Wiersze - Józef Baran strona 14

Przez świat idące nawoływanie

zakochaj się we mnie
ja się odwzajemnię
wczepimy się w siebie
bez tchu i bez-dennie

ja w tobie się skryję
ty skryjesz się we mnie
śmierć nas będzie szukać
po świecie daremnie

Reinkarnacja

o trzeciej nad ranem
słyszę gwiezdne szczekanie
lutowych psów
i myślę jak dziwne i niepodobne do siebie
były moje życia

jakbym odradzał się w kolejnych wcieleniach
i obumierał bez echa
to wszystko trwało
miliony lat
lub było jak
klaśnięcie bicza
zabarwiałem się odmiennymi muzykami istnienia
i żyłem na tak różnych planetach
że jak tu się nie dziwić co wspólnego
łączy mnie z tamtym chłopcem
z epoki kamienia łupanego
przyczepionym do krowiego ogona
tysiące ludzi o których zapomniałem
miliony zdarzeń
zatopionych we mnie
jak w titanicu
na dnie oceanu majaczą
a niekiedy fosforyzują w pamięci

ciesz się smutku ciesz
płacz radości płacz
że wszystko
ułożyło się w całość
z której rozumiem tak mało

Kraków nocą 27 II 2001

Scherzo jesienne

 
 
takich jak my
podszytych nastrojami
najłatwiej zdmuchnie
wiatr i metafizyka
skłóconych z ciałem
i prawami ciążenia
lekkich jak piórko dmuchawca
klawisz muzyka

Spóźniona odpowiedź na listy Emily Dickinson

 
 
witaj droga Emily

w moim ogrodzie w Borzęcinie

gdzie po stu pięćdziesięciu latach

dotarły do mnie

twoje listy do świata

światła dawno wygasłej planety



nad moją głową dzięcioł

wykuwa w gruszy mieszkanie

i błękit nieba tak nieskalany

że jest wyrzutem dla istnienia



cieszę się że myślimy tak samo

naprawdę Wielkie Wydarzenia

to nie rozwrzaskliwe

przechwałki epoki

lecz zachwyt wróbla

nad okruszyną chleba

nadejście wiosny

tak cudowne i nieoczekiwane

że nie wiadomo co począć z sercem



grzeszyłem narzekając że los

przyniósł zbyt mało odmian

a przecież nawet to co mam

to o wiele za wiele

rozmów twarzy



przeoczyłem tyle skarbów

migały kalejdoskopy podróży

gdy ty obserwowałaś

przebijanie się fiołków przez darń

i z każdej chwili wyławiałaś

odbicie Wieczności



witaj droga Emily

która mnie zawstydzasz

piękna duszko świerszczu w ogrodzie

swoim śpiewem bezinteresownie

wtórujący

codziennej ziemskiej krzątaninie

Szara ballada

Nie czerń lecz szarość wszędzie
Ta nić szara się przędzie
Ona za mną, przede mną i przy mnie
Ona rankiem w mej głowie
W dłoni i w pierwszym słowie
Niczym gołąb pocztowy powraca

Szarą nicią przeszyty
I do świata przyszyty
Tak jak guzik do szarego płaszcza
Z szarej włóczki me myśli
Zgrzebne dni i tygodnie
Nawet wiersz cały z tęczy
Nagły list, radość, szczęście
Co jak wzór na kilimie się złocą

Już za moment szarzeją
Są jak fatamorgana
W zeschły liść się zmieniają i popiół
Z szarych nici ten kłębek
Który w szarą godzinę
Sennie zwijam, pod głowę podkładam

Ludzie chorzy na szarość
Mój los chory na szarość
Mój dom, moje miasto, planeta
Boże cały ze złota
Przędący w kołowrotku
Czemu z siebie wysnuwasz nić szarą

Ojcze nasz wielobarwny
W akselbantach, brokatach
Który błyszczysz i mienisz się cały
Jeśli trochę nas lubisz
Nachyl się nad wrzecionem
Dorzuć włosów anielskich do włóczki

Bo w nas szarość w oddechach
Szarość w snach i w uśmiechach
Szarość we łzach, w modlitwie i w hymnie

‹‹ 1 2 11 12 13 14 15 16 ››