Wiersze strona 4

Bezsenność 1990

Bezsenność 1990
W lutym tego roku
Obudziłem się o piątej rano
By pomyśleć
Że oto w prawie wolnym kraju
Cierpię na bezsenność
Że mój brak snu
Jest niemal zupełnie wolny
Ból głowy mdłości i zmartwione powieki
Mają swój suwerenny rząd
I nawet policja
Chociaż jeszcze nie w pełni zreformowana
Przechodzi na moją stronę
Powoli i nieporadnie
Przeprawia się przez kleistą rzekę
Która o piątej rano
Rozpulchnia poranny śmietnik
Szczebiot wróbli i kaszel wron
A ja płynę na łóżku
Klucząc wśród telewizyjnych anten
I pomników plujących krwią

7 marca 1979

Dość mając wszystkich, którzy przychodzą ze słowami,
ze słowami, ale nie mówiąc nic,
wyjechałem na zaśnieżoną wyspę.
Pustkowie nie zna słów.
Niezapisane stronice ciągną się na wszystkie strony!
Natrafiam na ślady sarnich kopytek w śniegu.
Mowa, choć żadnych słów.

Na Kolumnę Wandomską w Paryżu

 
Więc nad Sekwaną przechadzam się smętny,
Na wpół umarły między żyjącymi,
I wokół siebie rzucam wzrok niechętny,
Jak duch bez nieba - albo człek bez ziemi,
I dziwne myśli snują się po głowie;
Gromady wojska, obozy, napady.
Przebiegam - krwawe zostawiając ślady,
Potratowaną ziemię - i pustkowie...
Wzorem Zwycięzcy, co wystąpił dumny,
Twarzą w twarz słońca, i stoi spokojny,
Jeden na szczycie brązowej kolumny,
Ulanej z armat wrogów, jak Bóg Wojny.
Gdziekolwiek wzrokiem rzucę, z każdej strony
Gwałtem się w myśli jego chwała wtłacza:
Tu orły wzięły złote wieńce w szpony,
Tam się zwycięski jego łuk zatacza,
I pytam: Czy liż ciebie wiodła chwała,
Ta marna żądza dziejowego blasku?
Czy iście wyższa wola ciebie gnała
Po lodach Moskwy, po egipskim piasku,
Na Kapitelu prowadziła wschody
I na szerokie oceanu wody?
Na ciebie, mężu z żelaza i spiżu,
Dowódzcę ognia, spoglądały wieki;
Niewolnik ciężkie przecierał powieki,
Wieczny męczennik stojący przy krzyżu
Przeczuwał w tobie odpocznienie ciche -
Gdybyś ty, Wielki, nie wpadł w małą pychę
I nie zapragnął z złotych liści wieńca,
I hermelinem ramion nie okrywał,
Ty, coś się rodził na wieków młodzieńca -
Pierwszy zwycięzca, który nie zdobywał...
Gdybyś swej świetnej gwieździe niebios wierny,
Innej miłości nie pragnął przez życie,
To uwolniony z więzów świat obszerny
Byłby cię widział z gwiazdą na błękicie.
Lecz i ty w dumie wyszedłeś na boga,
Wieczność za chwałę oddałeś widzialną,
I wystawiono-ć bramę tryumfalną,
Przez którą, wodzu, nie do nieba droga.
Dziś znasz swe grzechy - uwolniony z ciała,
Patrzysz z powietrza na swych czynów ziarna,
Widzisz, jak marną jest cesarska chwała,
Jak bez twej gwiazdy każda głowa marna;
Widzisz, że purpur nie dodaje wagi,
I wiesz, dlaczego Bóg na krzyżu nagi!
O wielki wodzu! Masz grób porfirowy,
Cesarskim płaszczem twą okryli trumnę,
Cesarski wieniec świeci z twojej głowy
I wieniec bitew otacza kolumnę,
A przecie duch twój przed mymi oczyma
Oblókł się szarą umartwienia chmurą,
Jakby nad tobą cień przeciągał górą,
Niezwalczonego wielki cień olbrzyma;
Czasami tylko jakiś blask przelotny
Pada na lice smętne wielką ciszą,
Gdy w wirze globu ujrzysz grób samotny,
Nad którym złote wierzby się kołyszą...
Wtedy cię widzę z mej ziemskiej oddali,
Jak się przybliżasz do świętego grona,
Gdzie Genowefa przędzie na wrzeciona,
Joanna ogień świętych uczuć pali;
Kędy Kościuszko, na którego ciało
Duchowe wszystkie złożyły się cnoty,
W morzu jasności wznosi głowę białą,
Uśmiechów pełną jak drgnienie prostoty,
A w dłoniach dzierżąc szablę wyżej czoła,
Którego tęcza przesłoniła bliznę,
Zda się, do Boga rozmodlony woła:
Pozwól raz jeszcze bić się za ojczyznę!
A myśl ta, w wiecznych paląca się sferach,
Duchową gwiazdą nieśmiertelnie mruga
I jak łza płynie, jak dziejów noc długa,
Rozbudza życie w młodych bohaterach
I nie dozwala zapomnieć zatraty
Wolności świętej i kraju całości,
I sprawia, że te pochylone chaty
Często anielskich oglądają gości,
Których pieśń dzwoni o ojczystym prawie,
Rześka, czarowna, a pełna kolorów,
Wonna i błoga jak konwalie borów,
A pełna słońca jakby piórko pawie.
Ku nim zwrócony płyniesz tak dostojnie,
Mijasz obłędne w swej podróży szlaki,
Jak po nużącej, długoletniej wojnie
Płynął Odysej do cichej Itaki.
I serce moje snuje dumę złotą,
I wschodnim wiatrom dobrą myśl powierza,
Że się pod niebem jasności sprzymierza
Męska potęga z dziecinną prostotą.
I upragnionym bliskich czynów duchem
Wyglądam, komu śpiewać pieśń w tym czasie,
 
