Wiersze - Jorge Luis Borges strona 10

Złoto Tygrysów - Tamerlan

Królestwo moje z tego świata. Miecze,
Lochy i straże są na me rozkazy,
Których nigdy dwa razy nie powtarzam.
Moje najcichsze słowo jest z żelaza.
I nawet serca tych, co nie słyszeli
Nigdy imienia mego w swych odległych
Stronach, z drżeniem czekają mych wyroków.
Ja, który byłem stepowym łupieżcą,
Zatknąłem me sztandary w Persepolis
I napoiłem me spragnione konie
Świętą wodą Gangesu i Oksusu.
W chwili moich narodzin spadł na ziemię
Z niebios miecz, który miał znaki tajemne;
Jam jest, ja zawsze będę owym mieczem.
Ja pokonałem Greków i Egipcjan,
Ja wraz z hordą Tatarów spustoszyłem
Niestrudzone przestrzenie wielkiej Rusi,
Wznosiłem piramidy z ludzkich czaszek.
Ja w pyle drogi wlokłem za swym wozem
Czterech królów, bo nie chcieli głów skłonić
Przed mym berłem. Ja w Aleppo cisnąłem
W płomienie Koran, Księgę nad Księgami,
Która wcześniejsza jest niż dni i noce.
Ja, czerwony Tamerlan, pieściłem
Białe ciało egipskiej Zenokrate,
Czystej jak śniegi najbielsze na szczycie.
Pamiętam ociężałe karawany
I ciemne chmury kurzu nad pustynią,
I miasto dymem spowite pamiętam,
I płonące łuczywa w gospodach.
Wszystko wiem, wszystko mogę.
Nie spisana Jeszcze złowieszcza księga zdradziła mi,
Że umrę, tak jak inni umierają,
A gdy nadejdzie czas bladej agonii,
Rozkażę mym łucznikom, niech wymierzą
Strzały żelazne we wrogie niebiosa
I przyobleką w czerń cały firmament,
I niechaj każdy człowiek na tej ziemi
Dowie się, że umarli już bogowie.
Bogowie to ja. Niech inni sięgają
Po astrologię, kompas, astrolabium,
By się dowiedzieć, czym są. Gwiazdy to ja.

W niepewnym świetle brzasku pytam siebie,
Czemu nie opuszczam swojej komnaty,
Dlaczego nie radują mnie pokłony
Krzykliwego Orientu. Śnię czasami
O natrętnych sługach, którzy lękliwą
Dłonią chwytają szaty Tamerlana,
Kładą go do snu, przynoszą do łoża
Czarodziejskie pigułki ukojenia.
Gdzie jest mój kołpak, pytam. Nie znajduję.
Gdzie jest twarz moja, w lustrze widzę cudzą.
Rozbiłem lustro i poniosłem karę.
Czemu nie uczestniczę w egzekucjach,
 Czemu nie widzę topora i głowy?
To wszystko niepokoi mnie, ale nic
Nie stanie się bez woli Tamerlana,
A on, być może, chce tego bezwiednie.
Tamerlan to ja. Władam krajami
Zachodu i złotym Orientem, a przecież...

Złoto Tygrysów - Tanka

1
Ogród wysoki
Cały zda się księżycem,
Księżycem złotym.
Droższy dla mnie jest dotyk
Ust twoich w mroku nocy.

2
Głos ptaka słyszysz,
Którego ciemność skrywa.
Ptak zamilkł nagle.
Po swym ogrodzie chodzisz.
Wiem, że czegoś ci braknie.

