różami płomień, a cierniami dym.

‹‹ 1 2 3 4 5 8 9 ››