Wiersze - Krzysztof Kamil Baczyński strona 42

Zamknięty echem

Stąd: niebo jest duże jak niebo południa,
którego nie przepłynąłeś, nie przepłyniesz.
Po salwach dnia wystawiony na cel gwiazdom
miniesz
jak miasta opuszczone w drodze.
Przeoczony,
przeszyty na wskroś przez kule wszystkich wojen,
umrzesz
zamknięty echem małym jak echo czyichś ust,
pomniejszony na poddaszu pokojem.
lipiec 1940 r

Tych miłości, które z nami
Na strumieniach białych płyną,
Co jak chmury nad głowami
Czasem każą zapominać,
Tych miłości jak zwierzęta,
Co wracają w las od ludzi,
Węsząc z twarzą wyciągniętą,
Zanim śmierć ich nie ostudzi,
Tych miłości, które niosą
Sok z korzeni w słońce liściem,
Co jak puch dziewczęcych włosów
Lekko rosną ku niebiosom,
Nie wydepczą nienawiści.

Tych miłości, o, za wiele,
Chociaż ziemia jeszcze twarda,
Nad nią zawsze śpiewu szelest,
Bo cóż ziemskość? – śmiech, pogarda,
Bo cóż zbrodnia? – Tylko mocniej
Za bijące morze sumień
Kochać każe, za ślad głupi
Jak ten olbrzym, co się upił,
Co gdy wstanie, to zrozumie.
W nas, co jak pomników głazy,
Tych miłości mocno rośnie
Przez te czasy, nad te czasy,
Ponad nami – czas miłości

Pragnienia

Co dzień kochając cię płaczę,
tęsknię za tobą - patrząc,
oczy mi popieleją,
wiedzą, że nie zobaczą.

A z ciebie gorycz płynie
jak w niebo dym spokojny,
dzień jak liść kruchy się zwinie
i ptak, co w śpiew niezbrojny.

Przysiadają na mnie modlitwy
przelotne, ach, przelotne.
Elementarne bitwy,
trwożne, samotne.

Uczę się ciała na pamięć
i umiem. Widać dusza
jest jeszcze, która kłamie,
a we mnie śmierć porusza.

Po snów kipieli ciemnej
szukam cię, tak się spalam,
ręce mi nadaremne
jak ptak, co gniazdo kala.

I może by w milczeniu
i w cierpieniu by może,
cóż, kiedy nocy grożę,
niedowidzeniu.

I takim ci ja hardy
jak ręce, co rycerzom
przypinają kokardy,
w których siłę nie wierzą.

I takim ci ja mocarz,
że kiedy słów nie trzeba,
nie umiem stworzyć nieba
miłością w oczach.

czerwiec 42r

BEZ IMIENIA

Oto jest chwila bez imienia:
drzwi się wydęły i zgasły.
Nie odróżnisz postaci w cieniach,
w huku jak w ogniu jasnym.

Wtedy krzyk krótki zza ściany;
wtedy w podłogę - skałą
i ciemność płynie jak z rany,
i w łoskot wozu - ciało.

Oto jest chwila bez imienia
wypalona w czasie jak w hymnie.
Nitką krwi jak struną - za wozem
wypisuje na bruku swe imię.

listopad 15.XI 41r

‹‹ 1 2 39 40 41 42