I mimo woli idę za pastuchem,
Co w naszych borach białe owce pasie.

"Izali nad umarłymi cuda czynić będziesz?
Izali kto w grobie opowie miłość Twoją
i prawdę Twoją - w ziemi zapomnienia?"
 
Duch mój zamieszkał wyludnione miasta
i widmem nędzy przepala swe oczy -
duch mój gdzieś w dale bezimienne kroczy,
jak pogrzeb, wynoszący trędowatych z miasta.
 
Biją mi głucho popękane dzwony
i anioł ciemny prowadzi za sobą -
i jak biczownik, okryty żałobą,
płaczę - a w łzach mych biją nieszczęść dzwony.
 
W zmarzłej dolinie Cienia śmierci,
gdzie gwiazd migocą sarkofagi,
buduję sobie dół - i nagi
z płomieniem schodzę w cienie śmierci.

 ...A kiedy przyjdzie godzina rozstania,
Popatrzmy sobie w oczy długo, długo
I bez jednego słowa pożegnania
Idźmy - ja w jedną stronę,, a ty w drugą.
 
Bo taka nam już pisana jest dola,
Że nigdy dla nas Jutro się nie ziści,
Wiecznie nam w poprzek stanie tajna WOLA,
Co tkliwość mieni w podmuch nienawiści.
 
Najmilsza moja! Leć, kędy cię niesie
Twych piórek zwiewność i krwi młodej tętno;
Leć, kędy życia pieśń wzdyma i gnie się
W rytmów tanecznych melodię namiętną;
 
Leć, kędy Rozkosz wyciąga ramiona
Po smutne serce człowieka tułacze,
Co w jej śmiertelnym spazmie drży i kona,
I wyje z bólu, i ze szczęścia płacze...
 
Leć... ale pomnij: w pogody uśmiechu,
W marzeń haszyszu i w smutków żałobie,
I w cnót dystynkcji, i w plugastwie grzechu
To wiedz, najmilsza: ja jestem przy tobie.
 
Oczyma na cię patrzę skupionemi,
Jak na misterium ważne, groźne prawie,
I co bądź czynisz, biedna Córo Ziemi,
Ja, brat twój starszy, ja ci błogosławię...
 
...Gdy będziesz cierpieć, ja ciebie pocieszę,
A gdy się zbrukasz, wówczas wiedz, ty droga:
Ja cię wysłucham i ja cię rozgrzeszę,
Bo taką władzę mam daną od Boga.
 
W twe dłonie wtulę twarz od tęsknot bladą,
O twe kolana głowę oprę biedną,
A ty mi bajaj, o Szecherezado,
Twych cudnych nocy, ach, tysiąc i jedną...
 
...A kiedy przyjdzie godzina spotkania,
Może w nas pamięć dawnych chwil poruszy
I bez jednego słowa powitania
Popatrzym sobie aż w samo dno duszy...
 

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 43 44 ››