Wiersze - Z dzieciństwa

Z dzieciństwa

W pokoju ciemność była istnym skarbem,
gdzie chłopiec siedział cicho jak w ukryciu.
A kiedy matka jak we śnie wchodziła,
drżały naczynia w zacisznej serwantce.
Czuła, że pokój obecność jej zdradza
i całowała chłopca: Ach, tu jesteś?...
A potem na fortepian patrzyli oboje,
bo grała czasem taką pieśń wieczorem,
którą się chłopiec miał przejąć prawdziwie.

Siedział spokojnie. Patrzył uporczywie
na rękę matki, zgiętą od pierścienia,
co jakby w gęstej śnieżystej zamieci
szła przez białe klawisze.