Wiersze strona 7

Co jednolite, trwa...

Co jednolite, trwa, co różne, mija.
Niebo lśni zawsze, a świt gubi cienie.
Życie - kopułą szklaną, skąd przebija
Tłum barw i wieczność plami, nim sklepienie
Pod stopą śmierci nie trzaśnie. Ziszczenie
Pragnień smierć daje. Wnijdź w nią. Ona chowa
Wszystko, co zbiegło już. Rzymu kamienie,
Lazury, kwiaty, gruz, muzyka, słowa -
Zbyt słabe: chwały ich nie odda mowa.



Jerzy Pietrkiewicz

A CHANGELING GRATEFUL

  A CHANGELING GRATEFUL   Here they give me greeting,
House me warm within,
Break their bread and share it
With the heart of kin.   Here the ruddy hearth-light Singes not a moth,
Gives a summer welcome
As a red rose doth.
I would leave a gift here
If I might: not I!--
Like a homeless laughter,
Vagrant wind gone by.   But while I am a glow-worm
I will shine and stay:
When I am a shadow…
I will creep away.

* * * (A więc to będzie w jasny, letni dzień..)

A więc to będzie w jasny, letni dzień:
Weselne słońce, spólnik mej radości,
Zrobi piękniejszą - w szat białych świetności -
Twą drogą piękność - od prawdy i śnień;

Niebo niebieskie, jak namiot wysoki,
Fałdów przepychem wokół naszych czół
Drgać będzie szczęsnych, lecz przybladłych w pół
Z oczekiwania, z błogości głębokiej;

I przyjdzie wieczór, wonny oddech róż
Pieścić cię będzie, igrać z twym welonem,
A gwiazd orszaki okiem uśmiechnionem
Pozdrowią szczęsnych - nowożeńców już.

Anseo

Gdy wychowawca sprawdzał listę
W szkole podstawowej w Collegelands
Trzeba było odpowiedzieć Anseo
I podnieść rękę
Kiedy padało nazwisko.
Anseo, czyli obecny, u i teraz,
Przytomny i na miejscu,
To było moje pierwsze słowo po irlandzku.
Ostatni na liście
Był Joseph Mary Plunkett Ward
I po nim zazwyczaj
Zapadała cisza, znaczące spojrzenia,
Spuszczanie głów, mrugnięcia, i wychowawca pytał
„Gdzież to się podział nasz mały Ward – sierota?”


Pamiętam, jak wrócił pierwszy raz,
Wysłany przez wychowawcę
W szpaler żywopłotów
By sobie wybrał wyciął
Kij, którym miał dostać.
Po jakimś czasie przyjmowano to bez słowa;
Wracał najczęściej
Z rózgą z jesionu, wikliny
Albo, na koniec, z leszczynową
Która zestrugiwał do cienkości bicza,
Szlifując i polerując
Czerwono – żółte nierówności,
I w ogóle robota była tak misterna
Że grawerował na niej swoje inicjały.


Ostatni raz widziałem Josepha Mary Plunketta Warda
W pubie po drugiej stronie granicy.
Mieszkał na świeżym powietrzu,
W ukrytym obozie
Z drugiej strony wzgórza.
Walczył o Irlandię,
Robiąc ruch w interesie.
I Joe Ward opowiedział mi
Jak wspinał się po szczeblach
Do kwatermistrza, komendanta,
I jak co rano podczas musztry
Jego ochotnicy odpowiadali Anseo
I podnosili ręce
Kiedy padały ich nazwiska.


(tłum. Piotr Sommer)

Ty, której dłonie są bardziej niewinne od moich
i która madra jestes jak beztroska
Ty, która potrafisz czytać z jego twarzy
lepiej niz ja  - jego samotność
(...)
Pozostań proszę przy nim
i bądź pobożniejsza od wszystkich
które kochały przed Tobą
(...)
Ja nie doczekałam najpiękniejszej doby
jego męskości. Nie przyjęłam płodności w swoje łono.
(...)
Nigdy nie będę prowadziła za rękę
jego dzieci
(...)
Pozwól mi widzieć
jego twarz, gdy się ku niemu
pochylą nieznane lata...
 

‹‹ 1 2 4 5 6 7 8 9 10 43 44 ››