Wiersze - Dzieciństwo

Dzieciństwo

Tak płynie długi szkolny lęk i czas –
oczekiwanie, ciąg rzeczy ponurych.
O samotności, o czasie przesmutny…
A potem w dal: gwar ulic nieustanny,
na wszystkich placach tryskają fontanny,
w ogrodach tak wielki zdaje się świat –
I przez to wszystko iść z miną pogodną,
inaczej niż inni chodzili i chodzą –
O czasie cudowny, o czasie płynący,
o samotności.

I na to wszystko się patrzeć uważnie:
panowie, panie; panowie i panie
i dzieci, tak inne i tak kolorowe;
i tutaj dom stoi, tam piesek na drodze
i ufność bezkresna i trwoga tajemna –
O smutku bez sensu, o śnie, o grozo,
o głębi bezdenna.

I tak się bawić: piłka, obręcz, pierścień,
w jasnym ogrodzie, co powoli blednie,
i jak się zdarzy, potrącać dorosłych
w ślepym i dzikim pośpiechu gonitwy,
wieczorem cicho, drobnymi, równymi
krokami iść do domu w zamyśleniu:
O pojmowanie coraz ulotniejsze,
o lęku, o brzemię.

I godzinami gdzieś nad wielkim stawem
z małym żaglowym stateczkiem uklęknąć;
zapomnieć o tym, że też inne żagle,
piękniejsze może, po tej fali przemkną,
i myśleć o twarzyczce małej i blednącej,
co z tego stawu wychynęła, tonąc:
O ty dzieciństwo, porównania zwodne.
O dokąd, dokąd?