Wiersze - Kornel Makuszyński strona 4

Judasz II

Słodycz kwiatu me słowo... Kto tknie ust mych usty,
Wypije jad słów moich, co język oniemia;
Dusze czyste wywiodę na wierzch góry pusty,
Kusząc one: Królestwo wasze ? wszystka Ziemia!

Wśród nocy ku Betlehem pójdę na rozdroże
Trwożyć onych, co będą biegli w noc gwiaździstą...
Anioły śpiewające spłoszę, szpiegi Boże,
Splugawię królów złoto i myrrhę przeczystą...

Przysiągłem Bogu zemstę na pobojowisku,
Kiedy ległem w niemocy zwalon i w zniewadze.
Raduj się, Jeruzalem! Syna Bogu zdradzę!

Oto przylgnę do jego bladych lic w uścisku,
A kiedy go na piersi mych rozepnę krzyżu,
Będzie miał Król Żydowski żółć z krwi mej w pobliżu...

Królewna

Nić złotą wciąż przędzie z tęsknoty
Królewna, jak lilia biała,
Co na kochanka czekała.
Królewicz przygonił złoty,
A ona patrzy w swój sen
I mówi, że to nie ten,
Opiera ręce o tron
I płacze, że to nie on.

Lnu przędzą królewna się znoi
Na złote nitki do wianka,
Gdyż czeka wciąż na kochanka.
Przygonił rycerz we zbroi,
A ona wije wciąż len
I mówi, że to nie ten.
Nie z tych ma przybyć tu stron,
Więc płacze, że to nie on.

Aż służki przybiegły raz tłumnie
Stroić ją w letni poranek,
Gdyż przybyć ma jej kochanek,
Wtem kogoś przynieśli w trumnie,
A ona patrzy w swój sen
I mówi, że to był ten.
Serce w niej pęka jak dzwon,
I płacze, że to był on.

List

Z oczyma łez pełnymi
W zachodu idę krew
I błogosławię ziemi,
Szumowi zbóż i drzew.

Przyszedłem tu z daleka,
Gdzie słońce jest bez krwi,
Gdzie na nic nikt nie czeka,
W zamknięte patrząc drzwi.

Wydarłem się z paszczęki
Zatrutych trupich miast,
Gdzie kona trud wśród męki,
Gdzie nikt nie widział gwiazd.

List do żołnierza w dzień Wigilii

W imię Chrystusa Pana
Nowo narodzonego,
Pozdrawiam cię, żołnierzu,
Najdroższy mój kolego!
W imię Panny, co w biednej
Powiła dzisiaj w chacie,
Sercem cię witam moim,
Najmilszy ty mój bracie!

O, żołnierzu! o, żołnierzu!
Przez dnie smutne i wieczory,
Poprzez rzeki, przez mokradła,
Poprzez łąki i przez bory
Dusza moja cię odgadła.
Odnalazło cię me serce.
I tak tobie dzisiaj dzwoni
Jako dzwonek na pasterce,
Ze sto chciałbym mieć dziś koni,
By jak wiatr przez mrozy sin\"
Lecieć aż nad Berezynę.
Kiedy gwiazdy zamigocą,
Będę dzisiaj razem z wami,
Jak duch przyjdę przed północą
Witać was radości łzami
I przytulić was w uścisku,
Zmienić z wami się na duszę,
Polem na pobojowisku,
Na śnieżystej zawierusze
Ukryć łzy i na ostatek
Serce złamać jak opłatek.

O najmilsi wy, żołnierze!
Najmilejsi bracia moi!
Gdziekolwiek który z was sam,
Gdziekolwiek sercem się znoi,
Niech mnie przyzwie, niechaj woła,
Temu całe serce dam,
Lub piosenką wnet u Boga
To wybłagam, tu wyproszę,
Ze Bóg przyśle mu anioła,
Co na skrzydła, jak na nosze,
Weźmie go i tam poniesie,
Gdzie go matka siwa czeka,
W małej chatce, tuż przy lesie,
Na różaniec łzy nawleka
I wspomina, i wspomina
Najdroższego swego syna.

Otrzejże te łzy, kolego,
Co ci po jagodach biega.
W głos się rozśmiej, jak przystało
Żołnierzowi z wielką chwałą,
A ja za to ci opowiem,
Co porabia twoja matka:
Bóg ją dobrym darzy zdrowiem,
Choć już jak gołąbek siwa.

Sam widziałem, jak z opłatka
Mały krążek odłamała
I całując go sto razy,
Cicha twoja starowina
Schowała go za obrazy
Dla drogiego swego syna.
Sercem czuła, żeś jest blisko,
Żeś wesoły, żeś nietknięty,
I spłakało się matczysko,
A Bóg zmienił łzy w diamenty.

