Wiersze - O muzie

O muzie

Tam, gdzie wiruje niebo od wag, skorpionów i panien,
zaułki wydrążone w ciele stygnącym. Kornik,
kornik podkruszył dęby wieków, a obok ze sceny się kłania
kukła z trocin od trwogi wydęta potworniej.
Kopuła zbudowana z lęku i kroków nocnych
kołysze się powoli. Wrzaski ostatecznych trąb
serafiny czarne przynoszą, a ty tylko mocniej
zaciskasz w garści gwiazdy złamanej ster i w głąb
jak w podświadomość odnosisz zmniejszony krajobraz.
Tam
dziewczyna o włosach ze spalonej słomy
wije ciemność do fletu kołującą jak kobra
i stoją nad twym grobem jerycha zwalone - jak gromy.
Tam - ach, jak pięknie tańczą jej nogi płynące krwią,
tam ach, jak pięknie jej oczy zgniłych topielic,
a skry niebiesko biegną od rozdartych jelit,
tylko ze zgrozy koty przybite do dachów drżą.
To muza nadobnych wierszy. Staje cieniem jej czarny upiór
wśród konających koni i szczurów, sunących w ciemność,
ale w jej rękach taki wdzięk i smutek,
kiedy otwiera skrzynie ulic i przepaść do dna śmierci
pode mną.