Wiersze - Jiří Orten strona 7

Płatki

Płatki
 
Zaszyte w mięciutkim gieźle
wciąż płaczą i noc łzę niesie,
lecz to zbyt mało im przecie,
ptak winy płacz ten nam skreślił,
bo to jest nasz lęk, ta przestrzeń.
 
Byłyście najsłodsze.
Zgorzkniałyście.
Wiatr pierś swą nad wami rozpostrze.
Cisza was spłoszy.
Byłyście. Odeszłyście.
 
Nad obczyzną krąży
śnieżek, śnieg bez sań,
aż padł w wargi małych kobiet,
które ziemi niosą dań,
gdzie pas jadu uwroć żłobi.

-tłum. T. M. Larczyński-


Vločky
 
Zašity v hebkém rubáši
celičké noci proplácí
a jejich pláč jim nestačí,
pták viny k nám jej odnáší
na naši úzkost, na naši!
 
Byly jste nejsladší.
Zahořklé jste.
Vítr vám ňadra naklání.
Ticho vás poplaší.
Byly jste. Nejste.
 
Sníh, snížek bez saní
zakroužil nad cizinou
a padl na rty malých žen,
 jež v hlínu objetí se řinou,
kam jedu plást byl položen.

Po muzyce

Po muzyce
 
O, nie jest bezdenna, jest tylko pogrążeniem,
którą dotknąć da się kobiet z łez zbudzonych
i śmierć przenocować, która z wiatrem się żeni
i od okrucieństw trochę mieć ochrony.


Aż jakiś cierpki świst.
To płacze cembrowina.
On jeden dał jej list,
gdy cisza się zaczyna.
 
Taktował do sławy, do próżni, do wiatru,
jakby chleb z niezasianego ziarna jadł znów.
Był wyżej niźli Bóg, był więcej niż ze złota.
 
Że nie jest bezdenna, jest tylko bez nadziei,
po końcu i prawdzie miłość z wiarą jaśnieją,
że po nieskończoności jest Dziewiąta…

-tłum. T. M. Larczyński-


Po hudbě                                                         
Ó, není bezedná, je jenom pohroužení,
jímž lze se dotýkat žen z žalu procitlých
a přenocovat smrt, jež s povětřím se žení
a býti volnější před ukrutenstvím zlých.
 
Jakýsi trpký svist.
Pláč studny za roubením.
Jediný směl jej číst
v nesmírném zamlčení.
 
Taktoval do slávy, do prázdna, do větrná,
jako by jedl chléb z nezasetého zrna.
Byl výše nežli Bůh, byl víc než ze zlata.
 
Že není beze dna, že je jen bez naděje,
že láska po konci a víra po pravdě je,
že po nekonečnu je ještě Devátá...

Po śmierci

Po śmierci
 
Tam za tą skałą
to, co ujrzysz (jak gdybyś stracił wzrok)
pochłonie cię.
Tam za tym promieniem
 
jest szeroki rytm nieświadomej swobody.
Przejmujące uczucie wznoszenia się.
Jak rosną, powiesz, to właśnie jest blask.
Jak wysokiś, domie.
 
Dzwony pogrzebowe, które cię wzięły między siebie.
Nieskończone ostrze.
Ściana oddechu, jasna, wyprostowana,
bez ruchu ściana,
 
bez drgnięcia, bez kruszenia,
którą miłość zachowuje,
która czułość za rękę trzyma,
której nie przełamie sława.
 
Oto marność wiedzy
i marność rozumu i słów
i wszelkiego lamentu,
tylko ta idzie na cmentarz.


Ty będziesz mógł, bezpieczny jak nigdzie,
tam za tą śmiercią, za tą skałą, za wszystkim
trwać w wolności, na zawsze bez mowy,
życiem nigdy nieskonanym.
-tłum. T. M. Larczyński-


Po smrti
 
Tam za tou skálou
pohled (jako bys ztratil zrak)
tě pohltí.
Tam za tím paprskem
 
je široký rytmus volnosti nevědomé.
Úplný pocit vzlínání.
Jak rostu, řekneš si, bude to záře.
Jak vysoký jsi, dome.
 
