Wiersze - John Donne strona 6

Stałość kobieca

 
 
Już cały dzień mnie kochasz; jutro o tej porze,
Gdy odejdziesz ode mnie, co mi powiesz? Może
Antydatujesz jakieś nowe przyrzeczenia?
Lub powiesz, że w tej chwili
Nie jesteśmy już ludźmi, którymiśmy byli?
Za przysięgę, składaną w stanie zagrożenia
Gniewem Miłości mściwej, każdy sąd uchyli?
Że, jak prawdziwy mariaż śmierć prawdziwa przetnie,
Tak i śluby kochanków, choć czynione szczerze,
Ważne są, póki sen im mocy nie odbierze?
Lub też mi udowodnisz świetnie,
Że, fałszywa i zmienna z natury, dopiero
Zdradzając mnie i kłamiąc, okażesz się szczerą?
O, mógłbym znaleźć tuzin argumentów
Przeciw każdemu z twych wykrętów,
Lecz nie uczynię tak, albowiem
Jutro być może to samo ci powiem.
 

Świt

 Prawda, dzień wstaje; owszem, gwiazdy gasną;
Czy i ty musisz wstać, rozstać się ze mną?
Musimyż wstawać dlatego, że jasno?
Czyśmy się kładli dlatego, że ciemno?
Miłość, co nas przywiodła tutaj swym rozkazem
Wbrew ciemności — wbrew światłu niech trzyma nas razem.

Światło języka nie ma — jest źrenicą;
Gdyby i widzieć, i mówić umiało,
Nie byłoby dla świata tajemnicą,
Że z kim mi dobrze, z tym zostaję śmiało,
Lub że tak kocham honor mój, iż chcę być blisko
Z tym, kto posiadł me serce, honoru siedlisko.

Mówisz, że pilne cię zajęcie wzywa?
O, to miłości jest defekt przeklęty:
Łotra, kpa, łgarza zniesie miłość tkliwa —
Nie tego, kto czymś innym jest zajęty.
Być zajętym i kochać — grzech to tak olbrzymi,
Jak gdy człowiek żonaty goni za innymi.
Przełożył
Stanisław Barańczak

Ten, kto gwiazdę w locie schwyta...

 
 Ten, kto gwiazdę w locie schwyta,

Sprawi dziecko mandragorze,Wie, skąd diabeł wziął kopyta,

Albo czemu gasną zorze,Umie słuchać Syren śpiewu,

Strzec się zawistników gniewu —
Ten jedyny
Zna krainy,Gdzie nie znajdzie fałsz gościny.

Jeśli jest to w twojej mocy

Niewidzialne widzieć dziwy,Pędź tysiące dni i nocy,

Aż ośnieży cię włos siwy;Jedź, a powiesz po powrocie,

Że widziałeś cudów krocie,
Ale przecie
Nigdzie w świecieNie dowierza się kobiecie.

Jeśli znajdziesz wierną panią,

Daj mi znać, bo rzecz to rzadka;Lecz ja się nie skuszę na nią,

Choćby była to sąsiadka.Wierna była, gdyś z nią gadał,

Jeszcze kiedyś list układał,
Lecz da radę,
Nim przyjadę,Trzeci raz popełnić zdradę.
Przełożył
Stanisław Barańczak

Testament

 
Nim skonam, o Miłości, pozwól na ostatku,
Bym resztką tchu wyszeptał: Zapisuję w spadku
Argusowi swe oczy, jeśli wzrok w nich będzie,
Jeśli oślepną, Miłość niechaj je posiędzie;
Uszy ambasadorom; język głośnej Sławie;
Łzy morzu albo kobietom zostawię.
Ty, o Miłości, przez swoje fortele
Każąc mi czcić tę, która liczne ma czciciele,Uczyłaś mnie, bym dawał tylko temu, kto ma zbyt wiele.


Stałość mą niewzruszoną planetom i ptakom
Zapisuję, a wierność daruję dworakom;
Moją prostolinijność, fałszem nie zhańbioną -
Jezuitom, a namysł poważny — bufonom;
Milkliwość — tym, co z długich wracają podróży;
Bogactwo niechaj kapucynom służy.
Ty, o Miłości, każąc mi w pokorze
Kochać tę, co odrzuca mnie i trwa w uporze,Uczyłaś mnie, bym dawał tylko temu, kto wziąć nie może.


