Wiersze strona 33

Exegi monumentum aere perennius

Wybudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu
strzelający nad ogrom królewskich piramid
nie ruszą go deszcze gryzące nie zburzy
oszalały Akwilon oszczędzi go nawet

łańcuch lat niezliczonych i mijanie wieków
Nie wszystek umrę wiem że uniknie pogrzebu
cząstka nie byle jaka i rosnący w sławę
potąd będę wciąż młody pokąd na Kapitol

ma wstępować z milczącą westalką pontifeks
I niech mówią że stamtąd gdzie Aufidus huczy
z tego kraju gdzie gruntom brak wody gdzie Daunus
rządził ludem rubasznym ja z nizin wyrosły

pierwszy doprowadziłem nurt eolskiej pieśni
od Italów przebiwszy najpewniejszą drogę
Bądź dumna z moich zasług i delfickim laurem
Melpomeno łaskawie opleć moje włosy

Bogiem, a prawdą. Kocham Cię
Ziemio w roztopach rozklejona.
Wy, wszystkie miasta, wszystkie wsie,
Wy, wszystkie noce, wszystkie dnie,
I Ty, co wąskie masz ramiona.

Boś ty jest ziemia, tak jak głóg -
Tyle, że wzeszłaś w dziwnych liniach...
Całuję ziemię Twoich warg,
Całuję ziemię Twoich nóg,
Która się dymem wód odymia...

Ameryko

Ameryko, oddałem ci wszystko i jestem teraz nikim.
Ameryko, dwa dolary dwadzieścia siedem centów 17 stycznia 1956.
Nie mogę znieść samego siebie.
Ameryko, kiedy skończymy wojnę ludzi ?
Pieprz się sama swoją bombą atomową.
Nędznie się czuję, daj mi spokój.
Nie zacznę mego poematu dopóki nie będę przy zdrowych zmysłach.
Ameryko, kiedy staniesz się anielska?
Kiedy się rozbierzesz?
Kiedy spojrzysz na siebie poprzez grób?
Kiedy staniesz się warta miliona twych trockistów?
Ameryko, czemu twe biblioteki są pełne łez?
Ameryko, kiedy wyślesz swe jajka do Indii ?
Niedobrze mi od twych obłąkanych potrzeb.
Kiedy będę mógł dostać w supermarkecie to co potrzebuję tylko za
piękne oczy ?
Ameryko, w końcu to tv i ja jesteśmy doskonali a nie przyszły świat.
Twa maszyneria to dla mnie zbyt wiele.
Sprawiłaś, że chcę zostać świętym.
Musi być jakiś inny sposób zakończenia tego sporu.
Burroughs jest w Tangerze nie sądzę by wrócił to złowrogie.
Czy to ty jesteś złowroga czy to głupi kawał?
Próbuję dojść do sedna.
Nie porzucę swych obsesji.
Ameryko, nie nalegaj wiem co robię
. Ameryko opadają kwiatu śliw.
Nie czytam gazet od miesięcy, codziennie kogoś sądzą za morderstwo.
Ameryko, czuję sentyment do Wobblies.
Ameryko, jako dziecko byłem komunistą nie żałuję.

Marihuanę palę przy każdej okazji.
Siedzę w domu od wielu dni i gapię się na róże w pokoju.
Kiedy jadę do chińskiej dzielnicy upijam się ale nie śpię z nikim.
Zdecydowałem się będą kłopoty.
Powinnaś mnie zobaczyć, jak czytam Marksa.
Mój psychoanalityk uważa, że jestem zupełnie zdrów.
Nie będę odmawiał Ojcze Nasz.
Miewam mistyczne wizje i kosmiczne wibracje.
Ameryko, wciąż jeszcze ci nie powiedziałem, co zrobiłaś Wujkowi Maksowi,
gdy przybył z Rosji.

Mówię do ciebie.
Czy pozwolisz, by twoim życiem emocjonalnym rządził Time Magazine?
Mam obsesję na punkcie Time Magazine.
Czytam go co tydzień.
Jego okładka gapi się we mnie gdy przemykam się obok narożnego
sklepiku.
Czytam go w suterenie biblioteki publicznej w Berkeley.
Poucza mnie stale o odpowiedzialności. Ludzie interesu są bardzo serio.
Producenci filmowi są bardzo serio. Oprócz mnie każdy jest bardzo
serio.
Wydaje mi się, że jestem Ameryką.
Znów mówię do siebie.