Jużeś wesół! ...widzisz, bracie!
Wina nie lejże za kołnierz!
Za rok w swojej będziesz chacie,
Polak prawy, dzielny żołnierz.
Wszystkie trząść się będą ściany,
Gdy oczyścisz sto talerzy
I rykniesz jak opętany:
\"W żłobie leży, któż pobieży?\"...
Jeszcześ smutny? ? Tam do licha!
Jeszcze ci za mało słońca?
Hej, żołnierskie serce wzdycha,
Nowin trzeba ci bez końca,
Wiem ja wszystko, bracie drogi,
Ej, żołnierzu, ej, urwisie!
Chodziłeś z nią poza stogi,
Dziś, w okopie, bez niej cni się.
Zdrowa! zdrowa! śliczna, hoża,
Wstążki wplata do warkoczy,
Zrumieniona jakby zorza,
Choć spłakane ma dziś oczy.
Ależ kocha! bracie drogi!
Wspomną ciebie ? zaraz blada,
I wybiega poza progi,
Niby patrzeć, czy śnieg pada?
Napisz jej w serdecznym liście,
2e się stawisz do apelu,
A ja z tobą, oczywiście,
Bo chcę być na twym weselu.
Hejże bracie! ? hejże bracie!
Bóg się rodzi, moc truchleje,
W twojej młodej krwi szkarłacie
Wstało słońce i jaśnieje.
Zdzierż tam wszystkie swe niedole,
Polska ci to zapamięta,
Gdy usiądziesz z Nią przy stole
W przyszłe, jasne swoje świata.
Bo ta Polska duszą całą
Kocha ciebie tak niezmiernie,
Że chce w swoje święte ciało
Wbić twej doli wszystkie ciernie.
Pocierp, bracie! ? już niedługo!
A Dzieciątko narodzone
Jasną ci się zjawi smugą,
W twoją się nachyli stronę.
Patrzaj! patrzaj! chmury bledną,
Śpiew w powietrzu płynie święty,
A na twoją głowę biedną
Gwiazdy lecą jak diamenty!
A Panienka Najświętsza, w biednej lichej stnjonrc,
Do ciebie, o żołnierzu, wyciąga białe ręce
I tak mówi uśmiechnięta:
Niech to jego będą święta!
Rozstąpcie się, monarchowie,
Dzielni wy, wojewodowie,
I wy, święci aniołowie!
Najmilsze Dzieciątku ofiary,
Które przynosi drogi żołnierz szary!
On to jest mocarz, choć nie w szkarłatach,
On syn najmilszy Ojczyzny Matki,
Biedny a dumny, wiecznie na czatach,
Oczy ma jasne jako bławatki,
A serce czyste jako lelije,
Co chociaż legnie, to jeszcze bije!
Więc mu błogosław, Synaczku mój, me dziecię,
Bo najbiedniejszy na biednym on jest świecie,
O, przybliż się, najdroższy, o, polski ty piechurze
Do mojego matczynego serca cię przytulę,
Z biednego mego płaszcza uszyję ci koszulę
I sprawię, że na śniegu zakwitną tobie róże,
Hej, kolęda! kolęda!

Listy z daleka V

Słońce jak złoty ogród świat zalało wonią,
Szereg palm jak pielgrzymów szereg schodzi z wzgórza,
Złote blaski jak dzieci po drogach się gonią,
Świat cały tak wygląda jak rozkwitła róża.

Morze jest jak niezmierny jakiś puchar wina,
Co rubinami lśniące za brzeg się przelewa,
Kiedy słońca ostatnia nadchodzi godzina,
Gdy zasypia w purpurach, a morze mu śpiewa.

Na pysznie ukwieconej przybyłem tu łodzi,
Kędy róże nie więdną, gdzie kwitnie magnolia,
Gdzie słońce wcześniej wstaje, a późno zachodzi,
A ze mną towarzyszka moja ? melancholia.

Szlakiem łodzi, po morzu przyszła tu z oddali,
Jak pies wierny za panem przybyła tu boso
I legła jak cień czarny na tej właśnie fali,
Po której ciche wiatry słońce w rękach niosą.

O, daleka ty moja, biedna moja ziemio!
Przyleciały tu za mną smętne twoje ptaki,
Gdyż smutki nie umarły we mnie, tylko drzemią,
A gdy sam z nimi jestem, wciąż mi dają znaki.

I cóż z tego, że każdy dzień tu jest niedzielą
I że niebo dla ludzi tutaj jest łaskawsze,
Gdy od serca ci żadne morza nie rozdzielą
Tego, co się z nim zrosło na zawsze... na zawsze...

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 10 11 ››