Wiersze - Sylvia Plath strona 2

Chcę, chcę

Z otwartymi ustami, boskie niemowlę
Ogromne, łyse, chociaż z dziecinną głową,
Krzyknęło do kopniętej matki .
Wygasłe wulkany pękły i rozkruszyły się.

Piasek ocierał wargę pozbawioną mleka.
Płakało wtedy przez krew ojca
Który ustanowił osę, wilka i rekina do pracy,
Stworzył dziób białego głuptaka .

Zastarzaly patriarcha o wyschniętych oczach
Zebrał swoich ludzi ze skóry i kości,
Kolce w koronie z pozłacanego drutu,
Ciernie na krwawej łodydze róży.

Tłum. Gower

Cięcie

Co to za dreszcz -
Mój kciuk zamiast cebuli.
Szczyt całkiem odszedł
Raczej z wyjątkiem zawiasu

Skóry,
jak kapelusz,
Martwa biel.
Potem ten czerwony plusz.

Mały pielgrzym,
Indianin obcina twój skalp.
Twoje indycze korale
Zwinięty dywan

Prosto z serca.
Dodaję gazu ,
Chwytając moją butelkę
Różowego szampana. Oto świętowanie.
Przez wyłom
Biegnie milion żołnierzy,
Żołnierze angielscy, każdy.

Po czyjej są stronie?
Och mój
Człowieczku, jestem chora.
Zażyłam pigułkę by zabić

Cienkie
Papieropodobne uczucie.
Sabotażysta,
Kamikadze -

Plama na twojej
Gazie Ku Klux Klanu
Chustka na głowę
Ciemnieje i matowieje i kiedy
Zwinął w kulkę
Miazgę twojego serca
Stawia czoło małemu
Młynowi ciszy

W jaki sposób skaczesz -
Weteran po trepanacji,
Brudna dziewczyna,
Zniszczony pniak

Tłum. Gower

Ćwiczenia słowne

Moja miłość do ciebie jest bardziej
Atletyczna niż czasownik,
Ruchliwa jak gwiazda
Namioty słońca wchłaniają.

Kroczący w cyrku po napiętych sznurach
Każdej sylaby,
Bezwsztydny zarozumialec
Połamałby się gdyby spadł.

Akrobata przestrzeni
Śmiały przymiotnik
Zanurzający się we frazie
Opisując łuki miłości.

Zwinny jak rzeczownik,
Katapultujący w powietrzu;
Planetarne omdlenie
Mogołby osiągnąć szczyt jego kariery.

Ale zręczny spójnik
Musi wymownie
Łączyć liryczną akcję
Okresowym celem.

Tłum. Gower

Daddy

You do not do, you do not do
Any more, black shoe
In which I have lived like a foot
For thirty years, poor and white,
Barely daring to breathe or Achoo.
Daddy, I have had to kill you.
You died before I had time --
Marble-heavy, a bag full of God,
Ghastly statue with one gray toe
Big as a Frisco seal
And a head in the freakish Atlantic
Where it pours bean green over blue
In the waters off the beautiful Nauset.
I used to pray to recover you.
Ach, du.
In the German tongue, in the Polish town
Scraped flat by the roller
Of wars, wars, wars.
But the name of the town is common.
My Polack friend
Says there are a dozen or two.
So I never could tell where you
Put your foot, your root,
I never could talk to you.
The tongue stuck in my jaw.
It stuck in a barb wire snare.
Ich, ich, ich, ich,
I could hardly speak.
I thought every German was you.
And the language obscene
An engine, an engine,
Chuffing me off like a Jew.
A Jew to Dachau, Auschwitz, Belsen.
I began to talk like a Jew.
I think I may well be a Jew.
The snows of the Tyrol, the clear beer of Vienna
Are not very pure or true.
With my gypsy ancestress and my weird luck
And my Taroc pack and my Taroc pack
I may be a bit of a Jew.
I have always been scared of you,
With your Luftwaffe, your gobbledygoo.
And your neat mustache
And your Aryan eye, bright blue.
Panzer-man, panzer-man, O You --
Not God but a swastika
So black no sky could squeak through.
Every woman adores a Fascist,
The boot in the face, the brute
Brute heart of a brute like you.
You stand at the blackboard, daddy,
In the picture I have of you,
A cleft in your chin instead of your foot
But no less a devil for that, no not
Any less the black man who
Bit my pretty red heart in two.
I was ten when they buried you.
At twenty I tried to die
And get back, back, back to you.
I thought even the bones would do.
But they pulled me out of the sack,
And they stuck me together with glue.
And then I knew what to do.
I made a model of you,
A man in black with a Meinkampf look
And a love of the rack and the screw.
And I said I do, I do.
So daddy, I'm finally through.
The black telephone's off at the root,
The voices just can't worm through.
If I've killed one man, I've killed two --
The vampire who said he was you
And drank my blood for a year,
Seven years, if you want to know.
Daddy, you can lie back now.
There's a stake in your fat black heart
And the villagers never liked you.
They are dancing and stamping on you.
They always knew it was you.
Daddy, daddy, you bastard, I'm through.
-October 12, 1962

Decyzja

Dzień mgły: dzień matowienia

z rękami
nieprzydatnymi, czekam
na vana mleczarza

jednouchy kot
liże swoją szarą łapkę

i węgiel spala się

na zewnątrz, małe listki żywopłotu
stają się całkiem żółte
warstwa mleka pozostawia smugi
na pustych butelkach na parapecie

żadna chwała nie zniża się

dwie krople wody zawisłe
na wygiętej zielonej
łodydze krzaku róży mojego sąsiada

och zgięty łuku cierni

kot wyciąga pazury
świat obraca się

dzisiaj
dzisiaj nie będę
rozczarowana moimi dwunastoma egzaminatorami w czerni
lub zaciskała pięści
na drwiny wiatru.

‹‹ 1 2 3 4 5 10 11 ››