Wiersze - Johann Wolfgang Goethe strona 4

Król Elfów

Czyj galop tak tętni w wichrze i ćmie?
To ojciec z swym synem na koniu w cwał rwie,
to ojciec swe dziecię w czas wiezie spóźniony
i grzeje, ogarnia mocnymi ramiony.

-Mój synu, wciąż z lękiem twarzyczkę zasłaniasz
- Nie widzisz, mój ojcze, jak Elf nas dogania?
Król Elfów w koronie... i wlecze swój płaszcz...
-Mój synku, mgły wstają i wloką się, patrz!

\'Pójdź do mnie, chodź do mnie człopczyno bez obaw!
Znam ślicznych gier mnóstwo, chodź pobaw się, pobaw!
I pełno mam kwiatów na brzegach mych wód,
a matka ma chowa złocistych szat w bród...\'

-Mój ojcze, mój ojcze, czyś tego nie słuchał,
co Elf mi obiecał, naszeptał do ucha?
-Uspokój się synku, uspokój się mały,
to wiatr tak w olszynach liść rusza, liść stlały.

\'Choć piękny mój chłopcze, w te olchy... choć ze mną!
Me córki troskliwie hołubić cię będą.
Me córy tam tańczą, nim zejdzie świt -
wśpiewają, whuśtają i ciebie w swój rytm...\'

-Mój ojcze, nie widzisz, tam w cieniu, przy drzewie
Król Elfów mnie wabi do swoich królewien
-Mój synku... mój synku sokoli mam wzrok:
To stare trzy wierzby szarzeją przez mrok.

\'Ja kocham się w tobie, twój wdzięk mnie zniewolił,
a będziesz oporny, to porwę wbrew woli!\'
-Tatusiu, tatusiu, ach jaki ból!
Już ciągnie mnie, ciągnie okrutny Król!...

Strach ojca porywa. Ostrogą spiął konia,
Wiatr ściga - a dziecko majaczy w ramionach.
I dopadł wrót domu, nim zeszedł świt.
Na rękach syn jego już nie żył, już stygł...

Król Olch

Kto jedzie tak późno wśród nocnej zamieci?
To ojciec z dziecięciem jak gdyby wiatr leci.
Chłopczynę na ręku piastując najczulej,
Ogrzewa oddechem, do piersi go tuli.

\'Mój synu, dlaczego twarz kryjesz we dłonie?\'
\'Czy widzisz, mój ojcze? Król olszyn w tej stronie,
Król olszyn w koronie, z ogonem jak żmija!\'
\'To tylko, mój synu, mgła nocna się zwija\'.

\'Chodź do mnie, chłopczyno, zapraszam najmilej,
Pięknymi zabawki będziem się bawili,
Chodź na brzeg, tu kwiatki kraśnieją i płoną,
A moja ci mama da suknię złoconą\'.

\'Mój ojcze, mój ojcze! Czy widzisz te dziwa?
Król olszyn do siebie zaprasza i wzywa!\'
\'Nie bój się mój synu! Skąd tobie te dreszcze?
To tylko wiatr cichy po liściach szeleszcze.\'

\'Chodź do mnie, chłopczyno, poigrasz z rozkoszą,
Mam córki, co ciebie czekają i proszą,
Czekają na ciebie z biesiady nocnymi,
Zaśpiewasz, potańczysz, zabawisz się z nimi.\'

\'Mój ojcze, mój ojcze! Ach, patrzaj... gdzie ciemno...
Król olszyn ma córki, chcą bawić się ze mną.\'
\'Nie bój się, mój synu, ja widzę to z dala.
To wierzba swe stare gałęzie rozwala.\'

\'Chodź do mnie, mój chłopcze, dopóki masz porę.
Gdy chętnie nie przyjdziesz, toć gwałtem zabiorę.\'
\'Mój ojcze, mój ojcze! Ratujcie dziecinę!
Król olszyn mię dusi... mnie słabo... ja ginę...\'

Ojcowi bolesno... on pędzi jak strzała.
Na rękach mu jęczy dziecina omdlała.
Dolata na dworzec... lecz próżna otucha!
Na rękach ojcowskich już dziecię bez ducha.

List zakochanej

Jedno spojrzenie, miły, twoich oczu
I na mych ustach jeden pocałunek -
Czyż może znaleźć upojniejszy trunek,
Kto choć raz w życiu tę słodycz ich poczuł?

Z dala od Ciebie żyjąc na uboczu
Tobie poświęcam mą myśl i frasunek;
Serce potrąca wciąż tę samą strunę
Jedną, jedyną... i łzy płyną z oczy.

Po licu spływa łza i zaraz wysycha;
Kocha mnie - myślę - więc czemuż w tę miłość
Mam nie uwierzyć, choć taka daleka?

O, usłysz skargę mych miłosnych wzdychań!
Twa wola moim szczęściem - i mą siłą -
Daj znak, na który me serce tak czeka.

Pieśń Harfiarza

Kto nigdy chleba swego nie jadł z płaczem,
Kto nigdy w długie, zatroskane noce
Na łóżku siedząc nie lał łez rozpaczy,
Ten nie zna was, niebiańskie moce!

Wy nas w krąg życia wprowadzacie
I obarczywszy winami ciężkiemi
Nieszczęśliwego później opuszczacie,
Bo wszelka wina mści się na tej ziemi.

Tęsknota

 
Co serce mi ściska
I dręczy, i gna,
Że z domu chcę pędzić
Gdzieś w dale bez dna?
Jak groźnie się chmury
O szczyty skał drą!
Tam chciałbym się dostać,
Gdzie ścieżki się rwą!

Na niebie się waży
Kruków wspólny ciąg.
Pofrunie wraz z nimi
I wyrwę się stąd.
Góry i ruiny
Okrąża nasz lot.
A ona tam w dole -
Wyśledzą ją w lot.

Nadeszła i błądzi;
Pospieszę tam, hej!
Jak ptak będę śpiewał
Wśród zielonych kniej.
Stanęła i słucha,
I uśmiech mi śle:
"On śpiewa tak słodko,
Jakby kochał mnie."

Słońce już zachodzi,
Złotym blaskiem gra,
A piękna w zadumie
Cichej jeszcze trwa.
Wędruje nad strumień
Brzegiem pól i łąk
Już zmierzcha i ciemność
Otula ją w krąg.

Wtem zjawiam się przed nią,
Jedna z roju gwiazd.
"Co świeci tam z bliska
I z daleka wraz?"
Aż wreszcie, zdumiona,
Pojęłaś ten blask:
Do stóp ci upadłem
W szczęścia czas.

przełożyła: Wanda Markowska

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 ››