Wiersze - Opowieść z innego świata

Opowieść z innego świata

Śnieg jak posąg ramionami trzymał

chmury kredkę i wychodził świat

długi bardzo jak rzeka lub szyna

w drzewach krągłych jak paciorkach lamp.



Woda ciekła, gdy cedrową arką

jak zabawką - człowiek świat nawiedził

i leżące pod ziemią w letargu

budził rysie, sarny i niedźwiedzie.



Potem palcem wskazującym dotknął

piersi własnej otulonej liściem

i wywołał z niej dobrą samotność

i łzę pierwszą na ciemny policzek.



Ptactwo nieme dotychczas jak ogród

zwolnił z łodzi, kwiat ulepił z mułu

i cień trysnął spod ziemi, gdy w mroku

dotknął nieba szumiącej kopuły.



Świergotał śnieg już prędzej,

góry przenosił i las,

a on oczy dziękczynne jak ręce

wtapiał milcząc w wyblakły czas.



Przerażony zarysem tylko

głębi mocnej, co ciałem targa,

grudki serca zielonym motylom

pozazdrościł zgubiony w barwach.



Nie mógł. Słowem tę przepaść mierzył,

wiosło skruszył o fali skręt,

kiedy w górze jak okręt lub zwierzę

zawarczała smolista brew.



Zwarte czoło jak proporzec podniósł,

a już grom szedł po dźwięcznych kamieniach

i z łaskawej podawał mu dłoni

słodki napój i tym go napełniał.



Po raz pierwszy ramion dwojga ster

ciął powietrze bluźnierczo, i nogi

jak łuk bramy zaryły się w krę

ziemi, której zwiastowano ogień.