Wiersze strona 18

To barwa mowy niegdyś przesycała

 
To barwa mowy niegdyś przesycała
Mój stół po brzydszej stronie wzgórza
Z poletkiem zatopionym, gdzie szkoła nieduża
Przycupnęła, gdzie rosła dziewcząt grządka czarno-biała;
Muszę zniszczyć te grzeczne morskie ślizgawki mowy,
Niech wdzięczni topielcy przynoszą śmierć, gdy się przed świtem wynurzą.
Kiedy z chłopcami, gwiżdżąc, puszczałem się w pościg
Przez spichlerz parku, by wieczorem kamienować
Zziębłych kukułczych kochanków w brudzie liściastej pościeli,
Wtedy cień ich drzew był słowem wielu cieni
I latarnia pioruna dla biednych w ciemności;
Dziś mowa moim zniszczeniem się stała
I jak kłębek odmotać każdy kamień muszę.
 
 

z tomu „The Map of Love”, 1939”
tłum. Stanisław Barańczak

A Young Child and His Pregnant Mother

At four years Nature is mountainous,
Mysterious, and submarine. Even

A city child knows this, hearing the subway's
Rumor underground. Between the grate,

Dropping his penny, he learned out all loss,
The irretrievable cent of fate,

And now this newest of the mysteries,
Confronts his honest and his studious eyes----

His mother much too fat and absentminded,
Gazing past his face, careless of him,

His fume, his charm, his bedtime, and warm milk,
As soon the night will be too dark, the spring

Too late, desire strange, and time too fast,
This estrangement is a gradual thing

(His mother once so svelte, so often sick!
Towering father did this: what a trick!)

Explained to cautiously, containing fear,
Another being's being, becoming dear:

All men are enemies: thus even brothers
Can separate each other from their mothers!

No better example than this unborn brother
Shall teach him of his exile from his mother,

Measured by his distance from the sky,
Spoken in two vowels,
I am I.

Boska komedia

Przeze mnie droga w miasto utrapienia;
Przeze mnie droga w wiekuiste męki;
Przeze mnie droga w naród zatracenia;
Jam dzieło wielkiej, sprawiedliwej ręki.
Wzniosła mię z gruntu potęga wszechwłodna,
Mądrość najwyższa, miłość pierworodna:
Kto wchodzi do mnie, żegna się z nadzieją.
Te słowa ryte na bramie czernieją,
Ich treść, o! Mistrzu(1), jest dla mnie tajemną!

 On głosem zwykłym świadomej osobie:
 "Tu - rzecze - z marnych wyzuj się przestrachów,
Wszystko, co podłe, niechaj zamrze w tobie;
Spuścić się mamy do wieczności gmachów
I napotkamy tłumy niezliczone,
Wiekuistego światła pozbawione".

Rzekł, przyjacielską rękę mi podaje,
Dobrotliwymi zachęca uśmiechy;
Uczułem w sercu wzruszenie pociechy
I wszedłem śmiało w tajemnicze kraje.
Stamtąd wzdychania, żale i okrzyki
Szumią śród nocy bez gwiazd i księżyca:
Słucham, i łzami nabiegła źrenica.
Okropny hałas, tysiączne języki,
Wybuchy gniewu, szlochania boleści,
I wycie mężów, i lament niewieści!
Zgiełk przeraźliwy tak rozlicznych wrzasków
To wre na przemian, to się społem zetrze,
Jako tumany afrykańskich piasków,
Kiedy się zerwą i zmącą powietrze.


1zwrot do Wergiliusza

Miłość

Jatagan? Płomień?
Skromniej- nie tak krzykliwie!

Ból, znajomy wszystkim jak oczom- dłonie,
Jak wargom-
Dziecka własnego imię.

Średniowieczna anatomia

Zęby to bramy zamkowe ust
Języki - smoki
Gardła - lochy
Nosy to łucznicy
Oczy - wieżyce złotowłosych dziewic
Mózgi to straże
zdolne wypatrzyć
zdradę Czarnego Księcia

‹‹ 1 2 15 16 17 18 19 20 21 43 44 ››