Wiersze - Paul Verlaine strona 5

NEVER MORE [1886]

Wspomnienie! o wspomnienie! co tobie? W przestrzeni
Pławili się drozdowie, śpiewacy jesieni,
A słońce rozlewało jaśń bladych promieni
Na gaj, co złotem liści pod wiatrem się mieni.

Byliśmy sami - dwoje - i szli w cichym śnie...
Włos i myśli wiatr lotny zwiewał jej i mnie.
Nagle, zwracając ku mnie gwiazdy oczu dwie,
Rzekła: "Powiedz mi twoje najpiękniejsze dnie!"

A głos jej brzmiał anielskich pieśni srebrnym echem,
Więc dałem jej odpowiedź przyćmionym uśmiechem
I nabożniem całował cudną, białą dłoń...

- O, któż zdoła wyrazić pierwszych kwiatów woń,
I ten słodki szmer, pełen obietnic i skarg,
Pierwszego: "tak", gdy spływa z ukochanych warg.
Z tomiku "Wiersze z pod znaku saturna" (1866).
Źródło wierszy -
'Paul
Vetlaine - Wybór poezji' w wydaniu Biblioteki narodowej 1980 pod
redakcją Anny Drzewickiej.

NIEMOC

Jam Cesarstwo u schyłku wielkiego konania,
Które, patrząc, jak idą Barbarzyńce białe,
Układa akrostychy wytworne, niedbałe,
Stylem złotym, gdzie niemoc sennych słońc się słania.

Duszy, samiutkiej, mdło aż, w nudzie, co ochłania.
Skądciś tam wieści niosą walk olbrzymich chwałę.
O, nie móc, przez tę słabość, przez żądze tak małe,
O, nie chcieć zaznać nieco tego falowania!

O, nie chcieć, o i nie móc umrzeć chociaż nieco!
Wszystko wypite!Ty tam, nie śmiej się z mych żali !
Wszystko, wszystko wypite! zjedzone! - Cóż dalej?

Tylko garść słabych wierszy, co ot w ogień lecą,
Tylko niewolnik nicpoń, co nie dba o pana,
Tylko ból jakiejś troski, co żre pierś, nieznana.

Miriam

PEŁNIA MIESIĘCZNA

Twa dusza jest jak jakiś park szczególny,
Gdzie błądzą maskii pajace grzeczne,
Przy lutni dźwięku wiodąc tan okólny
Smutne - pomimo szatki niedorzeczne.

Miłość zwycięską i dni życia jasne
Sławi piosenka ich, srebrzyście brzmiąca.
Ale nie wierzą, zda się, w szczęście własne;
Śpiew ich się miesza ze światłem miesiąca,

Z blaskiem, co smutno Iśni, piękny i szklanny.
W którym śni drzewo i ptak czarnopióry
I łkają dreszczem zachwytu fontanny,
Smukłe fontanny, dżdżące na marmury.

Jerzy Zuławski

PIEŚNI BEZ SŁÓW

I
To jest tęskne zachwycenie,
To miłosne jest znużenie,
To jest dreszczów pełny bór.
To w objęciach tych powiewów
Ku gałązkom szarych krzewów
Mknący drobnych głosów chór.

O poszepty wy urocze!
To świegoce i szczebiocze,
To jest niczym cichy jęk,
Io Którym trwoga traw się żali...
Rzekłbyś, że to w wirach fali
Rzecznych żwirów głuchy szczęk.

Dusza ta, co w tym niezmiennym
Skarży się lamencie sennym,
Wszak jest nasza, cżyżby nie?
Moja jest i twa jest ona,
Z niej ta korna antyfona
Ciepłym zmierzchem cicho tchnie?

Feliks Konopka
II
Odgaduję w najniklejszym szmerze
Kontur głosów z dalekiej przeszłości,
A w muzycznych lśnieniach = kształt miłości,
Która kiedyś zorzy strój przybierze!

Dusza wespół z sercem w błędnych wirach
Jest już tylko drugą parą oczu,
Co, ach! wiążą lotne skry w pomroczu
W piosnkę graną na stu naraz lirach!

Umrzeć! Śmierć, samotność - koniec sprawy...
(Przepłosz, miła, swe lęki motyle!)
Tańcząc idą w dal kolejne chwile...
Umrzeć! Runąć z tej czarciej huśtawy!

Roman Koloniecki
III (1)
Łzy mżą na dnie serca,
Jak deszcz mży ponad miastem.
Cóż za ból się wwierca
Aż do głębi serca?

O, słodki szelest deszczu
Na ziemi, na dachach !
Dla serca w męki dreszczu -
O, ten miękki śpiew deszczu !

Łzy mżą bez przerwy
W sercu, które się dręczy.
Co? Żadnej zdrady, winy ?
Ten żal - bez przyczyny.

Najgorsza to z żałości,
Gdy się nie wie, dlaczego...
Bez złości, bez miłości,
Serce w takiej żałości !

Miriam
III (2)
Coś w moim sercu płacze,
Jak płacze deszcz nad miastem...
Czymże to wytłumaczę,
Że moje serce płacze?

Cichy śpiewie ulewny
Na dachach i na ziemi...
Gdy w sercu smutek rzewny,
O szeleście ulewny!

Coś płacze bez przyczyny
W tym sercu, co omdlewa...
Jak to, z niczyjej winy?
Ten płacz jest bez przyczyny.

W tym najwięcej żałości,
Że ja sam nie wiem czemu,
Bez gniewu, bez miłości
Tyle w sercu żałości.

Janina Kramsztyk
III [3]
Łzy padają w serce moje,
Jak deszcz pada ponad miastem.
Jakież dziwne nieukoje
Przenikają serce moje?

O łagodny szmerze słoty;
Na ulicach i na szybach!
Dla tych serc, co mrą z tęsknoty,
O harmonio śpiewnej słoty.

Łzy padają bez przyczyny
W serce, które stygnie w męce.
Jak to! nie ma żadnej winy,
Smutek przyszedł bez przyczyny.

W tym ból największy gości,
Że już nie wie się, dlaczego
Bez niechęci, bez miłości
Tyle smutku w sercu gości.

Bronislawa Ostrowska

Piosenka Jesienna

Łkanie bezsennej
Skrzypki jesiennej,
       Sierocej,
Serce mi rani,
Grąży w otchłani
       Niemocy.


Drżący i siny,
- Gdy brzmią godziny
       Tułacze -
Wspomnieniem tonę
W czasy minione
       I płaczę.


I idę smutnie
W wichr, co okrutnie
       Mnie miecie
Swymi podmuchy,
Niby liść suchy
       Po świecie.


             tłum. Leopold Staff

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 ››