Wiersze - John Berryman strona 3

Henry nocą

Nocne zwyczaje Henry' ego w jego kobietach budziły grozę.
Po pierwsze jak się okazuje chrapał leżąc na wznak.
A potem wiercił się i miotał,
zmieniając pozycję jak cała flota w akcji. Potem, bezlitośnie,
co jakąś godzinę się budził- nie mogły nadążyć
za ruchliwym Henrym, co przepadał

o 3 nad ranem, po nowe tabletki albo papierosa,
czytał dawne listy, pisał nowe, gryzmolił
pozbawione umiaru Piosenki;
po czym znów do łóżka, na starą melodię, albo się sposobił
do wykrztuśnego kaszlu, już bez żadnych sprzeczek
a to jest jak śmierć. Zło które im wyrządzał

one gromadziły w sobie, potem przebaczały, tajemnicze, słodkie;
przyznacie jednak, że tak się nie da żyć
a nawet przeżyć.
Nie wspomnę już o snach i nie powtórzę
jak drżał i oblewał się potem- coś tu musi puścić:
o piątej na nogach już na dobre.

Korzenie

Młodzi panowie ( i panie) pytają mnie " o korzenie "-
jak gdybym był rośliną. Yeats powiedział mi coś,
czego pretensjonalność już wtedy odczuwałem:
" Londyn, owszem, ale ja wracam zawsze

do Irlandii, gdzie są me korzenie ".
Pan Eliot równie o swe korzenie
stroskany- czy nad wezbraną
Mississippi, czy Tamizą, gdzie bądź.

Niezbyt to pojmuję. Jedni wciąż się włóczą:
dwaj Lawrence' owie, Byron , no i cześć.
Inni, jak Hardy, siedzą w domu i też gra.
Tym łobuzom mąćcie we łbach ich teoriami.

Do diabła z tym. Wędrować czy stać
Być igraszką Losu, czy siebie, wszystko jedno.
Wygnanie tętni w naszych czasach jak krew. Zdaj się
Na podróż wewnętrzną, dokąd bądź.

Pewnie wolałbym mieszkać w Wenecji czy Kioto,
gdyby nie ich języki, doprawdy
Młody Panie, nie dbam o to gdzie mieszkam ani
gdzie mieszkałem. Wszędzie mój rozum ze mną

płomienna pamięć. Którą wytrzymam, każę służyć.

Księżyc i noc i mężczyźni

W noc poddania się Belgów księżyc wstał
Późno, księżyc spóźniony i groźny
Dla angielskiej i amerykańskiej widowni;
I dla francuskiej. Noc była zimna,
Ludzie wkładali palta, żołnierze ma się rozumieć
Marzli, wbrew kalendarzowi, ma się rozumieć
Wielu uchodźców męczył kaszel, a widok
I głos niektórych zabijały innych. Zimna noc.

Na Outer Drive wydarzył się wypadek:
Ot jakiś głupiec w dobrej wierze wziął ostry zakręt
W prawo i nagle zmienił się w anioła
Trącającego struny jakiejś obcej harfy,
A może zawył w piekle albo stał się niczym.
Nie myślmy jednak, że to nieistotne.
Był częścią nocy, częścią tego kraju,
Częścią tej gorzkiej wyczerpanej ziemi
Z której wyrasta pamięć.

Michael i ja
Patrzyliśmy na siebie ponad szachownicą, mówiąc
Możliwie jak najmniej, i piliśmy, i grali.
Szachiści złapani w tę europejską pętlę,
Widzący tylko to, co wzrok ogarniał
Chociaż gra była czysta. Aż w końcu
Trudno się było skupić na własnych ruchach.
„...boleśnie rozczarowani” popłynęło z Londynu.
Mówiliśmy do siebie: nadchodzi czas
Kiedy nie będzie książek, muzyki i bliskich,
I tylko wariat powie głośno to, co myśli.
Historia się zbliża do bezgłośnego końca,
Jak mówił Henry Adams. Adams miał rację.

To wszystko zaszło tamtej nocy, gdy Leopold
Dopełnił zdrady zaczętej cztery lata wcześniej –
A może w dobrej wierze, bardziej był niż królem
Budowniczym piekielnej drogi? Tak czy inaczej
Księżyc wstał późno i noc była zimna,
Wielu zginęło- chociaż nie znamy losów
Żadnego, ani nikogo w szczególności, dalej
Trwa wojna, a księżyc w piersi człowieka jest zimny.

Obrazki z Elspeth

Ach gdy postękiwałem, nad nią i wierszami,
muzą była nimfetka a moja dziewczyna
wśród mężczyzn starszych, z forsą, zawsze adwokaci
lub ktoś w tym guście, ja byłem młodszy i zupełnie goły.

Lecz ta co mnie naprawdę rozjuszyła
dawała sobie robić nago zdjęcia
nie pokazała mi ich nigdy lecz była z nich dumna.
Traciłem nerwy; zupełny klops.

Ta miłość mieszała się mieszała z dalszymi miłostkami
z których naprawdę nigdy nie wyrosłem.
Dostojnie, w samotności wzrastała moja Muza.
Do odsyłanych wierszy dołączano coraz milsze listy,

wielu sądziło że Berryman ruszył z miejsca,
on sam nie był pewien.
Po Elspeth zostały mu dwa przypadkowe zdjęcia,
w całym cholernym jej ubraniu.

Wyszła za dziekana Prawa no i kwitnie.
Ja prawie poślubiłem pewną baletnicę,
w Londynie, z czterema językami, i powinienem był.
- Spuśćmy zasłonę na te wonne sceny

i na wywiady o woni mniej powabnej, popatrzcie na mnie
w domu obok mojej Muzy
co objawiła, hm, niejaki zmysł humoru
zgubny dla pretensji bardzich.

Garnetto z Savannah której słowa zlewają się
zniewalająco, zatańcz! Widzów ci nie zbraknie.
Wyszedłem w zimny śnieg by nadać listy
do obcego wydawcy i krytyka z Zachodniego Wybrzeża

pragnąc bym mógł położyć moje stare ręce gdzieś na tamtych zdjęciach.

Of suicide

Reflexions on suicide, & on my father, possess me.
I drink too much. My wife threatens separation.
She won't 'nurse' me. She feels 'inadequate'.
We don't mix together.

It's an hour later in the East.
I could call up mother in Washington, D.C.
But could she help me?
And all this postal adulation &
reproach?

A basis rock-like of love & friendship
for all this world-wide madness seems to be needed.
Epictetus is in some ways my favourite philosopher.
Happy men have died earlier.

I still plan to go to Mexico this summer.
The Olmec images! Chichén Itzá!
D. H. Lawrence has a wild dream of it.
Malcolm Lowry's book when it came out I taught to my precept at
Princeton.


I don't entirely resign. I may teach the Third Gospel
this afternoon. I haven't made up my mind.
It seems to me sometimes that others have easier jobs
& do them worse.

Well, we must labour & dream. Gogol was impotent,
somebody in Pittsburgh told me.
I said: At what age? They couldn't answer.
That is a damned serious matter.

Rembrandt was sober. There we differ. Sober.
Terrors came on him. To us too they come.
Of suicide I continually think.
Apparently he didn't. I'll teach Luke.

‹‹ 1 2 3 4 ››