Wiersze - John Berryman strona 2

Przeniosłem się do Dublinu, żeby to z tobą domówić,
majestatyczny Cieniu, którego studiowałem tak żarliwie
przed tylu laty,
czy odczytałem twoją lekcję jak należy? czy dojrzałem
prawdę poprzez twoje wszystkie fazy? i twoje niebo, twoje piekło,
czy je zgłębiłem właściwie?

Później latami nie pamiętałem, odłożyłem cię na bok,
niewdzięczność to nieodłączna klątwa
robienia po nowemu czegokolwiek-
przywiozłem rodzinę żeby mi pomogła,
przywiozłem mój hołd i moją cichą skruchę,
przywiozłem tylko jedną czy dwie

książki, w tym w końcu twoje ostatnie
dziwne wiersze pisane w cieniu śmierci.
Twoje wielkie postacie znów płyną
przeze mnie i cała twoja przeszłość
napełnia mój obmurowany ogród twym miodowym oddechem
w którym poruszam się, pyłek.

Nagrobek przekrzywiony, bez kwiatów, dzień się chyli
nad grobem ojca stoję w gniewie
ileż to razy, ile
tę straszną pielgrzymkę odbyłem do ciebie
bo nie możesz odwiedzić mnie, boś kartę swą
już wydarł: wracam po więcej.

Pluję na bankiera grób plugawy
Na Florydzie o świcie zastrzelił swe serce
Och niestety, niestety
Gdyby obojętność nadeszła, zgrzytam, bredzę w męce
Ziemię rozedrzeć chcę by dostać się
tam, pod murawę

i rozłupać tę czaszkę, ha i zobaczyć
jak przyjmie to, za czym tęsknił czasem
porwać szczątki odzieży
gnijącej, trumiennej, ha, potem Henry
znów dźwignie topór i ostatnim asem
w początek uderzy

Napełniając swe zwięzłe & rozkoszne ciało
paprykarzem kurczęcym, popatrzyła na mnie
dwa razy.
Omdlewając z zainteresowania, odwzajemniłem się
wygłodniale. Wyłącznie obecność jej męża & 4 innych osób
powstrzymywała mnie od rzucenia się na nią

albo przynajmniej do jej drobnych stóp, z okrzykiem:
" Jesteś najrajcowniejszą dupcią, jaką olśnione źrenice Henry' ego
oglądały od wielu mrocznych lat,
moja Świetlana Świetności ". Dłubałem dalej (zrozpaczony) w moim
spumoni. - Sir Bones: nima sprawy; tutej,
znaczy na świecie, dziewuchów z apetytem- jak mrówków.

- Brunetka, latynoska cera, oczy jak brylanty,
spuszczone... Ten ciamajda przy jej niewiarygodnościach... Jakie
mogą być te cudeńka, na których przysiadła na krześle?
Restauracyjny szum. Równie dobrze mogłaby być na Marsie.
Gdzie zawaliłem sprawę? Na Henry' ego powinien być jakiś paragraf.
- Mr. Bones: a jak, pewnie, że jest.

Nie operuję często. A kiedy to robię,
ludzie nic tylko obserwują.
Pielęgniarki są pod wrażeniem. Bledną.
Pacjent ożywa, czy jakoś tak.
Nie robię tego częściej, bo( cytuję ):
trzeba to życie jakoś przegrać-

z powodu żony i syna- jakoś się nie utrzymać.
- Mr Bones: no to sie wie.
To oni za te operacje dziękują panu, nie?
nie płacą- Właśnie.
Rzadko tak dobrze mnie pan rozumiał.
A na dobitkę jest pewien kłopot ze światłem:

Muszę w zupełnej ciemności przeprowadzać
nadzwyczaj subtelne operacje
na samym sobie.
- Mr Bones: przerażasz mie pan.
I dziwić się że nie płacą. To trza będzie umierać?
- Drogi
mój, poszło dobrze. Jeszcze nie teraz.

Alkoholik w trzecim tygodniu trzeciej kuracji odwykowej

Wszechświat uczył jak być sobą
więc takie to miało być: bardzo proste.
Na pewno ma również dla mnie jakiś lek
i po całej tej szarpaninie będzie to właśnie: bardzo proste.

Bo faktycznie- choć niby nie dowierzam sobie
dzień po dniu jak gdyby we mnie coś ożywa
i już na pewno nie tknę choćby jednej whisky
dżinu, rumu, wódki, brandy, nawet piwa.

Bo, prawdę powiedziawszy, jak poddać się rozpaczy
kiedy cud słońca wstaje ze świtaniem
jak wstał wczoraj, a pewnie i jutro wstanie.
To wszystko, prawdę mówiąc jest - bardzo proste.

Po prostu nie będziesz zalewał się w trupa w każdy boży dzień.

‹‹ 1 2 3 4 ››