Wiersze - Konstanty Ildefons Gałczyński strona 8

Kajak i kretyn

Kretyn spływał w kajaku na rzece,
Usmiechnięty, szczęśliwy jak świnia,
A że kretyn był, więc z istoty rzeczy 
Za każdym kilometrem kretyniał.

Niebo było czyste, bez chmurek,
Rzeka niebieska i krzywa.
I wołali źli ludzie, co się wspinali na pagórek:
- Ach, spójrzcie, to kretyn spływa.

Na brzeg wyszła żona w wianku z konwalii, 
Wyszedł szwagier z całą rodziną
I płakalim i ręce załamywali,
A kretyn płynął i płynął.

Sens moralny, że słońce wszystkim świeci Jednakowo,
Niech się nikt nie wywyższa, niestety!
Bo nie tylko profesor może spływać w kajaku
Ale również zwyczajny kretyn.

Koń

Koń to zwierzak.
Animal.
Rży i wierzga.
Patrzy w dal.

Lecz do dali 
się nie pali -
no bo niby 
co z tej dali?

Metafizyka 
i streptokok.
A tu muchy go 
rąbią w oko;

łza mu ciecze.
Rzecze: - Uch,
skąd na świecie 
tyle much?

Lecz świat kicha
na ankietę.
Wiec koń stoi,
klepiąc biedę.

Klepie, klepie
klepu-klep;
a w dodatku
deszczyk z nieb;

moknie Kutno,
moknie Tokio.
O, przesmutna
hippologio!

Mokną wierzby, mokną pola
i do stajni tak daleko,
a koń nie ma parasola
ani płaszcza gumowego.

Koń w kinie

Pewien koń, kiedy mu się znudziło jeść paszę,
zbiegł ze stajni na miasto i do kina zaszedł.
Kupił bilet w okienku, usiadł w pierwszym rzędzie
i chrupiąc czekoladkę, myśli, co to będzie.
Właśnie w kinie dawno film paramantyczny,
udzwiękowiony, barwny, superniebotyczny,
najsamprzód tłusta klempa gziła się w łazience
i dyszkantem śpiewała, że umyje ręce.
Potem auta rzęziły i strzelał rewolwer,
i ktoś do klempy tłustej śpiewał \"ja cię porwę\".
W drugim akcie, jak zwykle, w bostońskiej kawiarni
dwaj Murzyni płakali, że są tacy czarni,
a wreszcie, gdy szczęśliwie wszystko ukończono,
w wagonie śpiewał napis, że \"palić wzbroniono\".
Tutaj koń nie wytrzymał, krzyknął - A, złodzieje!
Pędem uciekl do stajni i jeszcze się śmieje.

Melodia

Wskazała na piersi palcem,
swoim palcem, królem w pierścieniu,
i prosiła, żeby wierszem, żeby walcem
umuzycznić ją, rzewnie znieśmiertelnić.

Więc dotknąłem klawiszów palcami
dla tych rzęs, dla tych ust, dla tej ręki;
pod oknami i za oknami
zadźwięczały tony piosenki.

I pół świata stało się moim,
kiedym takty strof doskonalił -
o tych palcach pachnących powojem,
o wieczornych rzęsach Natalii.

Moczmy nogi

Kiedy czytasz E. Wallace\'a
o sekretach Scotland Yard,
o tych duchach, o safesach,
trupach w chlebiem, szmuglu kart,
gdy napotkasz opis przykry -
włosy dęba, ciurkiem pot, 
bo wciąż nie wiesz, kto to wykrył,
że ten kot to nie jest kot -

wtedy... nogi. Wymocz nogi.
Chlup, chlup, chlup - i nie ma trwogi.

Kiedy rozpacz cię ogarnie
przy obiedzie z pięciu łez,
kiedy włazisz na latarnię, 
myśląc, że tam lepiej jest,
gdy nie możesz siedzieć w kinie
przy dziewczynie w wianku z róż,
wtedy weź w szarej godzinie
choć tę słodycz sobie stwórz:

wymocz nogi, własne nogi,
mój ubogi bracie drogi.

Gdy przypadkiem na wojence
utną tobie nogi dwie,
wtedy możesz moczyć ręce -
czemu nie ? dlaczego nie ?
Ja rozumiem, że to mało:
same ręce, cheres mesdames.
Mnie to też zdenerwowało,
lecz na nerwy sposób mam:
 

Moczmy nogi ! Moczmy nogi!
Polsko moja, moczmy nogi!

‹‹ 1 2 5 6 7 8 9 10 11 13 14 ››