Wiersze - Lundkvist Artur Nils strona 2

Skalane złoto,złoto smoka...

Skalane złoto,złoto smoka,
ukryto w kamiennej twierdzy,górskim gnieździe,
daleko od falujących pól i żywej wody.
Jakby odlane z żelaza stoją cyprysy-najciemniejsze
płomienie światła-na które nie ma wpływu żadna pora roku;
a ludzie są bladzi jak lód,chociaż ubrani w ogień,
o ciałach wypalonych,zdeptanych,jak ta spękana ziemia,
którą rzucono na pastwę dzikiej róży i łopianów.
Tylko blask księżyca i blask ognia,światło
od martwych ciał,od osniezonych szczytów;
wszystkie liście podziurawione sa przez gwiazdy
jak przez robactwo.Ileż samotności kryje się w krzyku orła!
Jakiż chłód w gnieździe,mimo iż wyścielonym jagnięcymi skórami!
 
Tyle gołebi w cieniu orłów,
tyle dziewic,których ogień nigdy nie wyzwolił!
Ani kropli krwi w owych dłoniach spoczywających w liliowych kielichach,śpiących w śniegu.
Nie istnieją dla tych nieszczęsników żadne rzeczy ani obrazy,
tylko światło od niebiańskiego sniegu
i żar niegaszonego wapna w ich ciałach.
Wieczna inkwizycja jest ich inkwizycją;
kobieta rozpostarta jak krzyż,
a męźczyzna-ukrzyżowany na niej.

"Śmierć"-poezja-Lundkvist

Nie ma żadnej różnicy między życiem a śmiercią.
Stałem dzisiaj w słonecznej ciszy,
nic się nie działo:tylko bezgłośne procesy zachodzące w przyrodzie,
mrowienie się trway,powolne więdnięcie kwiatów,oddech wiatru
Wtedy odczułem:nie ma żadnej granicy między życiem a śmiercią...
Proszę was,przyjaciele:żadnego bicia w dzwony,żadnych lamentów
i nie wsadzajcie mnie do czarnego więzienia trumny!
Połóżcie mnie na białych marach
i nieśćie jak triumfatora,
kołysząc mnie na swoich ramionach
i śpiewając o radosnej śmierci-
pieść urodzaju,pieść zwycięstwa!
 
Spalcie moje ciało w wysokim ogniu,
a popioły rozsypcie na wiatr,
nad polami,rzekami,miastami-
żeby osiadły w kielichach kwiatów
i zamieszały sie na cihcej wodzie z życiodajnym pyłkiem,
żeby pod butami przechodniów na rynku wznicały kurz-
wchodzę w nowy rytm w tańcu atomów!

Poezje Wybrane Artura Lundkvista

Noca kocham kogoś,kogo nigdy nie mogę odnaleźć w dzień.
Ma ona w oczach pożar, a we włosach burzę.
Nosi cienką suknię usianą kwiatami dzikiej róży.
Siedmioma wzgórzami otacza swoją dolinę.
Uśmiecha się zawsze do lustra,którego nikt inny nie widzi.
Jak kostka do gry-może ukazać jedno oko albo sześć.Jest żwirowym osypiskiem z bukietem maków na samym szczycie.
Jest Ledą,która brodzi po moczarach,szukając swego łabędzia.
Ma taras od stronymorza,na którym widzę ją wieczorami
w sukni z fosforycznego blasku fal,
gdy zatopione żagle oddychają w głebinach.
Powiada:Nazywaj mnie Nocą, a wówczas znajdziesz korzeń dobra,
              które w dzień nazywa się złem.
Brnie po kolana w wodzie tam,gdzie odpływ nigdy się nie kończy.
To właśnie ją kocham nocą,lecz nigdy nie mogę odnaleźć w dzień.

‹‹ 1 2