Hrany, které tě vzaly mezi sebe.
Nekonečné ostří.
Zeď dechu, jasná, napřímená,
bez pohybu zeď,
 
bez vzruchu, bez drolení,
již láska zachovává,
již drží ruce něhy,
již neprolomí sláva.
 
Hle, marnost vědomí
a marnost rozumu a slov
a nářku všeho,
jen ta jde na hřbitov.

Ty budeš moci v čirém bezpečí
tam za tou smrtí, za tou skálou, za vším,
svobodně trvat, navždy bez řečí,
životem nikdy neskonavším.

Pod każdym słowem

Pod każdym słowem
 
 

 
 
Pod każdym słowem które się waha 
i więźnie w zębach co też się wahają 
pod każdym słowem które w ustach mi zawrzało 
pod każdym słowem schowanym w ócz nieśmiałość 
jak obrazek na którym dziewczyna stoi naga 
i skrywa dłońmi krzyż a ten w jej pierś się wtulił 
i brak jej cierpliwości i wzrok jej w ziemię pada 
(tak chciałaby tam w trawie w sen się skulić 
być przepełnioną światem wielką ciszą 
i jak kiść winna soku żar usłyszeć) 
pod każdym słowem które zapomina 
o małej sali w której ścieżki giną 
o małej sali z której nic nie wróci 
o tym sercu od tak już dawna niemym 
o bramie ciszy przez którą nie przejdziemy
 
 
 
 
 

 
 

 tłum. T. M. Larczyński
 


 


 


 


 


 


 


 


 


 
 
Pod každým slovem
 
 

 
 
Pod každým slovem které váhá
a vázne v zubech váhající
pod každým slovem jež neuměl jsem říci
pod každým slovem schovaným na sítnici
jak obrázek kde dívenka je nahá
a skrývá dlaní kříž jenž mezi ňadry visí
a oči sklopeny chvěje se nedočkavě
(chtěla by ležet tam v té měkké trávě
být sevřena vším co je svět a tíha
a naplněna být jak hrozny vína)
pod každým slovem které zapomíná
na malou síň kde bloudí se a ztrácí
na malou síň z níž nic se nenavrací
na toto srdce odedávna němé
na bránu ticha kterou neprojdeme
 
 
 
 

Pogrzeb

Pogrzeb
 
Zbolały czas. Gaj. Cmentarz liściasty.
Pochód się zatrzymuje.
I tyle łez tam z przodu! Kapią na szaty,
na czerń i na matkę, którą ktoś podpiera.
Siwek, jakich wiele, potyka się i wlecze
szczątki za sobą.
Jest źle podkuty,
jest głodny. Chce siana.
Ściana dookoła. I trumny, trumny w ziemi.
Jest cicho. Cichość trumnę niesie.
Zbolały Bóg za wszystkimi granicami
szepce tym martwym w trumnach bez matki
na świecie, który nic wszak nie znaczy,
szepce im o buncie, który sam wezwał:
Wy martwi, wstawajcie!
wieko, porusz się!
Jest cicho. Cichość trumnę niesie.

-tłum. T. M. Larczyński-


Pohřeb
 
Truchlící čas. Háj. Hřbitov listnatý.
Průvod se zastavuje.
A tolik slz tam vpředu! Tekou na šaty,
na čerň a na matku, již kdosi podpírá.
Nějaký bělouš kloupýtá a vleče
za sebou ostatky.
Je špatně okován,
má hlad. Chce se mu sena.
Zeď kolem dokola. A truhly, truhly v zemi.
Je ticho. Ticho rakev nese.
Truchlící Bůh za všemi hranicemi
šeptá těm mrtvým v truhlách bez matky
na světě, jenž nic neznamená,
šeptá jim vzpouru, jíž je zván:
Vy mrtví, vstávejte!
Škatule, hýbejte se!
Je ticho. Ticho rakev nese.

‹‹ 1 2 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ››