Wiersze - Roman Brandstaetter strona 2

Panie, dlaczego kocham zmierzch...

Panie,
Dlaczego kocham zmierzch,
Jesień
I przeszłość?

Dlaczego kocham wszystko, co zmierzcha,
I wszystko, co dobiega kresu,
I wszystko, co przemija?

Daj mi, Panie,
Wieczność o smaku zmierzchu,
Jesieni
I odchodzącej przeszłości.

Psalm bezsilności

Ja kamień
Leżę przy drodze.

Panie,
Jesteś nieskończony i wieczny,
Ale równocześnie jesteś
Drobną kroplą deszczu,
Padającą w miarowych odstępach czasu
Na mnie,
Na kamień.

Jestem cierpliwy.

Mimo niezliczonych zabiegów
Niczego dotychczas nie umiałem poznać,
A przede wszystkim wciąż nie rozumiem,
Po co porzuciłeś mnie,
Panie,
Przy drodze,
Przy której leżę
I trwam,
Zawsze ten sam mimo upływu tysiącleci,
Ten sam,
Ten sam.

Więc jakże mam się rozeznać
W tym labiryncie zdarzeń,
Z których każde samemu sobie
Zuchwale urąga?
Nadaremne są moje wysiłki,
Twórco Złożoności i Celowości,
Których nikt nie odczyta.
Zamknięty w ciemnych murach
Mojego trwania,
Ja,
Niewolnik Twej woli,
Leżę przy drodze.

Padaj na mnie nieustannie
I w równych odstępach czasu,
Aż mnie przedrążysz na wylot,
Boże,
Wcielony w kroplę deszczu.

Ja kamień
Jestem cierpliwy.

I bardzo, bardzo bezsilny...

Wyznanie męża, który nie poszedł za Panem

Panie,
Przed wielu, wielu laty
Spotkałem Cię na drodze do Jeruzalem.

Była wczesna wiosna.

Kwitły drzewa migdałowe.

Pamiętam tę chwilę, gdy podszedłszy do Ciebie,
Spytałem, co mam czynić,
Aby być doskonałym.

Odparłeś, że powinienem sprzedać
Całą swoją majętność,
Pieniądze rozdać ubogim
I iść za Tobą.

Ogarnął mnie smutek.

Stchórzyłem.

Powróciłem do domu.

A teraz jestem już starcem,
Mam liczną rodzinę,
Mój majątek pomnożył się w dwójnasób,
Ludzie uważają mnie za szczęśliwego,
Ja jednak czuję w sobie dotkliwą pustkę,
Niedosyt
I beznadziejność,
Które nawet moim najbliższym
Ujawnić się boję,
Na pewno by mnie wyśmiali.

Minęły lata,
A ja wciąż zapomnieć nie mogę
Tamtej wiosny,
Mojego pytania
I kwitnących drzew migdałowych.

‹‹ 1 2