Wiersze - Miron Białoszewski strona 3

Hazardzistka

mama ziemska jest końska
mama ziemska jest wódeczna
bieżąca za końmi jak woda
trybuna kipi ona paruje
pada dopiero na
swój
anin
matriarchat
jako swoja pierwsza wóda
i ziemskość:
grzywka
torby pod okiem
buzia mamina konina

Idę po chleb dla mamy

Mijam dwie kaczki.
- Całe życie w Garwolinie?
- Dlaczego nie?

Kury
już na grzędzie
dużo piór rozłożyły.
Dorodne.

Chce się życia dorodnego.

Bo jak duch,
to bez niczego.
Dlaczego leci się tak
na tego ducha?
Te pióra niewidzialne?

Ale nim co,
to podfruwać trzeba
na tych.

Jak podejść do siebie

od strony jarzebin?
najpierw przez dziurkę
w smutnym położeniu
(się na łóżku werandy)
potem tę dziurkę tak wierciłem
tak do jarzębin i do siebie podchodziłem
aż doszło
do tego że doszły
isię samemu do siebie

Jednym palcem wystukane

Dnami garnków
latają
jaszczury starych rąk.

Gzymsy koków
pod gzymsami szaf.

butle okien
zatkane korkami twarzy.

Kamienie
patrzą
porowato
z różnych zmarszczek
nad fioletowym podbródkiem

W ziemi -
trumienne amonity.
- -
Róże krwiobiegów
pną się po schodach
pod dach
na anteny gotyku.

Muchy
wokoło lampich horyzontów
i ci, co we widnokrąg
odchodzą
i jesiennieją
na rózgi szkicu.

Kociunia

chodziła zaglądała do garnków
- nie gotują maślanki?

a później się popiła
sprzedawała cztery lipy z krzyżem
jak mówili
mówiła
- nie sprzedałam
- nie sprzedałam
i biła żelazkiem

‹‹ 1 2 3 4 5 6 9 10 ››