Wiarę swą zapisuję rzymskim katolikom,
Wszystkie dobre uczynki zaś amsterdamczykom,
Co schizmę szerzą; grzeczną dworność i ogładę
Uniwersytetowi jako zapis kładę;
Skromnością swą żołnierzy hojnie wyposażę;
Cierpliwość w spadku niech wezmą karciarze.
Ty, o Miłości, gdym tkwił u ołtarza
Tej, która za niegodną miłość mą uważa,Uczyłaś mnie, bym dawał temu, kogo mój dar obraża.


Całe me dobre imię oraz sławę sporą
Dam przyjaciołom; pilność niech wrogowie biorą;
Scholastykom przeznaczam skłonność do wątpienia,
Lekarzom zaś choroby moje i cierpienia;
Zacna kompania weźmie dowcip; a Natura -
Rymy, co wyszły spod mojego pióra.
Ty, o Miłości, gdym kochał z zapałem
Tę, co miłość zasiała w sercu mym nieśmiałem,Uczyłaś mnie, bym dawał niby, gdy tylko dar zwracałem.


Tym, którym wkrótce zabrzmią pogrzebowe dzwony,
Daję księgi medyczne; papier zaczerniony
Moralnymi radami niech biorą wariaci;
Stare medale z brązu weźmie ten, kto straci
Fortunę; kto wędrować chce w dalekie kraje,
Temu dziś język mój angielski daję.
Ty, o Miłości, kiedy moja miła
Za miłowanie tylko przyjaźnią płaciła,Uczyłaś, by i w moich darach ta niewspółmierność tkwiła.


Przeto nic więcej nie dam; zniweczę jedynie
Świat swą śmiercią: bo wtedy miłość także zginie.
Nie więcej warta będzie wszelka piękność żywa
Niż złoto w sztolniach, z których nikt go nie dobywa;
Z wszelkich wdzięków pożytku wtedy będzie tyle,
Co z słonecznego zegara w mogile.
Ty, o Miłości, i nauki twoje
Dały mi sposób, którym przeciw niej się zbroję:Gdy ona z ciebie i mnie szydzi, zginiemy wszyscy troje.
Przełożył
Stanisław Barańczak

W Miłości nieskończoność

 
 Jeślim nie posiadł Miłości był całej,
Miła, Jej całej nigdy nie posiędę;
Ani westchnieniem poruszać mi skały,
Ni łzy już więcej z oczu nie dobędę,
A wszystkie skarby, cena twej urody,
Łzy, listy, szepty, dawno już wydane,
Wiecem należność odebrał bez szkody,
Targ dopełniony, akta są spisane.
Lecz jeśli z ciebie dar ów wydobędę
I pośród innych swoją część dostanę,

Miła, jej całej nigdy nie posiędę.
Lub jeśli wszystką nawet byś oddała,
Miarą niepełną zmierzysz Miłość ową,
Bo summującą, coś naonczas miała;
Lecz mogą inni począć ją od nowa,
Westchnieniem, łzami serce twe zapalić,
Nieutrudzeni, łacno mnie przemogą;
Z nową Miłością nowy lęk się scali,
Bo tej dla siebie już żądać nie mogę.
A przecież całą miłował cię będę,
Bo serce twoje dzierżawą jest srogą,

I co w nim wzrośnie, na własność posiędę.
Jednakże wszystkiej nie chcę ciebie, miła;
Kto wszystko posiadł, więcej nie posiędzie;
Skoro zaś miłość tak mi obrodziła,
Więc plon wciąż nowy bez nagrody będzie.
Bo serca przecie nie oddasz mi co dzień,
Lub jeśli oddasz, nigdyś go nie dała;
Jego zagadką jest, iż gdy odchodzi,
W tobie zostaje, więceś je zyskała.
Tak sercem jednym z twoim sercem będę,
Chcąc złączyć bowiem, przecz byś je mieniała?

Wszystkim będziemy i Wszystko posiędę.
Przełożył Jerzy S. Sito

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 8 ››