Wiersze - Witeź Włast

"Witeź Włast"

Wśród nocy głuchej zagrał dzwon, nikt nie wie, skąd przychodzi on - kościół zamknięty, proboszcz w śnie - a cóż tam w mroku leci - mknie? pogrzeb? lecz co te mary konne znaczą - i jęki - i śpiewy studzwonne? Zawrzyjmy drzwi i okna chat - będzie to dżuma albo grad, ale upiory gonią w las - sznur niewidzialny wlecze nas - i my za nimi - połą kryjąc twarz - idziemy na wpół żyjąc. Przez wądół leśny, grzęzaw ług, gdzie się nie wrzynał nigdy pług, przez bór, gdzie szumi skrzydłem strach, jak dusze błędne idziem w snach. Stare zamczysko, drzewiej gród, ponoć olbrzymów byt tu lud - czepia się mszały z głazem głaz - płomień wybuchnął i zgasł. O czymże gęślarz gra? w ciemnościach zejdzie Bóg - i w kim nie żywie skra - ten się obali z nóg. O, widzim otchłań już - stoi w łachmanach król - i krwią napełnia kruż - może to lek? a może ból? Na tronie Dziewa śni, chochliki w wieńcach róż - jak w one idziem dni do Chrystusowych zórz. Obudźcie, Panie, ją - obudźcie z onych mar, w których się dusze rwą, gdy je skamieni czar. I podchodzim mrący do zmarłej, i całujem gnijącą tę dłoń - sine wargi się bólem rozwarły, a robaki żłobią jej skroń. Odór - stęchlizna - na sercu blizna - żali mordercę? że w pokutnych giezłach - do cieniów pielgrzymujem smutnych? Czemu na czole mym krew? a czemu w oczach Twych srom? a czemu łamie się śpiew - to w hymn, to w jęk - to w grom? ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ Hej, hej! ze smoczych gniazd wypełza czarny gad - w koronie siedem gwiazd, kwitnący wokół sad. Dębowe grube pnie żelazną łuską gnie, płomieniem krwawym lśni - krótkie są człeka dni - serce zamiera nam - u śmierci stoim bram; w sercu się mroczy grób, węża jesteśmy łup. Ni jak zmarznięte krzewiny ścięte szronem - prężą się lwie drużyny przed zaskronem. On jeden z wolna paszczę zwraca w krąg - i toczy nas, jak praszczę, w mgliwie łąk. I grają nam, jak skrzypki, zielska pól - wije się przy nas chybki czarny ból. Aż tam gdzie w bagnach okno - bez dna toń - i gdzie rosiczki mokną, łamiąc dłoń - topią się i nurzają duchów ćmy - skrzypeczki śpiewne grają: tęskne-śmy! A duch w koronie gędzi niemą pieśń - i szlocha na krawędzi, patrząc w pleśń. I zepchnął go tam dłonią Witeź Włast, odziany złotą bronią z klętych gwiazd. I przeciw smoku dumnie zagrał w dzwon - a młoda pani w trumnie krwawi szron. A cały srebrem tkany śpiżów król - jak słońce - gdy tumany kurzy z ról - tak on roztęczył smoka aż do chmur - a noc szafirooka schodzi z gór. I tam na nieba morzu skrzy się gad, a my - jak na przestworzu bujny kwiat. A pieśń ogniami błyska - wichrem wiar - jakby przez uroczyska wionął żar. ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ Orły! niechaj wam ukażą szlaki w błękitach - w lesie tur, w stepie sumaki - a potoki na granitach, a w morzu wiry Malsztromu - a w chmurach - śpiew gromu. Na poboju legło sto tysięcy młodzianów - każdy jęk - każda rana więcej mówi niż mądrość brahmanów, bo umierał wszechświat w każdym łonie, a bóg - słońce szydziło na tronie. Oto wyschły w posusze las dębów - zapalę - i tryśnie z ożywionych zrębów ognia zachwyt, a nie żale - kto się dotknie mego mroku - wzleci jak Perkun w obłoku. Ja nie będę wam grał pieśni smutnej, o Cienie! lecz dam tryumf dumny i okrutny, co zawali błękitów sklepienie i zdruzgoce - waszych bogów tęskniące bezmoce. I powiodę was w kraj zórz polarnych z dźwiękiem rogów - i zakrwawię u kamieni ofiarnych - i przekuję was ludzi - w półbogów - dziką pieśnią serca wam zachwycę - a do ręki dam grom - i orlicę. Ognie! niechaj was wśród mroków rozżarzą, Ocean! niech was wichrami napoi - jak archanioł z łańcuchem w gwiazd zbroi zejdźmy się z Bogiem twarz z twarzą. ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ I cały ogromny lud - jak w burzy lecący śnieg - rwał się na szczyty gór - w siedmio-płomieniu gwiazd. Pamięci rycerskiej Sewera.