3
Odległy kielich,
Miecz, który w innej dłoni
Zawsze był mieczem,
Księżyc nad ulicami
- Powiedz, to jeszcze mało?

4
W blasku księżyca
Tygrys z cienia i złota
Liże pazury.
Nie wie, że o świtaniu
Rozszarpały człowieka.

5
Smutne są krople
Padające na marmur,
Smutno być ziemią.
Smutno nie być latami
Człowieka, snem, świtaniem.

6
Ja nie poległem,
Co dane było przodkom,
Na polu bitwy
Trwonię próżniacze noce,
Licząc sylaby wiersza.

Złoto Tygrysów - Ty

Tylko jeden człowiek się narodził, tylko jeden człowiek umarł na ziemi.
Zaprzeczać temu to banalne wyliczanie, darem­na arytmetyka.
    Nie mniej daremna niż sumowanie zapachu deszczu ze snem, który przyśnił ci się zeszłej nocy.
Człowiekiem owym jest Ulisses, Abel, Kain, pierwszy człowiek, który z gwiazd odczytał konstela­cje, człowiek, który wzniósł pierwszą piramidę, czło­wiek, który zapisał heksagramy w Księdze Przemian, kowal, który wyrył runy na mieczu Hengista, łucz­nik Einar Tamberskelver, Luis de León, księgarz, który spłodził Samuela Johnsona, ogrodnik Wolte­ra, Darwin na dziobie Beagle, Żyd w komorze śmier­ci, a z czasem ty i ja.
Tylko jeden człowiek umarł pod Ilionem, nad Metauro, pod Hastings, pod Austerlitz, pod Trafal­garem, pod Gettysburgiem.
Tylko jeden człowiek umarł w szpitalach, na okrę­tach, w dotkliwej samotności, w alkowie miłości i obo­wiązku.
Tylko jeden człowiek patrzył na rozległą zorzę.
Tylko jeden człowiek poczuł w ustach orzeźwia­jący chłód wody, smak owoców i mięsa.
Mówię o jedynym, o jednym, o tym, który za­wsze jest sam.

Złoto Tygrysów - Utracone

Gdzie jest moje życie, które mogło być,
Ale nie było, tumultem bitewnym,
Walecznością albo trwogą przed gniewnym
Mieczem gotowym znienacka uderzyć?
Nie tak było. Dokąd odeszły cienie
Persów, czemu Norwegów pochłonął mrok,
Gdzie przypadek, który przywróci mi wzrok,
Gdzie kotwice, morza? Gdzie zapomnienie
O tym, kim jestem? Gdzie cicha noc, która
Oraczom prostym powierzyła niwy,
Plony, dzień znojny i żywot poczciwy,
Jak opisała to literatura?
O tej przyjaciółce rozmyślam nieraz:
Oczekiwała mnie i czeka teraz.

Złoto Tygrysów - Zagrożenie

To miłość. Muszę szukać schronienia albo uciec.
Wznosi wokół mnie mury swego więzienia, jak w straszliwym śnie. Zrzuciła swą piękną maskę, ale za­wsze jest tą jedyną. Na cóż się zdadzą moje talizma­ny: pisarstwo, próżna erudycja, nauka słów, jakimi nieokrzesana Północ sławiła swoje morza i swe mie­cze, pogodna przyjaźń, korytarze Biblioteki, codzien­ne sprawy, nawyki, młodzieńcza miłość mojej matki, żołnierski cień mych zmarłych przodków, odwiecz­na noc, posmak snu?
Być z tobą albo z tobą nie być - oto jest miara mego czasu.
Już dzban rozbija się nad fontanną, już człowiek zrywa się na głos ptaka, już zmierzch zaciera twarze w oknach, ale ciemność nie przynosi ukojenia.
Już wiem, że to miłość: pragnienie i ulga, że sły­szę twój głos, oczekiwanie i wspomnienie, piekło ży­cia z dnia na dzień.
To miłość, z jej wszystkimi mitami, z jej błahy­mi, daremnymi czarami.
Jest pewna ulica, przez którą nie śmiem przejść.
Wojska i hordy już otaczają mnie zewsząd.
(Ten pokój jest nierzeczywisty; ona go nie wi­działa) .
Zdradziło mnie imię kobiety.
Kobieta sprawia mi ból w całym ciele.

‹‹ 1 2 7 8 9 10 11 ››