Wiersze - Tadeusz Borowski strona 4

Korespondencja

Kartki i listy
układam, piszę,
patrzę uważnie
w białe klawisze,

patrzę w klawisze,
ostrożnie biję:
"Najmilsza, odpisz,
jeżeli żyjesz,

a jeśli zmarłaś,
to trochę trudniej,
lecz będę szukał
długo i żmudnie,

jakoś cię znajdę,
przyjdę z pomocą,
nie martw się, miła,
trzymaj się mocno."

"Słuchaj kolego,
że piszę, daruj,
nic nie wiedziałem,
że już umarłeś.

Szukam cię próżno
W całej Europie.
Zginąłeś w Bredzie?
No, popatrz, popatrz..."

"Dali mi adres,
pisać pośpieszam.
Przeżyłem. Jestem
w Monachium, w Rzeszy.

Niesprawiedliwie
na mnie wypadło,
żem nie był z wami
na barykadach,

chłopcy-poeci,
wciąż myślę o was,
jakże mi brak jest
waszego słowa,

słowa co grozą
duszę oplata,
jak straszne oczy
nie z tego świata,

słowa, co było
mrokiem i blaskiem."
Adres: grób wspólny
w Ogrodzie Saskim.

"Rzucam na ślepo
ten list jak w studnię.
Jakże tam w kraju?
Czy są już studia?

Pewnie już jesteś,
tak sobie myślę,
co najmniej dr phil.
albo magister.

Pewnie masz mnóstwo
społecznej pracy?
Jakże tam teatr?
Jakże Witkacy?

Jakże tam proza?
Ech, przyjacielu,
mógłbyś mi przysłać
jakąś nowelę.

Rzucony ślepo
jak pocisk w przestrzeń
czekam na listy,
tęsknię do wierszy,

które przyniosą
minioną młodość.
Napisz mi, Staszku,
i miej się dobrze.

Wiem, że dostanę
kartkę od ciebie
gdy tylko ciebie
z gruzów odgrzebią."

Kartki i listy
układam, piszę
patrzę uważnie
w białe klawisze,

siedzę nad nimi
z schyloną głową.
Jeszcze coś trzeba.....
Choć jedno słowo....

Siedze nad nimi
głuchym wieczorem....
Trzeba mi odejść....
Pora już, pora.....

Epitalamium

Niech milczą inni. Płonie hymen,
ku toastowi kielich wznieśmy.
Niechaj się rym powiąże z rymem
w węzeł poezji.

Przełammy słowo i podzielmy,
zanim siądziemy, żeby zjeść.
Oto wam niosę hymn weselny -
tę pieśń.

*

Jest noc jak zasypany tunel
i w niej na dnie zgubiony człowiek.
Gdzież mądra dłoń, co pomóc umie,
i gdzież, by go wołało, słowo?

Jest tylko człowiek. Ślepa rzeka
wieczności płynie, wrogi prąd.
Oto wołamy o człowieka
jak o przyjazny, dobry ląd.

Bo ludzki los : iść w nurt. I w walce
mijać straconym pokoleniem.
I tylko to: człowieka znaleść,
który by ramię wsparł ramieniem.

I wtedy niech ten prąd jak w epos
wrasta ten, który woła, głos,
by znów ku nurtom, wrogim rzekom,
gdzieś nie odrzucił ślepy los.

Huczy nasz ląd od mórz do mórz
rozgwarem wieku niedorzecznym.
Cóż trwalsze jest niż człowiek? Cóż
bardziej niż miłość ludzka - wieczne?

Bo cóż jest człowiek? Równy gwiazdom.
Bo cóż jest miłość? Nieśmiertelna.
Dwoje się ludzi odnalazło.
I tu się kończy pieśń weselna.


*

Kiedyś na gody brylantowe,
zanim siądziecie, aby zjeść,
wyjmijcie z kufra kartki płowe,
tę oto pieśń.

I proszę, kiedy odczytacie
te słowa prosto i na głos,
pomyślcie sobie : "Był poeta,
którego gdzieś odrzucił los."

* * * [Widzisz]

Widzisz, Tusieńko, piszę wiersze
od niechcenia, kiedy się nudzę.
O tobie także tylko wtedy myślę,
kiedy obrzydną mi głupi ludzie.

Poezja sprawą jest zbyt świętą,
by była widowiskiem innym.
A miłość moja? Zbyt jest piękna,
że nie śmiem często jej wspominać.

* * * [Stracona]

Stracona jest noc bez wiersza
i bez dziewczyny.
Za ścianą bije zegar. Pierwsza.
W pokoju - zimno.

Zielone kafle przy białych drzwiach -
prywatnie mieszkam
w domu czynszowym (ogromny gmach
o sześciu wejściach).

W dzień - nudzę się, pracuję społecznie,
jem zimny obiad,
ziewam, przeciągam się i wiecznie
gwiżdżę tę samą melodię.

Patrzę na rzekę znad parapetu
(rzeka się burzy, pieni się, szumi)
i wypisuję stosy blankietów
Polish Committee Munich.

A wieczorem - każą mi, męczą,
żebym pisał, moi przyjaciele.
Więc piszę : druty, komin, Oświęcim,
i składam do kupy nowelę.

Ale za to w nocy jestm szczerszy
i trochę inny,
i piszę : stracona jest noc bez wiersza
i bez dziewczyny.

* * * [Wiesz]

Wiesz, myślę coraz częściej,
że trzeba wrócić.
Może cię spotkam, a szczęście?
Przecież szczęście to się razem smucić.

Właśnie patrzę w księżycowe okno
i wzrok natężam.
Pusto. Gdzieś szumi wiatr. Samotny
wśród liści - księżyc.

Koło złociste zza liści wyszło,
toczy się wietrze.
Takie księżyce były nad Wisłą,
tylko, że bledsze.

Nawet Wielki Wóz przejazdem na drzewie
tkwi o północy
tak jak u nas. Ale tutaj? Nie wiem
naprawdę - po co.

Co tu? Tęsknota i noce bez snu,
jakieś ulice i czyjeś wiersze.
Zyję. I z ludzi nie-ludzi jestem
Displaced Person.

Myślę o tobie. Wiem, trzeba odejść
może powróci, co przeszło,
chociaż nie wiem, jaka będzie młodość
ani gdzie jesteś.

Ale będę, miła, zawsze twoim
albo niczyim.
Słuchaj,
słuchaj, przeczytaj ten wiersz,
jeśli gdziekolwiek żyjesz.

‹‹ 1 2 3 4 5 ››