Wiersze - Tadeusz Boy Żeleński strona 4

W zaklęty ducha świat...

 
"Powiedz, Kasieńko, gdzie pędzisz tak bez tchu?" -
"Spieszę w czarowne kraje,
Śnione od wielu lat,
W mistyczne święte gaje,
W zaklęty DUCHA świat!"
 
"Powiedz, Kasieńko, skąd wzięłaś taki strój?
Wszak niezdatny on przecie
Do nadpowietrznych jazd,
Nikt w zimowym żakiecie
Nie wzbił się w MROKI GWIAZD...
 
Jeszcze za ciężko, Kasiu, dla skrzydeł twych!
Ja znam prawa mistyki,
Więc mnie posłuchać chciej,
Zdejmij, Kasiu, buciki,
Zaraz ci będzie lżej...
 
Nie chcą cię, Kasiu, wpuścić do świętych wrót!
Tam chcą samej Kasieńki,
Nie chcą tych ziemskich szmat,
Zdejmij, Kasiu, sukienki -
Tyś siostra, a jam brat...
 
Ciesz się, Kasieńku, już tylko kilka chwil...
Wstrzymaj się jeszcze troszkę
U tych promiennych bram:
Zdejm choć jedną pończoszkę - -
Drugą ja zdejmę sam...."
 
Z ramion koszulka spłynęła Kasi już...
I gdy w szlachetnej dumie
Weszła w marzony próg,
Ujrzała się w kostiumie,
W jakim ją stworzył Bóg...
 
Wziął ją w ramiona bardzo płomienny duch -
I nauczył Kasieńkę
W kwiecie jej młodych lat,
Jak przez Tworzenia mękę
Wchodzi się w czarów świat...
 

Wiersz inauguracyjny na otwarcie piątego sezonu "Zielonego Balonika"

 
Już się piąta zima znaczy,
Jak w tych starych murów cieniu
Walczym, z odwagą rozpaczy,
Przeciw mózgów rozmiękczeniu...
 
Walczym mężnie, lecz bez wiary,
Przeciw tej krakowskiej hydrze,
Patrząc, rychłoli ofiary
I z naszego grona wydrze.
 
Przeżyliśmy tu, w tej sali,
Pięć lat naszych młodych rojeń;
Tutaj życieśmy czerpali
Z tak zwanej czary upojeń.
 
Weszliśmy w te ciche bramy
W naszych lat młodzieńczych wiośnie,
Niewinni jak dziecię Mamy,
Gdy pierś jej tuli radośnie.
 
Weszliśmy pełni zapału,
Że zmienimy świata kolej,
Że stworzymy, choć pomału,
Polskę, co ma we łbie olej...
 
Nie broniąc się przed męczeństwem,
Nieśliśmy siły najlepsze;
W pogoni za człowieczeństwem
Bywaliśmy jako wieprze...
 
By zdobyć pogląd niezłomny
Na cnotę i na występek,
W grzechów kałuży ogromnej
Nurzaliśmy się po pępek.
 
Dzisiaj, gdy pierwsza siwizna
Bieli naszą skroń znużoną,
Patrzymy, zali Ojczyzna
Przyjęła ofiarę oną?...
 
Czy który z nas, choć w mogile (łezka),
Tej pociechy kiedy zazna,
By nas naród wspomniał mile,
Niby król swojego błazna?...
 
Lecz dalej! Co bądź nas spotka,
Co bądź przypadnie nam w zysku:
Czy trudów nagroda słodka,
Czy tylko sińce na pysku.
 
Czyli pierzchną mroków cienie,
Czy się los zawistny uprze,
By następne pokolenie
Było w Polsce jeszcze głupsze.
 
Czyli czeka nas podzięka,
Czy też obrzucą nas błotem,
Niech płynie nowa piosenka,
Niech się pluska w winie złotem.
 
Niechaj śwista, niechaj warczy
Niby bąk podcięty batem:
Zanim przyjdzie uwiąd starczy,
Jeszcze się pobawmy światem!
 
A kiedyś przyszłość odpowi,
Gdy nowych dni wejdą brzaski,
Kto lepiej służył krajowi:
Luto-czy też Siero-sławski!
 

Wierszyk, który sam autor uważa za nie bardzo mądry

 
Niech mi kto wreszcie powi -
Diabłów kroć sto tysięcy! -
Czemu się tak nerwowi
Stajemy coraz więcej?
 
Długom to zgłębiał, przecie
Doszedłem kwintesencji:
W tym zło, że na tym świecie
Nic nie ma konsekwencji.
 
Rzecz jedna sama w sobie
Nie ciągle jest jednaka,
Lecz bywa w różnej dobie
To taka, to owaka.
 
Bywają dni, że człowiek
Strasznie jest siebie pewny,
Rad, od otwarcia powiek,
Jak prosię w deszcz ulewny.
 
Przed lustrem wówczas staje
I sam jest z siebie dumny,
I sam się sobie zdaje
Przystojny i rozumy.
 
Na drugi dzień, przeciwnie:
Ta sama ot, osoba,
A wszystko się w niej dziwnie
Znów człeku nie podoba.
 
Pysk mu się widzi krzywy,
Wiersze haniebnie głupie
I bardzo jest zgryźliwy,
I sam ma siebie w pogardzie.
 
Nie macie wprost pojęcia,
Jak to jest źle na nerwy,
Bez chwili odpoczęcia
Tak huśtać się bez przerwy.
 
Ba, gdyby się to dało
(To byioby najprościej)
Wprowadzić jakąś stałą
Podstawę wszechwartości!
 
Tak głowę dręczę biedną,
Gdy myśl się jakaś czepi:
Ach, czyż to tylko jedno
Mogłoby tu być lepiej...
 

Wolny przekład z Asnyka

 
Kochanko moja słodka,
Naucz mnie takich piosneczek,
Żeby ich każda zwrotka
Miała smak twoich usteczek;
 
Żeby ich każde słowo
W szept się mieniło najsłodszy
Wciąż powtarzając na nowo
To, co bliziutką rozmową
Dwa serca bredzą trzy po trzy 
 
Potem wymyślę temat
Sentymentalny ogromnie
I spiszę cały poemat
O tobie, miła, i o mnie.
 
Wszystko tym razem się znajdzie,
Jak w głowie samo się kleci
Niby w niańczynej bajdzie
Dla troszkę większych już dzieci.
 
Będzie o Lali królewnie,
J ak miała swego pajaca,
Co płakał, płakał tak rzewnie,
A ona mówiła: "caca";
 
Będzie i Baba-Jaga,
Wiedźma złośliwa krzynkę,
Co, jak ją rozdziać do naga,
Zmienia się w małą dziewczynkę;
 
Będą i włoski złote,
Czesane złotym grzebieniem,
Co najmocniejszą pieszczotę
Sączą cichutkim strumieniem;
 
Będzie i siódma rzeka,
I siódma góra będzie,
I myśli tęskne człowieka,
Pół świnki a pół łabędzie...
 
I wiele jeszcze innych
Bajeczek nowych i dawnych,
Tak wiernych, że aż dziecinnych,
Tak czułych, że aż zabawnych.
 
Nizać chcę ziarko po ziarku,
Aż wzrośnie śliczna książeczka,
Którą nam dadzą w podarku
Twe drogie, słodkie usteczka...
 

‹‹ 1 2 3 4