Wiersze - Nie było lata Jesień szła od wiosny

Nie było lata. Jesień szła od wiosny
Jak ziąb - od wody, jak od dzwonu kręgi.
Dnia piętnastego Burns pozbierał wiosła,
Zaszedł nad morze,
Zawrócił do karczmy.

W karczmie odnalazł płomień, knot i łoju
Wysoką wieżę - u szczytu szczerbioną.
Płonącej wieży strzegła wyżla głowa,
Zakola dymu wciekały w jej chrapy.
Zaś obok głowy ustawiono dzban,
Zaś obok dzbanu rozkruszono chleb,
Zaś w cieniu chleba ukryła się mysz,
Spojrzała na Burnsa - i stała jak martwa.
 
Nie było lata. Nadciągała zima,
Kładła sopelki na wąsikach myszy.
W uszach psiej głowy jak w niewielkich grotach
Zakuła lodu ołowiowe lustra.
A zaś w kobiecie - co wnosiła dzbany -
Burns odkrył tylko grubą dolną wargę,
Pełne dobroci miękkie części dłoni
I ślad po nożu tak stary, jak Szkocja.
 
„Nie było lata. Wprost z ogrodów wiosny,
Zarówno wątłych, jak już jędrnych pychą,
Tyle nadziei niosących, co ptak
Śliny miłosnej w gardziołku uniesie -
Wprost z tych ogrodów, ledwo tkniętych szpadlem,
Obcasem dziewki po przelotnym deszczu,
Paluszkiem chłopca, który kładł ten odcisk
Dla zaznaczenia swojej przyszłej ścieżki -
Wprost z tych ogrodów, gdzie stawiałem kosze,
Wynoszę wiadra ściętych szronem liści..."

Burns to powiedział - i pozbierał wiosła,
I wyszedł w zamieć, jakby wchodził w kościół.
To, co zostało w karczmie po nim, było
Wieżą woskową, stryczkiem z knota, gwiazdą
Ponad wysmukłą ruiną psiej głowy,
Kobiecą dłonią z. rozchylonym wnętrzem...

Nie było lata.
 
 
 
(Nie było lata, 1969)