Azja powstaje przeciwko mnie.
Nie mam szansy Chińczyka.
Lepiej rozważę me narodowe zasoby.
Me narodowe zasoby składają się z dwóch petów z marihuaną, milionów
genitalii, nie nadającej się do druku prywatnej literatury, która pędzi 1900
mil na godzino oraz dwudziestu pięciu tysięcy szpitali wariatów.
Pomijam moje więzienia i miliony pokrzywdzonych, co żyją w moich
doniczkach oświetlonych pięcioma setkami słońc.
Zniosłem domy publiczne we Francji, teraz trzeba wziąć się za Tanger.
Moją ambicją jest zostać prezydentem, choć jestem katolikiem.

Ameryko, jak mogę pisać świętą litanię wobec twego głupiego nastroju?
Będę mówił jak Henry Ford moje strofy są tak indywidualne jak jego samo-
chody a nawet każda z nich jest innej płci,
Ameryko, sprzedam ci moje strofy za 2500 $ daję 500 $ za twoją starą
strofę.
Ameryko, uwolnij Toma Mooneya.
Ameryko, uratuj hiszpańskich lojalistów
Ameryko, Sacco i Vanzetti nie mogą umrzeć
Ameryko, jestem chłopcami ze Scottsboro.
Ameryko, gdy miałem siedem lat mamusia zabrała mnie na spotkanie
komu-nistycznej komórki do biletu dawali garść soczewicy bilet kosztował
piątkę przemówienia były darmowe każdy był anielski i współczuł
robotnikom wszystko było takie szczere nie masz pojęcia jaka to była
dobra rzecz partia w roku 1935 Scott Nearing był wielkim starym
człowiekiem prawdziwy Mensch Matka Bloor rozczuliła mnie do łez kiedyś
zoba-czyłem Izraela Amtera. Każdy tam chyba był szpiegiem.


Ameryko, tak naprawdę to nie chcesz iść na wojnę.
Ameryko, to ci źli Rosjanie.
Ci Rosjanie ci Rosjanie i ci Chińczycy. I ci Rosjanie.
Rosja chce nas pożreć żywcem. Rosja szaleje za władzą. Chce nam za-
brać auta z garaży.
Chce pogrzebać Chicago. Potrzeba jej Red Readers Digest. Ona chce
naszych fabryk aut na Syberii. Jej wielka biurokracja prowadzi na-sze
stacje benzynowe.
To źle. Uf. Nauczy Indian czytać. Potrzebne jej wielkie czarne murzyny.
Ha. Każe nam pracować szesnaście godzin na dobę. Ratunku.
Ameryko, to całkiem poważne.
Ameryko, takie mam wrażenie patrząc w telewizor.
Ameryko, czy to w porządku ?
Lepiej zabiorę się do pracy.
To prawda nie chcę służyć w armii ani pracować przy tokarce fabryki części
precyzyjnych. I tak jestem krótkowidzem oraz psychopatą.
Ameryko, zakasuję me pedalskie rękawy.

Pieśń o śmierci Bolesława

Ludzie wszelkiej płci i wieku! Wszystkie stany, spieszcie!
Pogrzeb króla Bolesława w bólu dziś obaczcie!
Nad wielkiego męża zgonem ze mną w płacz uderzcie!

Biadaż nam, o Bolesławie! Gdzież twa sława wielka?
Gdzie twe męstwo? Kędy blask twój? Kędy moc twa wszelka?
Jeno łzy ma dziś po tobie Polska- rodzicielka!

Podźwignijcie mnie mdlejącą, pany- towarzysze
Wojownicy, niech współczucie z waszych ust posłyszę!
Żem dziś wdowa, żem samotna—spójrzcie, ach, przybysze! (...)

Cała ziemia opuszczona, wdowa swego króla,
Jako pusty dom bezpański, w którym wicher hula,
Pada, słania się w żałobie, ani się utula.(...)

A cisza twojego milczenia
jest biała
gdy śnieg do okna przylgnął

malowałam cię odcieniami chwały
ale dreszcz przejął anioły
i śpiesznie zbierając resztki pokory
odeszły

Jesteś bożą krówką
tak myślałam
jak ja grzebiesz w codzienności
zamykam oczy
i na promieniach palców
podnoszę cię do godności bogów

‹‹ 1 2 30 31 32 33 34 35 36 43 44 ››