Wiersze - Juliusz Słowacki strona 3

Gdy noc głęboka wszystko uspi i oniemi

Gdy noc głęboka wszystko uspi i oniemi,
Ja ku niebu podniósłszy ducha i słuchanie,
Z rękami wzniesionymi - na słońca spotkanie
Lecę - bym był oświeceń ogniami złotemi.

Pode mną noc i smutek - albo sen na ziemi,
A tam już gdzieś nad Polską świeci zorzy pręga,
I chłopek swoje woły do pługa zaprzęga,
Modli się. - Ja się modlę z niemi i nad niemi,

Tysiące gwiazd nade mną na błękitach świeci,
Czasem ta, w którą oczy głęboko utopię,
Zerwie się i do Polski jak anioł poleci;
Wtenczas we mnie ta wiara - co w litewskim chłopie,
Że modlitwa w niebiosach tak jak anioł kopie,
A czasem ziarno ducha wrzuci - i zanieci.

I wstał Anhelli z grobu

I wstał Anhelli z grobu - za nim wszystkie duchy,
Szaman, Eloe... cała ćma z grobów wstawała
I wszystkie brały dawno porzucone ciała.

A Sybir był zaćmiony jakby zawieruchy
Ciemnemi... i powietrze się ciągle mięszało,
I chmury szły... i grady błyskały - i grzmiało...

Wstaliśmy i ku Polszcze szli - a na cmentarza
Zatrzymał Szaman ową [?] straszną duchów zgraję
I spytał głośno kogo z mogilnych nie staje?

A wszyscy byli; - straszny i zimny grabarzu
Śmierci - gdzież jest twój oścień... gdzie zwycięstwo twoje?
Wszyscyśmy byli - i krwi naszej poszły zdroje.

Kiedy pierwsze kury Panu spiewają

Kiedy pierwsze kury Panu spiewają,
Ja się budzę - i wzrok do gwiazd niosę,
Kiedy kwiatki w rosie czoła maczają,
Ja ożywam Pańską pijąc rosę.
Cherubiny wtenczas rzędem stają
I puklerze z ognia - złotowłose
Przeciw duchom złym mają zwrócone,
Płaszcze, tarcze - jak żelaza czerwone.


Pan mię wtenczas na rannym świtaniu
Za blademi gdzieś słucha niebiosy,
Serce moje się roztapia w śpiewaniu,
Sny ostatnie - przechodzą przez włosy.

Los mię już żaden nie może zatrwożyć

Los mię już żaden nie może zatrwożyć,
Jasną do końca mam wybitą drogę,
Ta droga moja - żyć - cierpieć - i tworzyć,
To wszystko czynię - a więcej nie mogę.

Dawniej miłością różane godziny
I w zorzach jeszcze jaśniejsze pochodnie;
Dzisiaj, przy schyłku dnia, ważniejsze czyny,
Wielkie i smętne jak słońce zachodnie.

Na nich się zegar życia zastanowi
I puści ducha-skowronka w otchłanie,
Pomóżże, Boże, temu skowronkowi,
Niech wesół leci - niech wysoko stanie.

A raczej powiem - gdy się żywot zmierzcha,
Dusza-jaskółka daleko od ziemi,
Pomóż jaskółce, co mi z oczu pierzcha
Z oczkami w światło rozweselonemi.

O! nieszczęśliwa! o! uciemiężona

O! nieszczęśliwa! o! uciemiężona
Ojczyzno moja - raz jeszcze ku tobie
Otworzę moje krzyżowe ramiona,

Wszakże spokojny, bo wiem, że masz w sobie
Słońce żywota.

‹‹ 1 2 3 4 5 6 8 9 ››